Category
🎥
Short filmTranscript
00:00:00KONIEC
00:00:30KONIEC
00:01:00Okropną rzeczą jest tylko nuda.
00:01:23I to jeśli żaden wiersz do głowy nie przychodzi.
00:01:27Jeśli chce się coś napisać, coś o czym nie ma się jeszcze pojęcia,
00:01:30tak jak mnie teraz.
00:01:41To jest prawdziwa męka.
00:01:45No, wuju, opowiedz jak to było.
00:02:15A więc zrobimy normalną ekspozycję.
00:02:24Uznajmy to wszystko za dramat, za początek dramatu.
00:02:33A moja żona, Anastazia,
00:02:44nie mało, jak to się stało.
00:02:45A więc, o czym jest?
00:02:46A więc, o czym się stało?
00:02:47A więc, o czym się stało?
00:02:49A więc, o czym się stało?
00:02:51Muzyka
00:03:21Świetny ty, Donia.
00:03:40Muzyka
00:03:49Żebyś nieśmiała więcej o to pytać.
00:03:52Zosia?
00:03:54Ameryka?
00:03:56Przysięgam na kobiety stałość niewzruszoną.
00:04:00Nienawidzić ród męski.
00:04:02Nigdy nie być żoną.
00:04:05Zosia!
00:04:06Zosia!
00:04:10Ameryka!
00:04:21Przyjechałam zastąpić wam matkę.
00:04:23Biedną waszą mamę, a moją ciocię.
00:04:37Będę was uczyć gry na fortepianie, o ile nie pójdziecie znowu do klasztoru.
00:04:42Tylko co skończyłam konserwatorium.
00:04:44Z medalem.
00:04:46A nam wszystko jedno, czy z medalem, czy bez.
00:04:50A mamy nikt nam nie potrzebuje zastępować, bo my tak jej nie żałujemy.
00:04:56A zupełnie inaczej.
00:04:58Jakże to żałujecie jej?
00:05:04Powiedzcie.
00:05:07To może Zosia niech już powie, bo ja nie umiem tego wyrazić.
00:05:15Ja w ten dzień, kiedy pochowali mamę na cmentarzu, zakopałam do grobu wszystkie moje lalki.
00:05:22O tam, w ogrodzie.
00:05:33Ona już od roku nie bawi się lalkami.
00:05:36A mama to była moja największa lalka.
00:05:39Tatuś też się z nią bawił jak z lalką.
00:05:44To była nasza wspólna lalka.
00:05:46Mama mówiła, że u nas w rodzinie to wszystkie panienki przestają bawić się lalkami.
00:05:53Mamy zakopali grabarze.
00:05:56A ja zakopałam lalki.
00:06:01Tak. To jest u nas dzieciczne.
00:06:09Więcej niech pani nie pyta, bo nie powiem.
00:06:12A czemu nie nosicie żałoby?
00:06:15Czemu jesteście jasno ubrane?
00:06:19Bo mama tak chciała.
00:06:21Zawsze to mówiła.
00:06:23Już wiem.
00:06:25Raczej domyślam się wszystkiego.
00:06:29Potem, jak się ściemni, opowiem wam bardzo dziwne rzeczy.
00:06:36A teraz muszę iść.
00:06:42Jaka ona głupia.
00:06:47Ona myśli, że ona nam coś dziwnego opowie.
00:06:50Widzę przed sobą czerwone oczy.
00:06:54O tam.
00:06:56Za piecem.
00:06:58Jakiś potwór przesuwa się tuż obok mnie.
00:07:00Siada ci na kolanach.
00:07:01Zosia.
00:07:02Nie boję się nic.
00:07:04Ani ja także.
00:07:05Wiesz co?
00:07:06Zabawmy się w seans.
00:07:08Zabawmy się w seans.
00:07:09Dzień.
00:07:10Dzień dobry.
00:07:11Dzień dobry.
00:07:13Nie.
00:07:15Dzień dobry.
00:07:17Zabawmy się.
00:07:18Za piecem.
00:07:19Jakiś potwór przesuwa się tuż obok mnie.
00:07:21Siada ci na kolanach.
00:07:22Zosia.
00:07:24Nie boję się nic.
00:07:27Ani ja także.
00:07:30Wiesz co?
00:07:32Zabawmy się w seans.
00:07:33Dobrze, tylko bądź cierpliwa.
00:07:44Dobrze, ale nie zacznij bać się za wcześnie.
00:07:47Nieprawda, nie boję się niczego.
00:07:50Tylko mnie się boisz, Amelko.
00:07:54I ciebie też się nie boję, Jeziu.
00:07:59Siadaj z nami do seansu.
00:08:01Dobrze.
00:08:03Ale pod warunkiem, że będziecie mi pomagać w wytrzymaniu tego wieczoru.
00:08:07Nie pójdziecie dziś spać tak wcześnie.
00:08:09Jestem strasznie samotny, a nie mam pieniędzy, żeby wyjechać.
00:08:12Dobrze, dobrze, siedź.
00:08:31O!
00:08:32Mama już przyszła.
00:08:35Znam jaskinie, w których się ryje, ani wzdłuż, ani wszerz, ani w poprzek, ani wprost.
00:08:54Ale samą prawdę.
00:08:57Malutki otworek, przez który Bóg usiłuje podać rękę człowiekowi.
00:09:00Czemu on usiłuje tylko?
00:09:01Czemu on usiłuje tylko?
00:09:03Czemu tego nie wykona?
00:09:10Nie pytaj o takie rzeczy, mamo.
00:09:12To grzech.
00:09:13Cicho, Zosia.
00:09:15Daj mówić mamie, co zechce.
00:09:16Umarłam z własnej woli.
00:09:20Nie zabiłam się, ani nikt mnie nie zabił.
00:09:22Chciałam umrzeć, umarłam.
00:09:24Zrobił mi się rak w wątrobie.
00:09:30Nikt z was o tym nie wiedział, bo starannie ukrywałam swojej boleści.
00:09:35A tak bawiłaś się z nami, z tatusiem.
00:09:37W okropnych żyłam męczarniach.
00:09:40To mnie się zdaje, że to wcale nie jest duch.
00:09:43Kuzynka żyje, ale jest zahipnotyzowana.
00:09:52Mama śpi.
00:09:54Patrz, Amelka.
00:09:59To jest bardzo niezwykły wypadek.
00:10:01A więc ona jest widmem i tylko widmem.
00:10:05Czuję, że będę dziś strasznie samotna o dziesiątej.
00:10:08Na miłosierdzie boskie nie opuszczajcie mnie dziś.
00:10:10Przyjechała starsza kuzynka.
00:10:12Ona zabawi cię po dziesiątej.
00:10:14My o tej porze musimy już spać.
00:10:16Jaka kuzynka?
00:10:18Czy to nie mała Anetka, z którą bawiłem się w dzieciństwie?
00:10:20Ona sama.
00:10:22Zobaczysz, jakie okropne rzeczy z tego wynikną.
00:10:26Tak się cieszę, tak się cieszę.
00:10:28Nie ma żadnych okropnych rzeczy.
00:10:32Znam wojny, rewolucje, śmierć ukochanych osób i tortury.
00:10:35To wszystko jest głupstwo.
00:10:38Okropną rzeczą jest tylko nuda.
00:10:41I to jeśli żaden wiersz do głowy nie przychodzi.
00:10:44Jeśli chce się coś napisać, coś o czym jeszcze się nie ma pojęcia.
00:10:47Tak jak mnie teraz.
00:10:49O, to jest prawdziwa męka.
00:10:52Największą męką jest ból fizyczny.
00:10:55A szczególnie rak w wątrobie.
00:11:02Ale nie jestem poredką i nie znam tych waszych męczarni.
00:11:10A co?
00:11:11Nie wytrzymała pani na tamtym świecie i przyszła pani do nas?
00:11:15Tak.
00:11:16Ale nie przeszkadzają teraz Urszulo?
00:11:19Do kuchni przyjdę później.
00:11:20On był kochankiem Anastazji.
00:11:35I za to ją zabiłem.
00:11:37Nieprawda.
00:11:39Moim kochankiem był Kozdroń.
00:11:41A umarłam sama na raka w wątrobie.
00:11:43Nawet za grobem kłamie ta nieszczęśnica.
00:11:48Panie Nibek!
00:11:50Panie Nibek!
00:11:51Pan Kozdroń prosi pana do kancelarii.
00:11:54Właśnie miałem po niego posłać.
00:11:56Poproś go tutaj.
00:11:57Nigdy nie kochałam Jezia.
00:12:10A pamiętasz wtedy na wiosnę?
00:12:12Pamiętasz naszą rozmowę w ogrodzie?
00:12:13Ja ci wszystko przypomnę.
00:12:15Była piąta po południu.
00:12:16Kwitnął bez.
00:12:17Czytałem ci wtedy ten wiersz.
00:12:19Bezkrwista twarz przezroczysta.
00:12:22Śmiertelna maska uroczysta.
00:12:24Płoną ogromnice grobowe.
00:12:26Ktoś mówi nudną mowę.
00:12:28Chwil straconych.
00:12:30Rozpacz głucha.
00:12:32Pustka w domu czeka ducha.
00:12:36Strachem męczy, wyrzutami.
00:12:39Czemu w życiu zawsze sami?
00:12:40A po śmierci połączeniu.
00:12:43Już się nigdy to nie zmieni.
00:12:49Straszliwe trupa milczenie.
00:12:52I wyrzutów podejrzenie.
00:12:54Myśl szalone daje skoki.
00:12:58W zaświaty zaczyna wierzyć.
00:13:02Nieodwracalne wyroki
00:13:03i własną niemocą mierzyć.
00:13:05Tak.
00:13:14Pamiętam ten wiersz.
00:13:17Na tym wszystko się skończyło.
00:13:19Mogło być coś temu nie przeczę.
00:13:22Ale nic nie było.
00:13:23O, to jest śliczny wiersz.
00:13:27Ale na tym się nie skończyło.
00:13:29Ja to wiem.
00:13:32Nie na tym.
00:13:33Nie na tym.
00:13:34Nie na tym.
00:13:36Co z tego wszystko się zaczęło?
00:13:38Moje szczęście
00:13:39i moje nieludzkie męczarnie.
00:13:41Męczyłem się strasznie,
00:13:44ale pisałem wiersze jak maszyna.
00:13:47Od czasu twojej śmierci nic.
00:13:51A nie wząt.
00:13:53Jakby mi ktoś wszystko z głowy wymiotł.
00:13:56Wstydź się, Jeziu.
00:13:59Nie kłam tak.
00:14:00Hej!
00:14:02Moje!
00:14:03Ustalowanie Państwu!
00:14:04Seny zboża
00:14:07idą w górę.
00:14:09Dobra nasza.
00:14:13Ale proszę mnie przedstawić.
00:14:16Moja kuzynka,
00:14:17Wasiekiewiczówna.
00:14:21Pan Kozdroń,
00:14:22moja prawa ręka.
00:14:24I lewa ręka na ołtarzyku,
00:14:25na którym stałam ja.
00:14:31Nie wyprzesz się mnie, Ignacy.
00:14:34To nie ja.
00:14:35Byłam i jestem twoja.
00:14:36To straszna nieboszczka tutaj.
00:14:40Ja umarłem?
00:14:43Weźcie ją.
00:14:45Ona nie żyje.
00:14:47Zawsze był tchórzem
00:14:48i takim go kochałam.
00:14:50Panie Ibek!
00:14:53Oszusty na folwarku.
00:14:55Wszystkie suki zbor
00:14:56życzyły mi się w powierzeńcu.
00:14:58Jestem w rozpocie.
00:14:59Co robić?
00:15:00Niech się pan uspokoi,
00:15:01panie Maszej.
00:15:01Pan jesteś zielnym człowiekiem.
00:15:03Od borsu czynny je.
00:15:06A co widzę?
00:15:07Pani Dobrodzika.
00:15:09Dobry wieczór, wieczór dobry.
00:15:11Jakże zdróweczko.
00:15:13Dobry wieczór, panie Maszejko.
00:15:14Dziękuję.
00:15:14Mam się dobrze.
00:15:15Tylko jestem widmem.
00:15:16No patrz pan, co wyprawia ten idiota.
00:15:28Widzę, że wszyscy są w świetnych humorach.
00:15:31Ale to zwykły atak epilepsi.
00:15:33To nic.
00:15:33Samyś mi pan ułatwiał z niskacki, panie Maszejko.
00:15:37Dzieńów!
00:15:38Zwariuje!
00:15:40Panie Maszejko,
00:15:41pan i moja żona jesteście najsilniejsi we dworze.
00:15:45Weźcie go do kancelarii.
00:15:47Może dojdzie do siebie.
00:15:48A gdyby się pani Dobrodzika przypadkiem zborsuczyła,
00:15:56nie przymierzając jak te suki w powierzyńcu,
00:15:59to proszę się udać do mnie.
00:16:00Odborsuczymy panią natychmiast.
00:16:03Bez głupich żartów, panie Maszejko.
00:16:05Bierz go, pan.
00:16:05Wola mojej żony niebożdżki jest
00:16:17i będzie w tym domu święta.
00:16:22Jednak tylko nie mogę uwierzyć,
00:16:26że była kochanką Kozdronia.
00:16:31Dziękuję ci, wuj.
00:16:35Nikt nie ci tego nie zapomnę!
00:16:57Milczysz?
00:16:58Idę jakiem rannym słonkiem
00:17:03Zeszła ją z kowronkiem
00:17:08Coś tam, coś tam, co
00:17:10Jeszcze zaaleko!
00:17:13Sturba suka malowana,
00:17:14Dziamdzia twoja ściać zapśiała.
00:17:15No i mimo.
00:17:18Nie wiem, że szedłem,
00:17:20że szedłem,
00:17:21że szedłem,
00:17:23że szedłem,
00:17:25że szedłem,
00:17:28Jakieś tu weszła...
00:17:33Kędy?
00:17:36Przez korytarz od spiżarni
00:17:39i przez nasz sypialny pokój diapanazji.
00:17:41Przez zamknięte drzwi?
00:17:45Dlaczego cię to tak dziwi?
00:17:49Chciałam pożądać się z dziewczynkami.
00:17:51No, słychane.
00:17:51Nie chciałyśmy ci tego przypominać, mamo.
00:17:57Mamo, żeś się z nami nie pożegnała.
00:18:00Tak.
00:18:01Ja byłam taka zmartwiona.
00:18:03Myślałam, że o nas całkiem zapomniałaś.
00:18:06Jakże mogłyście tak myśleć?
00:18:08Zostań na kolację, mamo.
00:18:10Pan Kozdroj się tak zabawnie ciebie boi.
00:18:13Tak, zostań.
00:18:15Będziemy się tak cudownie bawić.
00:18:17Nie, nie, nie.
00:18:18Jestem zmęczona.
00:18:19Na zabawę przyjdę do was jutro.
00:18:21A teraz pójdę do kuchni.
00:18:23Co wy na to dzieci?
00:18:38My nic.
00:18:40Trochę jesteśmy zmęczone.
00:18:53Chodź.
00:19:02Muszę ci się przypatrzeć, kuzynko.
00:19:05Ależ dobrze, patrz.
00:19:07Patrz ile chcesz.
00:19:11Mój piękny kuzynie.
00:19:17Może ona przywróci ci natchnienie?
00:19:23Kolacja podana.
00:19:28Ach, nareszcie.
00:19:30Nikt nie pomyślał w tym domu, że jestem z podróży.
00:19:32Nikt nie dał mi nawet sklanki herbaty.
00:19:34Przepraszam, kuzynko.
00:19:36Zaraz najemy się jak borsuki.
00:19:42Przepraszam.
00:19:43Nie będziesz nas dzisiaj męczył.
00:19:55Jesteśmy takie zmęczone.
00:19:58Zabawisz się dzisiaj z Anetą?
00:20:01Nie wiem.
00:20:04Nie wiem jeszcze nic.
00:20:06Jeśli dziś nie napiszę wiersza, wścieknę się.
00:20:16Jezio napisze.
00:20:18Na Jezio i napisze.
00:20:26Jaki ten Jezio głupi.
00:20:28Pijcie dzieci.
00:20:53Nie czekajcie na ojca.
00:20:55Jest w kancelarii z panem Kozdroniem.
00:20:57A ta panna, co wczoraj przyjechała,
00:20:59jeszcze sobie napuszcza urodę na twarz.
00:21:02Albo i gdzie indziej.
00:21:04Fuuu.
00:21:05Pańskie mają zwyczaje.
00:21:07Strasznie pańskie.
00:21:08Nie pleć, Urszula.
00:21:11Nie Gdosia będzie grzeczna.
00:21:13Bo pan znowu każe Zosi mnie w rękę pocałować,
00:21:15jak po pogrzebie pani.
00:21:17Niech Urszula sobie idzie.
00:21:20Zaraz.
00:21:21Natychmiast.
00:21:23Czy Urszula rozumie?
00:21:24Nie?
00:21:25Niech Urszula da spokój.
00:21:29Zosia jest dzisiaj bardzo zdenerwowana.
00:21:33Ja już wiem, jak on nerwy, nerwy.
00:21:35Nerwy, jak to człowieku luktuje.
00:21:38Tak.
00:21:39Oj, te nerwy, nerwy,
00:21:41to u starszego,
00:21:41a nie u takiego ciąmkacza.
00:21:44I...
00:21:45Patrz, jaki on śmieszny.
00:21:49Ten Jezio.
00:21:51Zdaje się, że coś się zaczyna.
00:21:53Możliwe, że napisze wierszyk.
00:21:56A może by taki Jezio kawy wypił?
00:21:59Nalej, nalej, nalej.
00:22:01Może wypiję.
00:22:01Teraz mi nie przeszkadzajcie.
00:22:04Bez spokój, Anelka.
00:22:05Nie przeszkadzaj mu.
00:22:06Niech sobie napisze.
00:22:09Jutro wracamy do klasztoru, Zosia.
00:22:24Taka szkoda rozstawać się z tym wszystkim.
00:22:27Mam takie dziwne myśli,
00:22:35że my się nigdy z tym już nie rozstaniemy.
00:22:39Że nie pójdziemy do klasztoru.
00:22:45Cicho, cicho, cicho, cicho, cicho.
00:22:49Pomówimy o tym wszystkim.
00:22:51Zaraz skończę.
00:22:57No, no, panie Kozroń,
00:23:00niech się pan raz wreszcie uspokoi.
00:23:02Przecież jesteśmy między swoimi.
00:23:05Zostawmy,
00:23:06zostawmy te kwestie na boku.
00:23:09Czy ona jest, czy jej nie ma,
00:23:10czy żyje, czy umarła.
00:23:13Czy było to złudzeniem wszystko, czy nic.
00:23:16Niech się pan czuje wśród nas jak w rodzinie.
00:23:18Panie Nipek,
00:23:20nie polełbym umrzeć,
00:23:22niż zobaczyć coś podobnego.
00:23:24Słońce świeci, ładna pogoda,
00:23:26a mnie się zdaje, że wszystko pokryte
00:23:28jest jakimś czarnym puchem
00:23:30i na dwa kroki przede mną
00:23:31unosi się jakaś czarna ścierka.
00:23:35No, no, patrz pan.
00:23:36Patrz pan, moje dzieci.
00:23:39Oto kuzynek.
00:23:40Już od rana przy pracy.
00:23:42Tak, ja nie witam się z panami,
00:23:43już kończę.
00:23:44My się nie obrażamy.
00:23:46Wiemy, co to jest natchnienie.
00:23:48Pierwszeta, przywitajcie się z panem.
00:23:52Nalej panu kawy.
00:23:56Znajdź się, że już mi lepiej.
00:24:02Znowu zaczyna się ta codzienna zwykłość.
00:24:10Już jest dobrze.
00:24:11Naturalnie.
00:24:16Nawet gdyby panu tego...
00:24:19rozumie pan...
00:24:21w stosunku do mnie...
00:24:23nie w porządku,
00:24:25to fakt stał się.
00:24:27Zabiłem.
00:24:28Ale niech pan tak nie mówił,
00:24:30bo mi się w głowie znowu mącić zaczyna.
00:24:32A!
00:24:33A!
00:24:33A!
00:24:34Panem trzeba jak...
00:24:35A z historyczną babą
00:24:36pić kawę,
00:24:37bo ci łeb rozwalę.
00:24:39Ty galaretą!
00:24:41Milczeć!
00:24:42Ani słowo!
00:24:44I nie myśleć.
00:24:47Żyć pan musi normalnie.
00:24:51Ja pana z Kozłowic nie puszczę.
00:24:54Ja bez pana jestem jak bez ręki.
00:24:57Jak bez połowy głowy.
00:25:00Półgłówek jestem.
00:25:01Nie będę się starał,
00:25:06panie Nibek.
00:25:06Będę się starał.
00:25:09Ale przyzwyczaić się do tej myśli
00:25:10tak od razu nie mogę.
00:25:12No nie mogę!
00:25:12Nie mogę!
00:25:13Czy moglibyście panowie
00:25:14zwrócić uwagę na to,
00:25:15że ja wikszę?
00:25:16Pierwszy raz od kilku miesięcy,
00:25:18ale to was oczywiście nic nie obchodzi.
00:25:20Dzień dobry.
00:25:20Kuzyn kawybaczy zacząłem pisać.
00:25:22A!
00:25:23Jak gdzieś ślicznie wygląda,
00:25:24Anetka.
00:25:25Niech pan z nią poflirtuje.
00:25:27A potem pójdziemy do kancelarii.
00:25:29Może kawy?
00:25:30Nie, wuju.
00:25:32Ja nie mam czasu na flirty
00:25:33z panem Kozroniem,
00:25:35a kawę piłam w łóżku.
00:25:37Idziemy na lekcję, dzieci.
00:25:38Chodźcie.
00:25:39Umówiłam się z ojcem,
00:25:40że tej zimy do klasztoru
00:25:41nie pójdziecie.
00:25:42Zostaję tu
00:25:43i będę was uczyć
00:25:44wszystkich.
00:25:47Co?
00:25:48Chciałem wam to powiedzieć,
00:25:49ale na śmierć zapomniałem.
00:25:51Dzień dobry.
00:25:51Dzień dobry.
00:25:53Widzisz, Omylka?
00:25:54Mówiłam ci,
00:25:55to wszystko spełniacie,
00:25:57jak wy śnie.
00:25:58Co za szczęście, ojciec?
00:26:00Teraz będziemy cię anetokować
00:26:03tak jak mamę.
00:26:04A może i nie?
00:26:06Że to nie jest prawdziwy cud?
00:26:09Te moje aniołki.
00:26:11A jakie cudowne będą z nich kobiety.
00:26:14Ja muszę pracować jak wół,
00:26:21żeby zapewnić im to,
00:26:23na co zasługują.
00:26:27W całej okolicy
00:26:29pan nie znajdzie
00:26:30takich dzieci.
00:26:33Aż po samą Warszawę
00:26:35nie ma nic podobnego.
00:26:37to są czyste duszyczki
00:26:41zamknięte w mgiełkach z eteru.
00:26:50Ja czasem się dziwię,
00:26:51że one jedzą,
00:26:52piją,
00:26:53śpią,
00:26:54a nawet budzą się.
00:26:59Panie Kozdroń.
00:27:00Prawda, że Zosia
00:27:04to jest elf?
00:27:08A Melka znowu przypomina mi sylfa.
00:27:12No odpowiadaj pan,
00:27:13panie Kozdroń.
00:27:14O, śliczne dzieci.
00:27:17Zawsze to mówiłem.
00:27:19A kto je urodził?
00:27:23Anastazja.
00:27:24Panie Kozdroń.
00:27:26Anastazja.
00:27:30Dlatego musimy czcić duszę,
00:27:33a nawet ciało
00:27:34naszej ukochanej i zmarłej.
00:27:37A nie wyprawiać
00:27:39jakieś historyczne ataki
00:27:40od byle głobstwa.
00:27:41Ale czy pan nie podejrzewa?
00:27:44Nie, pana nie podejrzewam,
00:27:46ale powiedz pan sam.
00:27:49Czy wszystko nie jest możliwe?
00:27:53A może
00:27:54ona miała dwóch kochanków?
00:28:02Jednego dawniej
00:28:03i drugiego teraz.
00:28:05O.
00:28:08A może Zosia
00:28:09nie jest moją córką?
00:28:12Ma takie niepodobne oczy
00:28:14do moich Anastazji.
00:28:17Ma ten sam
00:28:17głupi błękit w oczach,
00:28:19co pan.
00:28:20I ten sam idiotyczny uśmiech.
00:28:23A może ma jakieś
00:28:24tutaj ukryte zobowiązania?
00:28:26Ale ja
00:28:26wypraszam sobie podobne rzeczy.
00:28:28Pan mnie obraża.
00:28:29Dlaczego pan siedzi
00:28:29w tych przekrętych kozłowicach?
00:28:31Pod panem wolna droga,
00:28:32a siedzi pan tu jak grzyb.
00:28:33A może rozmnaża się pan
00:28:35jak grzyb po deszczu?
00:28:36Danie panu
00:28:37najświętsze słowo honoru,
00:28:38że nie.
00:28:39Ale tak teraz
00:28:41wolałbym zmienić posadę.
00:28:42Nie, nie, nie.
00:28:44Nie błagam panu.
00:28:45Proszę.
00:28:45Panie Kozrok.
00:28:46O nie.
00:28:47Błagam.
00:28:48Błagam.
00:28:52Ja będę miał stosunki.
00:28:55Ja wydam moje dzieci
00:28:56za książąt,
00:28:58za hrabiów.
00:28:59Zrobię z pana
00:28:59cudownego człowieka.
00:29:02Tylko niech mnie pan
00:29:02nie upuszcza.
00:29:06Dobrze.
00:29:08Zrobię to dla pana,
00:29:09pani Nipek.
00:29:10Wie pan,
00:29:14ja czasem pana kocham
00:29:15jak ojca.
00:29:18Cóż za rozkosz piekielna
00:29:20widzieć kochanka
00:29:21i męża
00:29:21w tak doskonałej zgodzie.
00:29:23A spokój,
00:29:24bo zapij jak psa.
00:29:25Zginiesz jak mucha.
00:29:27A!
00:29:29A na stadion.
00:29:33Może wypijesz z nami
00:29:34poranną kawę?
00:29:38Zjesz bułkę
00:29:39z masłem?
00:29:41A może serek?
00:29:44Prześliczny Gliwuś
00:29:46udał się dziś Urszuli.
00:29:48Dobrze,
00:29:49diapanazy.
00:29:50Wypiję z wami kawę.
00:29:52A może wódki?
00:29:54Dawno nie piliśmy
00:29:56naszej
00:29:56rannej,
00:29:58świątecznej wódki.
00:30:01Pamiętasz?
00:30:02Dobrze nam to zrobi.
00:30:04Pamiętam,
00:30:05pamiętam.
00:30:06Przynieś wódki
00:30:07i mój diapanazy
00:30:09tylko daj wieśniówki,
00:30:10którą sama robiłam na białe.
00:30:11Doskonale.
00:30:12Doskonale.
00:30:14A tymczasem Ignacy,
00:30:17nalej mi kawy
00:30:18i przestań się tak bać.
00:30:22Nawet jeżeli jestem widmem,
00:30:23to jestem widmem,
00:30:25które je i piję.
00:30:28Nawet wódkę piję,
00:30:29mój biedny Ignacy.
00:30:31Dobrze?
00:30:38Pij kawę,
00:30:40Anastazjo.
00:30:42Jak zobaczę,
00:30:43że pijesz,
00:30:44może przekonam się
00:30:45jakoś do ciebie.
00:30:46widzę, że robisz pewne postępy.
00:31:06Wczoraj fatalnie się zblanowałeś.
00:31:07Wybacz mi,
00:31:09ale ja nie wiedziałem,
00:31:09co myśleć,
00:31:11ale od teraz
00:31:11jestem gotowy na wszystko.
00:31:13I nie wyprzesz się mnie przed nią?
00:31:15Nie.
00:31:16Tylko powiedz mi jedno,
00:31:19ale nie kłam.
00:31:20A widma nie kłamią nigdy.
00:31:22Nie mógł tak,
00:31:23nie mógł tak bechać.
00:31:24Jakaś jęka szybka
00:31:25oddziela mnie od
00:31:27pornego strachu.
00:31:29Jeśli się rozbiję,
00:31:30to ja stanę się wariatem.
00:31:32O, o, o, o,
00:31:34jaka twoja ręka lekka,
00:31:36jaka lekka.
00:31:37Nic nie waży.
00:31:38I ja znowu zaczynam się bać.
00:31:40Ignacy, uspokój się, patrz.
00:31:42Patrz.
00:31:43No.
00:31:43Piję kawę.
00:31:56Powiedz mi.
00:32:00O, już nie wiem,
00:32:01co było przedtem,
00:32:02a co potem.
00:32:03Czy Zosia jest
00:32:05córką Nipka,
00:32:06czy moją?
00:32:08Zosia?
00:32:09Zosia jest
00:32:11córką Diapana Zego.
00:32:13Daję ci na to
00:32:13słowo widma.
00:32:18To wszystko jest zapisane,
00:32:20wszystkie daty są zapisane
00:32:21w dzienniku.
00:32:22Nie czytałeś
00:32:22dotąd mojego dziennika?
00:32:23Ja bałem się tego dotknąć.
00:32:25Musisz go przeczytać,
00:32:26musisz go przeczytać,
00:32:27a potem daj Diapana Zemu.
00:32:28Musicie obaj
00:32:29wiedzieć prawdę.
00:32:31Bo on
00:32:32robił tu jakieś
00:32:34aluzje
00:32:36do niebieskich oczu,
00:32:40do
00:32:40głupawego uśmiechu Zosi.
00:32:43A ja muszę ci się przyznać,
00:32:46że ja strasznie
00:32:47kocham Zosię.
00:32:48I możesz ją sobie kochać
00:32:53z czystym sumieniem dalej.
00:32:58Moja matka miała fiołkowe oczy,
00:33:00o tym nawet Nibek nie wie.
00:33:03Ignacy,
00:33:05niech cię pocałuje.
00:33:06A to coś nowego.
00:33:18Czyżbyś miała rację,
00:33:20Anastasja?
00:33:22Mam rację,
00:33:23mój Diapana Z.
00:33:24Byłam jego kochanką.
00:33:26Tak jest,
00:33:26pani Nibek.
00:33:27Mówiągnę ci żonę,
00:33:28przyznaję się.
00:33:34A Zosia?
00:33:35No, Zosia jest
00:33:37twoją córką Diapanazy.
00:33:38Przysięgam ci na to,
00:33:39że jestem widmem
00:33:40i widmem tylko.
00:33:43Już na parę dni
00:33:44przed śmiercią
00:33:45dałam swój dziennik
00:33:46do przeczytania
00:33:47Ignacemu,
00:33:47tylko ten biedny tchórz
00:33:48bał się go przeczytać.
00:33:50Przeczytajcie go
00:33:51najlepiej razem.
00:33:52Wtedy wszystko się wyjaśni.
00:33:54Musisz mi wierzyć.
00:33:57Jako żyjąca
00:33:58kłabałam w strasz,
00:34:01nie przyznaję,
00:34:02a jako widmo nie.
00:34:04Widma mają
00:34:05swój honor.
00:34:06Nawet widma kobiece.
00:34:08Tak, ten honor,
00:34:09którego niestety
00:34:10nie mają ludzie żyjący.
00:34:12A niebieskie oczy
00:34:14Zosia ma po babce swojej,
00:34:16a mojej matce,
00:34:17która była z domu
00:34:17Dzięciewicka.
00:34:18No, jeśli Zosia
00:34:20jest moją córką,
00:34:21to ja wam przebaczam.
00:34:23Przebaczam wam wszystko.
00:34:26Przebaczam,
00:34:26że zdradzaliście mnie
00:34:27przez tyle lat.
00:34:28Co?
00:34:35Ona śmie twierdzić,
00:34:36że nie była moją kochanką?
00:34:38Wypiera się mnie,
00:34:39artyst?
00:34:40A przyznaje się do jakiegoś
00:34:41zwykłego kozdronia.
00:34:43A co?
00:34:44Marnego ekonoma.
00:34:46Byłaś moją,
00:34:46byłaś moją.
00:34:48Anastazio,
00:34:48byłaś moją jedyną,
00:34:49okropną,
00:34:50męczącą miłością.
00:34:51Przez ciebie
00:34:51napisałem wszystko,
00:34:52co ma jakąkolwiek wartość.
00:34:54Nie kłam.
00:34:55Jeśli jeszcze raz skłami,
00:34:57że zabiję cię.
00:34:59Zapominasz kuzynie,
00:35:00że jestem widmem
00:35:01i śmierć ma dla mnie
00:35:02tyle znaczenia,
00:35:03co przyjście na świat
00:35:03dla innych.
00:35:05Raz się tylko umiera
00:35:07i raz się rodzi.
00:35:10Niestety.
00:35:12Gdy ja to mówię,
00:35:13przestaje to być banalne.
00:35:15Tak.
00:35:16Jesteś tragedią
00:35:17mojego istnienia.
00:35:19I ja nie pozwolę,
00:35:20żeby żartowano sobie
00:35:21z tego, co przepłaciłem
00:35:21utratą twórczości
00:35:23niemal na całe życie.
00:35:25Byłaś moją.
00:35:26Już pamiętam
00:35:27te nasze potworne noce,
00:35:28któreśmy razem spędzali.
00:35:30Gdy mój wuj
00:35:31rozjeżdżał bryczkami
00:35:32po miasteczkach
00:35:33i sprzedawał zboże.
00:35:34Do tej pory mam
00:35:34dużo wysumienia.
00:35:35Do tej pory
00:35:36mnie to wszystko gnębi.
00:35:37Siostrzeńczy, siostrzeńczy.
00:35:37Ale pieniędzy,
00:35:38jak nie było, tak nie ma.
00:35:39Siostrzeńczy,
00:35:39pomówmy spokojnie.
00:35:42Ona mówi,
00:35:43że widma nie pomni.
00:35:45Ja jej wierzę.
00:35:47Kozdoń sam się przyznał,
00:35:48że zdradzali mnie
00:35:49przez szereg lat.
00:35:51To może wtedy byłaś
00:35:52widmem kuzynko,
00:35:53a teraz jesteś żyjący.
00:35:55Czekajcie, czekajcie.
00:35:58Możliwe, że ja nie kłamie,
00:35:59a kuzynek też ma rację.
00:36:03Miałam raka w wątrobie.
00:36:06Dziedziczne podzięcie wickich.
00:36:08Bardzo dobra szlachta,
00:36:09ale zaraczona.
00:36:10Moja matka też na to umarła.
00:36:12Jak to też?
00:36:13Jak to też?
00:36:15Chcesz mi mówić,
00:36:16że cię nie zabiłem?
00:36:17Zastrzeliłem cię jak sukę.
00:36:18Tym odobroningiem
00:36:19systemu Clemona.
00:36:20Schowaj to i uspokój się,
00:36:22diapanazy.
00:36:22Jesteś podchmielony,
00:36:23jeszcze postrzelisz tutaj
00:36:24kogoś, któregoś z tych panów
00:36:26na przykład.
00:36:27Ja oczywiście się nie boję.
00:36:29Jestem widmem.
00:36:32Ale ja cię już raz
00:36:33zastrzeliłem.
00:36:35Pamięta go.
00:36:36Cóż możecie zrobić mnie,
00:36:45biednemu widbu?
00:36:47Możemy te porachunki
00:36:48załatwić między sobą,
00:36:50bez twojego wtrącania się
00:36:51w to wszystko.
00:36:53Możemy się tu wystrzelać
00:36:54jak kaczki, Anastazjo.
00:36:57Możemy cię zupełnie
00:36:57zlekceważyć.
00:36:58Ja mam sprawę z tym panem.
00:37:00Obraził mnie.
00:37:01Wyzywał od kozdroniów
00:37:03i uwiódł mi ciebie,
00:37:05jak się okazuje.
00:37:08Będziecie mnie słuchać,
00:37:09czy nie?
00:37:11Słuchamy cię, Anastad.
00:37:24Boże.
00:37:26Znowu zaczynam się bać.
00:37:28A wiecie słuchanowie,
00:37:29że im mnie straszek obleciał,
00:37:31co diabła w przyszłości z Białdziną.
00:37:33Panowie, ja tam się niczego nie boję,
00:37:35ale z sercem mi jakoś niewyraźnie.
00:37:37A więc słuchajcie,
00:37:39byłam chora na raka
00:37:41i cierpiałam straszliwie.
00:37:43Jakkolwiek nikt z was
00:37:44o tym nie wiedział.
00:37:47Piłam opium szklankami.
00:37:51I chwilami nie wiedziałam,
00:37:52co się ze mną działo.
00:37:53Czy czasami w jakimś takim stanie
00:37:55nie było czegoś między nami, kuzy?
00:37:57Do tej pory nie mogę tego pojąć.
00:38:00Czasami wydawałaś mi się
00:38:01wręcz odpychające.
00:38:02To znowu pozwalałaś mi robić ze sobą
00:38:04wszystko, na co miałem ochotę.
00:38:06No nie, nie, no nie,
00:38:07nie obrądźcie bezczelni,
00:38:09bo nie wchodźcie w szczegóły
00:38:10w mojej obecności.
00:38:12Dobrze, zgadzam się z tą hipotezą.
00:38:14Ale co zrobić z faktem,
00:38:15że cię zastrzeliłem,
00:38:17jak sukę.
00:38:18Spałaś sobie spokojnie,
00:38:19ja ci łupnąłem prosto w serce.
00:38:21Ty musisz mieć ślad od kuli.
00:38:24Chodź ze mną do domu,
00:38:28przekonamy się.
00:38:31Widocznie zaczynam ci się podobać
00:38:33na nowo, mój diapanazy, co?
00:38:35Chciałbyś zostać ze mną
00:38:37sam na sam.
00:38:39Jesteś taka ładna,
00:38:40jako widmo, Anastazio.
00:38:41Panowie wybaczą.
00:38:43Mój mi otwarcie.
00:38:43Nie, nie ma żadnego otwarcie
00:38:46kpić z kochanka własnej żony.
00:38:48Czy wuj?
00:38:49Czy wuj myśli,
00:38:50że ja bym pozwolił wujowi
00:38:51oddalić się z nią,
00:38:52choć na chwilę?
00:38:53Ja ją jedyny kochałem, naprawdę.
00:38:56Ani słowa więcej.
00:38:59Oto moja hipoteza.
00:39:04Zastrzeliłeś mnie
00:39:05śpiącą i to w dodatku
00:39:07śpiącą snem opiumowym.
00:39:09Dlatego cały czas myślałam,
00:39:10że umarłam od raka.
00:39:13Wszyscy mamy rację.
00:39:15Wszyscy jak tutaj czworo jesteśmy.
00:39:18No nie.
00:39:20To kobiety jak zechcą
00:39:21to wszystko człowiekowi
00:39:23wmówią.
00:39:24Widmo czy niewidmo.
00:39:26To jest piekielna rzecz.
00:39:28Ta kobieca inteligencja.
00:39:30Dobrze, dobrze, dobrze.
00:39:31Dosyć już tego wszystkiego.
00:39:32Teraz zawołaj dzieci.
00:39:34Dosyć tego brzdąkania.
00:39:35Chcę się z nimi zabawić.
00:39:36Jak dawniej w ogrodzie.
00:39:40Dobrze, Anastazio.
00:39:43Nie.
00:39:43Zawsze byłem pantoflażem.
00:39:46Chodźcie, dzieci.
00:39:49Mama przyszła.
00:39:50A ty, Ignacy,
00:39:52idź po dziennik
00:39:53i przeczytajcie go razem z diabciem.
00:39:55Rozumiesz?
00:39:57Słucham cię, Anastazio.
00:40:00Ale wiedz,
00:40:01że zajeździłaś mnie
00:40:02jak nędznego bałach.
00:40:04Nie śmiem cię prosić, Ani.
00:40:15Ale pozwól mnie także
00:40:16przeczytać ten dziennik.
00:40:18Ale tam nic o tobie nie ma.
00:40:20Będziesz się tylko wściekał.
00:40:21Niech przynajmniej wiem prawdę.
00:40:24Oto jest ten poetycki autosadyzm.
00:40:26Gdy nieszczęsty hipohondryku
00:40:28nie stanowczo się nie zgadzam.
00:40:33Mama, naprawdę będziesz się z nami bawić?
00:40:36A co za szczęście, mamuś?
00:40:38Jaka ty jesteś dobra!
00:40:40Wędrowali szepcy
00:40:43przez zielony las!
00:40:45Wędrowali szepcy
00:40:47przez zielony las!
00:40:49Wędrowali rypcium, rypcium
00:40:52i śpiewali.
00:40:53Rypcium, rypcium nie mieli
00:40:55wiekielczy, ale mieli tak.
00:40:59Wędrowali rypcium, rypcium
00:41:01i śpiewali.
00:41:01Powiedz, Aneta,
00:41:04czy to nie jest
00:41:05szczęście to wszystko?
00:41:06Dlaczego nie mógł być tak dawni?
00:41:12Dlaczego się tak wszystko
00:41:13strasznie zepsuło?
00:41:15Musisz żyć dla dzieci, wuju.
00:41:18Tylko dla dzieci.
00:41:20One są wprost cudowne, te małe.
00:41:24To jest prawdziwy cud,
00:41:26że one istnieją.
00:41:27O, miększy nawet niż to.
00:41:32Mam!
00:41:33Mam! Jest!
00:41:35Mam!
00:41:35Mam!
00:41:37Mam!
00:41:37No, teraz chciałam wam coś przeczytać.
00:41:40Napisałem pierwszy wiersz.
00:41:41Po długiej, o!
00:41:42Strażnie długiej przerwie.
00:41:44Czy mogę ci przeczytać, kuzynko?
00:41:45To tobie jest poświęcony.
00:41:46Raczej twojej pamięci.
00:41:48Czytaj, Jeziu.
00:41:49Czytaj nam wszystkim,
00:41:49nieszczęsny grafomanie.
00:41:51Tylko bądźcie wyrozumiali.
00:41:53Myślałem, że już nic nie napiszę.
00:41:54Bez wstępu w kuzynie.
00:41:56Ja w ciebie wierzę.
00:42:00A więc tytuł jest
00:42:01Wszystko było tak dobrze.
00:42:05A tak się wszystko popsuło.
00:42:09Świetny tytuł.
00:42:12Ale dalej.
00:42:12Siostrzyczki spijają z kieliszków jak na parstki
00:42:21bladozieloną truciznę.
00:42:26Straszliwy blady jad.
00:42:28Za chwilę umrą.
00:42:32Już w kurczach ściskają się garstki.
00:42:36Już szyjki gną się jak łodygi.
00:42:40Jedna główka zwisła jak
00:42:41więdnący kwiat.
00:42:44Jakiś listek przepłynął po czarnej wodzie.
00:42:50Ktoś przeszedł się szybko i zaraz wrócił.
00:42:53Po mroczniejącym ogrodzie
00:42:55już druga główka się słania.
00:42:59W złowieszczy i pełen kurczów cień.
00:43:02Za dworem na polach szarzeje
00:43:05kończy się smutny
00:43:07powszedni dzień.
00:43:11Przeleciał mały piesek.
00:43:14Powąchał trupki
00:43:15i zaraz się wściekł.
00:43:18Przebiegł mały człowieczek
00:43:20co ciastka na podwieczorek piekło.
00:43:22Płakał, gryzł paznokcie.
00:43:27Upaprany w cieście po łokcie.
00:43:29Panie Nimek!
00:43:30Pan Maszejko oprosi pana do kancelarii.
00:43:33Nie słyszysz, idiota, że pani czyta!
00:43:36Proś panu Maszejkę tutaj!
00:43:41Ojciec zacisnął pięści
00:43:43i zawiał dziko do Boga.
00:43:48Wszystkich ogarnęła potworna
00:43:51szara trwoga.
00:44:04A taki miał być przyjemny nastrój
00:44:08po podwieczorku.
00:44:10W małym, zacisznym,
00:44:14ukrytym w drzewach dworku.
00:44:18A to jest śliczne.
00:44:22To tak jak we śnie.
00:44:25Ja to bym chciała,
00:44:27żeby tak zawsze było.
00:44:29Ja także.
00:44:32Tylko ja powiem prawdę.
00:44:35Jezio jest głupi.
00:44:39On nic nie rozumie.
00:44:40Widzisz, ja płaczę.
00:44:46Ja, widmo, płaczę.
00:44:49Nie mam nawet chust.
00:44:51Widma zwykle nie płaczą.
00:44:54Nie, nie teraz.
00:45:09Niech kuzyn się umyje i ogoli.
00:45:12Z takim nawet mówić nie będę.
00:45:13Dzień dobry państwu, dzień dobry.
00:45:19Nie witam się z każdym z osobna.
00:45:22Więc co to?
00:45:23Pani dobrodziejka płacze.
00:45:25Wszystko będzie dobrze.
00:45:26Panie Nibeke.
00:45:28Odborsuczyłem własnoręcznie
00:45:30prawie wszystkie suki.
00:45:31Tylko
00:45:32w zalgonomieniu
00:45:33i z pifinie możemy sobie dać rady.
00:45:36Chyba je będzie zastrzeni.
00:45:37Panie Maszejko.
00:45:42Kozdroń przyznał się.
00:45:45Wiem, że pan ułatwiałeś romansy
00:45:47mojej żonie.
00:45:49Ale przebaczam panu,
00:45:50bo tylko pan może uratować
00:45:52moje suki od zboru zuczenia.
00:45:57Przebaczam wszystkim.
00:46:00I tylko jednego chcę
00:46:02naprawdę.
00:46:03żeby moje córki
00:46:08nie szczycili.
00:46:33A teraz posłuchajcie.
00:46:36A teraz posłuchajcie.
00:46:40A teraz posłuchajcie, jeżeli chcecie, żeby było ładnie, jeżeli chcecie, żeby było jak we śnie, zrobicie tak.
00:47:08Jak się ściemni, pójdziecie do spiżarni. Urszula da wam klucz, już z nią o tym mówiłam.
00:47:14Tam na środkowej półce, na prawo leży kluczyk. Tym kluczykiem otworzycie moją apteczkę, taką szafkę po lewej stronie.
00:47:21Na górnej półce stoi flaszka z brązowym płynem.
00:47:28Weźmiecie ją i wypijecie po połowie.
00:47:33Tylko żeby jedna, drugie nie skrzywdziła. Każda równa, dobrze?
00:47:38Dobrze, mamo. Dziękuję ci bardzo, że nam na coś takiego pozwalasz.
00:47:45Ja też. Tak bardzo ci dziękuję, mamo.
00:47:50Mamo, a czemu sama nie możesz nam tego dać?
00:47:57Nie mówmy już o tym.
00:47:58A teraz gońcie mnie! Szukajcie!
00:48:04Gońcie mnie! Bawimy się!
00:48:06Panie Nibek.
00:48:19Więc stanęliśmy na tym, jak to pan 18 stycznia pojechał na tę ekspedycję, to to zboże było po 148 za płót.
00:48:27No ja zbłaźniłem się wtedy strasznie, a nie chrzestnie.
00:48:33No dobrze, czytaj pan.
00:48:34Czytajcie?
00:48:35Czytajcie.
00:48:43Jestem znowu sama.
00:48:45No ja bym cię pojechał do miasteczka.
00:48:48Nie będzie go przez parę dni.
00:48:52I znowu to samo.
00:48:55Ignacy coraz mniej mi się podoba.
00:48:59Mimo to kocham go w pewien sposób.
00:49:01Psiu, krew.
00:49:03To zaczyna być nieprzyjemne dla mnie.
00:49:04Nie, no dlaczego?
00:49:05Czytaj pan, nie będzie mieć pretensji do niebożyczki.
00:49:09No dobrze, tylko żeby ona tu nie chodziła.
00:49:12Ja czuję jakieś nieszczęście w powietrzu.
00:49:13Wie pan, w dzień to jeszcze można zobaczyć.
00:49:15Ale w noc nie, ja tego nie czytam.
00:49:16Nie, dawaj pan.
00:49:17Nie, nie, nie, czytam.
00:49:20Czytam.
00:49:24Wrócił Diabcio.
00:49:27Jest tak wstrętny.
00:49:30Diabcio jest tak wstrętny,
00:49:33że nie mogę znieść dotknięcia jego ręki.
00:49:36Zosia ma gorączkę.
00:49:38Boje się szkarlatyny.
00:49:40Czy to nie kara za to, że kłamie?
00:49:45Błagam was, pozwólcie.
00:49:54Ona sama mi pozwoliła.
00:49:57No co, no.
00:49:58No może mam właściwie pozwolić, no.
00:50:02Nieboszczka kazała mi się przeplusić.
00:50:05Z panem Basiukowskim.
00:50:07Siaduj.
00:50:09Dawaj, dawaj, dawaj.
00:50:10Łuzynku.
00:50:11Zobacz, ja tylko te miejsca, gdzie jest on nie.
00:50:13O, to jej pismo.
00:50:19Marzec, kwiecień, maj.
00:50:24Jest, drugi maja.
00:50:26Przyjechał Jęzory.
00:50:28Jest jakimś kuzynem.
00:50:29Podoba mi się.
00:50:30Ale na nic sobie już nie pozwolę.
00:50:32Chociaż ostatni raz przed śmiercią
00:50:34mogłabym trochę użyć.
00:50:36Wiersze pisze Marne,
00:50:38chociaż coś tam się w nim widać kołaczy.
00:50:40Psiak, to nie bardzo przyjemne.
00:50:45Nie, no czytaj.
00:50:46Czytaj, ja ci nic złego nie zrobię.
00:50:49No, czemu właściwie wójny nie zabił?
00:50:52No dobrze, przyznam ci się, no.
00:50:55Zabić cię z nienacka nie mogłem,
00:50:58a bić się z tobą nie chciałem.
00:51:00No, bo co by się stało z dziećmi, rozumiesz?
00:51:03Zabiłbyś mnie na pewno.
00:51:05Scelałbyś pierwszy.
00:51:06I wtedy co?
00:51:08No, czytaj.
00:51:09No, zaraz, zaraz.
00:51:10Czytaj.
00:51:11Na ten początek to nic,
00:51:12ale tam dalej, jak już to wszystko się zaczęło.
00:51:14O, trzynasty piąty.
00:51:16Wczoraj późno w nocy był u mnie Jezio.
00:51:19Wzięłam ze sto pięćdziesiąt kropki Laudanu
00:51:21i zasnęłam,
00:51:23kiedy mi czytał swój poemat.
00:51:26Wmawią mi dzisiaj, że jestem jego kochanką.
00:51:28Śmieszni są ci poetnicy,
00:51:30pewno mu się przyśniłam.
00:51:31No, nie macie pojęcia, co wtedy było.
00:51:34Mało nie oszalałem.
00:51:36Miało być trochę szacunku
00:51:37dla moich siewy włosów.
00:51:43Nic, nic.
00:51:45Żadnej wzmianki, nic.
00:51:47O, piętnasty czerwca.
00:51:49Dziś zawlókł mnie Ignacy
00:51:51prawie gwałtem do maszejki.
00:51:54Tak się boi diabcia,
00:51:55że już nie przychodzi do mnie.
00:51:58Boi się też swego pokoju.
00:51:59Co na mniej z sztą zdradzała, podły tchórzu?
00:52:03Czytaj pan dalej.
00:52:04Ja wiem, co było piętnastego czerwca.
00:52:07Ja ją dalej kocham.
00:52:08I tylko strach zwycięża moją miłość.
00:52:11Uciekłam.
00:52:13Dostyć tych kłamstw.
00:52:15Chcę umrzeć czysta.
00:52:16Zostaje tylko opium.
00:52:18Nie będę kochanką Jezia.
00:52:20Dla niego samego i dla mnie.
00:52:21Widzicie?
00:52:24Ona mnie kochała.
00:52:25Ona mnie kochała.
00:52:26Mnie jednego.
00:52:27Mnie kochała.
00:52:27Ale ty jej nie kochałeś.
00:52:30Kochałem ją ja jeden.
00:52:34Ale to było dawno.
00:52:36Nie pisała jeszcze dzienników.
00:52:38Pan Maszejko!
00:52:40Prosimy nas w tej chwili
00:52:41do kancelarii mówić,
00:52:42że to coś bardzo ważnego.
00:52:43Zboże!
00:52:45162 za płucz!
00:52:51Mnie kochała.
00:52:53Mnie jednego.
00:52:55Wczoraj można.
00:53:13O Boże.
00:53:21Byłem tylko widmem.
00:53:24To ja byłem.
00:53:25Faktycznie byłem widmem.
00:53:29Tamten świat nie różni się niczym od tego.
00:53:32A w takim razie dlaczego istnieje?
00:53:35Czyż więc kłamać trzeba
00:53:36niezliczoną ilość wieków,
00:53:38aby dojść znów do tego samego punktu?
00:53:40Albo są zaświaty inne niż nasze życie,
00:53:45albo są głupstwem.
00:53:47Wymysłem nienasyconych życiem bydląt.
00:53:51Nie ludzi.
00:53:53Podłych bydląt.
00:53:53Tak.
00:53:55Tak, tak, tak.
00:53:56Po tysiąc kroć tak.
00:53:57I nic więcej być nie może.
00:54:00To wszystko jest złudzeniem.
00:54:04Kant.
00:54:05Schopenhauer.
00:54:07Nietzsche.
00:54:07Co za de Gręgolada myśli
00:54:11na jednej linii
00:54:13istotnych zwątpień we wszystko?
00:54:16Oczywiście są inne rzeczy.
00:54:18Cała matematyka i rasel.
00:54:20Ja nigdy tam nie dojdę.
00:54:21Nie mam do tego mózgu.
00:54:24Jestem jak ten król,
00:54:25który chciał być filozofem.
00:54:27I ten filozof, który chciał być królem.
00:54:28A właściwie jestem tylko poetą.
00:54:36Bez pieniędzy.
00:54:37W małym folwarku bogatych.
00:54:39I to nie bardzo bogatych krewnych.
00:54:46Co za nędza.
00:54:48Ja nędny pisarz,
00:54:53pisarz poeta,
00:54:56niedoszły student filozofii
00:54:57w odwiecznym czarnym berniturze.
00:55:03Przecież nie boję się niczego.
00:55:06Mógłbym wyzywać wszystkich przeciwko sobie.
00:55:09Jeśli tego nie robię,
00:55:10to dlaczego?
00:55:15Dlaczego tego nie robię?
00:55:16Bo jesteś zwykłym fantastą
00:55:19i poetnikiem żyjącym
00:55:20w rzeczywistym świecie.
00:55:22A nie, ja bój się.
00:55:23Nie boję się niczego.
00:55:27Dlaczego miałbym się bać akurat ciebie?
00:55:29Jesteś moja.
00:55:31Żywa czy umarła.
00:55:32Nikt ciebie tak nie kochał jak ja.
00:55:34Właśnie o tym
00:55:35chcę z tobą mówić.
00:55:39Czytałeś dziennik
00:55:39mimo mego zakazu.
00:55:42Przebaczę.
00:55:43To wszystko nieprawda.
00:55:48Dopiero teraz widzę,
00:55:49jak się kłamie,
00:55:49pisząc dziennie.
00:55:51Powiem prawdę.
00:55:54Nie uznaję cię jako artysty.
00:55:56To znaczy,
00:55:56nie ciebie właściwie,
00:55:57tylko w ogóle nie uznaję artystów.
00:55:59Może nie rozumiem ich tak, jak trzeba,
00:56:02ale przyznaję się to tak otwarcie.
00:56:03Nie chciałam być twoją.
00:56:09Nie chciałam cię przywiązywać do siebie fizycznie.
00:56:13W duchowe przywiązanie nie wierzę.
00:56:17Jestem kobietą.
00:56:19Jako widmo.
00:56:20Też jestem tylko kobietą.
00:56:23Powiedz.
00:56:26Kochałeś mnie naprawdę?
00:56:28Mów prawdę.
00:56:29Artyści to także rodzaj widm,
00:56:32tylko tu, na ziemi.
00:56:34Więc mów prawdę.
00:56:35Między nami,
00:56:36widmami
00:56:36nie może być kłamstwa.
00:56:38Czy kochałeś mnie?
00:56:40Kocham tylko ciebie, Ani.
00:56:44Nie zawsze będę kochać.
00:56:49Niech nie odchodzę z twoim kłamstwem.
00:56:52Jestem tu ostatni raz.
00:56:53Nie kłam.
00:56:54Niech twoje usta,
00:56:55których sama nigdy nie całowałam,
00:56:56powiedzą prawdę.
00:56:57Kochałeś mnie.
00:56:58Ale to jest...
00:57:00prawda.
00:57:01Jakie to wszystko wstrętne.
00:57:04Dziękuję.
00:57:07A teraz wiedz,
00:57:09że jeśli całowałeś mnie
00:57:11i byłam twoją,
00:57:14wiedz, że tak było.
00:57:16Jeśli...
00:57:17nawet sama o tym nie wiem.
00:57:19Było tak, jak dla ciebie było.
00:57:22Jesteś dzielny, jesteś silny.
00:57:23Dlatego cię kocham.
00:57:25Nie dla twoich wierszy.
00:57:26Dla nas ludzi...
00:57:28Dla widm też...
00:57:35Wiersze są niczym.
00:57:37Zostań, proszę cię.
00:57:46Kocham cię.
00:57:49Kiedy odejdziesz, to wszystko
00:57:51stani się takim małym
00:57:52i obrzydliwym.
00:57:56Świat tego nie przeżyje.
00:57:57Aneta idzie.
00:57:59Nie jestem zazdrosna.
00:58:06Widma nie są zazdrosne
00:58:07i zawsze mówią prawdę.
00:58:09Nawet widma kobiet.
00:58:14Kochaj ją
00:58:15i bądź szczęśliwy.
00:58:17Przepraszam cię, kuzynie,
00:58:21ale czemu klęczysz tak samotny,
00:58:23jak gdybyś
00:58:23bił przed kim pokłony?
00:58:26Tam jest mój pokój.
00:58:28Szukam spilki od krawata.
00:58:30Upadła mi i nie mogę jej znaleźć.
00:58:32Czekaj.
00:58:33Ja ci pomogę.
00:58:38Aneta.
00:58:40Ani.
00:58:42Jesteś jedyną kobietą,
00:58:44która kiedykolwiek mi się podobała.
00:58:45Bo od wczoraj nie mogę
00:58:47dać sobie ze sobą rady.
00:58:51Kocham cię
00:58:52i podobasz mi się wściekle.
00:58:54Ja wiem, kim jesteś.
00:58:55Wczoraj poznałem cię,
00:58:56kiedy grałaś.
00:58:58A ogoliłeś się przynajmniej?
00:59:03Tak.
00:59:04Jesteś gładki.
00:59:07Jesteś młody.
00:59:09Jesteś ładny.
00:59:11I ten twój
00:59:12wierszyk
00:59:14podobał mi się bardzo.
00:59:16Dla ciebie go tylko napisałem.
00:59:19Tylko dla ciebie.
00:59:21To przez ciebie
00:59:21stałem się na nowo artystą.
00:59:24Dedykowałeś go.
00:59:25Kocham cię.
00:59:27Dedykowałeś go
00:59:28widmłciotki.
00:59:30Tak.
00:59:31Tak.
00:59:31I ta dedykacja pozostanie dalej.
00:59:34Ale nowy zbiór,
00:59:35który napiszę
00:59:35będzie poświęcony tylko tobie.
00:59:38A może wszystkim mówisz to co chwila?
00:59:40Kocham cię.
00:59:46Kocham cię.
00:59:49Kocham cię.
00:59:50Kocham cię.
00:59:50Mój mój mój mój mój.
00:59:51No!
01:00:21No!
01:00:33Teraz pijmy.
01:00:35Wszystko będzie jak we śnie.
01:00:38Boję się czegoś.
01:00:41Nie wiem, co to jest.
01:00:43Nie bój się, głupia jesteś.
01:00:45Mama tak kazała.
01:00:48Ale co oni tam robili?
01:00:50Całowali się.
01:00:52Ja to się nigdy nie chcę całować, to brzydkie.
01:00:56Pij pierwsza, Amelka, starsza jesteś.
01:00:58Nie, ty pij pierwsza.
01:01:03Ja chciałabym jednak wiedzieć, jak to się całują ludzie.
01:01:06Kożkie.
01:01:08Ale dobre.
01:01:10Pij.
01:01:12Teraz wszystko będzie jak we śnie.
01:01:16Kożkie.
01:01:17Ale dobre.
01:01:18Pij.
01:01:19Teraz wszystko będzie jak we śnie.
01:01:22Wszystko jedno.
01:01:23Mama tak kazała musi być tak dobrze.
01:01:24Tak mi dobrze teraz.
01:01:28Tak mi twardnieje szyja.
01:01:30Widzę jakieś potwory.
01:01:32Ale są dobre.
01:01:34Tak się.
01:01:36Tak się o mnie ocierają.
01:01:38Tak się o mnie ocierają.
01:01:40Tak się o mnie ocierają.
01:01:42Zosia.
01:01:43Ja się boję.
01:01:44Zosia.
01:01:45Ja się boję.
01:01:46To było takie gorzkie.
01:01:47To nic.
01:01:48Chodź tu.
01:01:49Chodź tu.
01:01:50To nic.
01:01:51Chodź tu.
01:01:52Tak mi twardnieje szyja.
01:01:53Tak mi twardnieje szyja.
01:01:54Widzę jakieś potwory.
01:01:55Ale są dobre.
01:01:58Tak się.
01:02:00Tak się o mnie ocierają.
01:02:08Zosia.
01:02:09Ja się boję.
01:02:12To było takie gorzkie.
01:02:13To nic.
01:02:15Chodź tu.
01:02:17Chodź tu.
01:02:23Tak mi dziwnie.
01:02:29Głowę mam jak na patyku.
01:02:36Nie myśl.
01:02:39Zaraz wszystko będzie jak we śnie.
01:02:47Teraz nie jest dobrze.
01:02:55Wszystko mi się tak jakoś pochyla.
01:02:59Sama nie wiem gdzie.
01:03:03Pocałuj mnie, Zosia.
01:03:17Słyszę jakieś dzwoneczki.
01:03:30Takie malutkie, malutkie.
01:03:35Chyba są srebrne.
01:03:40Tak.
01:03:43Już się zaczyna sen.
01:03:45Niech Urszula tu postawi.
01:04:13A druga tu.
01:04:16Nie gotee.
01:04:18...
01:04:20KONIEC
01:04:50Tak was zmęczyło poranne szukanie grzybów
01:05:00Moje aniołki
01:05:05Śpicie?
01:05:08Moje aniołki
01:05:09Moje Jerzy, moje Sylwia
01:05:12Moje świetlane duszeczki
01:05:16Żebyście wywiedziały, jak ja was kocham
01:05:21Gdybyście mogły chociaż chwilę o tym wiedzieć
01:05:26A nie dowiecie się o tym nigdy
01:05:31Żadne dziecko nic nie wie o miłości, jaki mają do niego rodzice
01:05:37Nawet nie powinno wiedzieć
01:05:41Zepsuło o to życie aż do końca
01:05:46Ciężar uczyć
01:05:50Jest coś okropniejszego
01:05:54Anastazja też je kochała
01:05:59Ma swój sposób
01:05:59Zwróćcie się
01:06:03Urszula przygotowała dla was nowy gatunek ciastka
01:06:11Marcelin miesza ciasto aż od południa
01:06:16Zbudźcie się
01:06:22Zosia
01:06:24Ona jest dziwna
01:06:29On jest dziwna
01:06:38Ona jest dziwna
01:06:40On żył
01:06:43Żyją!
01:06:47RATUNKU!
01:06:50RATUNKU!
01:06:58Boże!
01:07:00I ty możesz!
01:07:03Teraz, kiedy zborze jest po 162 za put
01:07:08i mógłby być bogatym człowiekiem,
01:07:11zapewnić im wszystko!
01:07:13Boże!
01:07:37Tylko co były ze mną u nas, Patsyż?
01:07:40Zdrowe i żywe.
01:07:43Co to jest?
01:07:46To jest coś niepojętego.
01:07:48To ona.
01:07:50Anastazja.
01:07:51Ja teraz rozumiem to, co kiedyś mówiła.
01:07:55Za późno.
01:07:57Nienawidzę i pogardzę tobą.
01:07:59Ty morderczyni własnych dzieci.
01:08:00Które byś uwiódł, gdyby nie przyjechała Aneta.
01:08:05Kocham cię.
01:08:06To tak jak z tymi sukami w powierzyńcu.
01:08:07Aldona i Fifi są nie do odborsuczenia.
01:08:08Trudno, panie dobrodziko.
01:08:09Panie Nibek!
01:08:10Panie Nibek!
01:08:11Chciałem dać panienkom spróbować te ciastka!
01:08:12Nie widzi ich, że panienki nie żyją?
01:08:13Nie żyją!
01:08:14Rozumiesz?
01:08:15Wy skropku jakiś!
01:08:17Żegnaj Ignacy.
01:08:18Na zawsze.
01:08:19Na zawsze.
01:08:20Na zawsze.
01:08:21Na zawsze.
01:08:22Na zawsze.
01:08:23Na zawsze.
01:08:24Nie widzi ich, że panienki nie żyją?
01:08:26Nie żyją!
01:08:27Rozumiesz?
01:08:28Wy skropku jakiś!
01:08:40Żegnaj Ignacy.
01:08:41Na zawsze.
01:08:42Na zawsze.
01:08:43Na zawsze.
01:08:54Wszystko się skończyło.
01:09:04On się zastrzelił.
01:09:06I co z tego?
01:09:07Tym lepiej dla niego i dla nas.
01:09:10Ja to rozumiem.
01:09:15Ale nic nie czuję.
01:09:16No nie trzeba czuć.
01:09:19Ja też wszystko rozumiem, ale nie czuję nic.
01:09:22Kolacja podana!
01:09:26Tak jest.
01:09:28Kolacja na stole.
01:09:31Nie ma już widm między nami.
01:09:33Są tylko trupy i ludzie żyjący.
01:09:39Zaczynamy nowe życie.
01:09:41Jakiś listek przepłynął po czarnej wodzie.
01:09:53Ktoś przeszedł się szybko i zaraz wrócił po mroczniejącym ogrodzie.
01:09:58Przeleciał mały piesek, powąchał trupki i zaraz się wściekł.
01:10:14Przebiegł mały człowieczek, co ciastka na podwieczorek piekło.
01:10:17Płakał, gryzł paznokcie, upaprany w cieście po łokcie.
01:10:25O taki miał być przyjemny nastrój po podwieczorku.
01:10:44W małym, zacisznym, ukrytym w drzewach do worku.
01:10:51W małym, zaczęłam się w drzewach do w roku.
01:11:21W małym.
01:11:51Muzyka
01:12:21Muzyka