- 6/2/2025
Category
🎥
Short filmTranscript
00:00:00Dzisiaj nawet cygara nie można zapalić, żeby nie pomyśleć o pożarze.
00:00:12Coś okropnego.
00:00:30Czasem też siadamy, ale zawsze czujni i niestrudzeni, my patrujemy na słów dwojemy.
00:00:56Czy odsłodziło się to, co zagryźnie, niech będzie za płaszno na pogaszenie tego, co łatwo panie.
00:01:07Och, i tak szybko się rozprześcienę, ale nie wszystko czuje, jak poprawne to los nieodwracalne.
00:01:19Mianem losu jest coś innego, ale nie pytaj o przyczynie.
00:01:26Niszcząca miasta i potwórna jest formata ludzka, nazwyk ludzka.
00:01:38Muzyka
00:02:03Jasne, tak.
00:02:10Panie Biederman.
00:02:14Panie Biederman.
00:02:16Powinno ich się powywieszać.
00:02:18Czy nie powtarzam tego od zawsze?
00:02:20Kolejne podpalenie.
00:02:22I znowu ta sama historia.
00:02:23Wypisz, wymaluj.
00:02:24Znowu jakiś domokrążca zagnieździł się na strychu.
00:02:27Niewinny domokrążcy.
00:02:29Powinno ich się wszystkich powywieszać.
00:02:31Panie Biederman.
00:02:32Co znowu?
00:02:33On tu jest.
00:02:34Kto?
00:02:35Jakiś domokrążca, co chce z panem porozmawiać.
00:02:37Nie ma mnie w domu.
00:02:38Tak mu powiedziałam już godzinę temu.
00:02:40On twierdzi, że pana zna.
00:02:43Nie mogę tego człowieka wyrzucić za drzwi.
00:02:44Nie mogę.
00:02:45Dlaczego nie?
00:02:46On jest silniejszy.
00:02:49Niech przyjdzie jutro do mojego biura.
00:02:51On nie chce płynu do włosów.
00:02:53Tylko czego?
00:02:55Ludzkiego potraktowania.
00:02:57Niech mu pani powie, że jeśli natychmiast się nie wyniesie,
00:03:00wyrzucę go własnoręcznie za drzwi.
00:03:02Ludzkiego potraktowania.
00:03:05Niech poczeka na zewnątrz, ale niech mi nikt nie wchodzi do domu.
00:03:08Mówiłem to pani już ze sto razy.
00:03:13Dobry wieczór.
00:03:17Pańskie cygaro, pani Biederman.
00:03:18Co to ma znaczyć?
00:03:22Wyraźnie powiedziałem służącej, żeby pan poczekał na zewnątrz.
00:03:26Jak to tak, wie pan, bez pukania?
00:03:29Nazywam się Szmicz.
00:03:32Józef.
00:03:33Szmicz.
00:03:33Czego pan sobie życzy?
00:03:35Niech się pan nie obawia, nie jestem domokojąścym.
00:03:37Tylko kim?
00:03:39Zapaśnikiem.
00:03:41To znaczy byłem.
00:03:42A teraz?
00:03:43Bezrobotny jestem.
00:03:45Ale niech się pan nie obawia, nie szukam pracy.
00:03:47Przyszedłem, bo pada deszcz.
00:03:49Tu jest cieplej.
00:03:51Mam nadzieję, że nie przeszkadzam.
00:03:52Wali pan?
00:03:54To straszne, panie Biederman, kiedy ktoś jest w mojej postury.
00:03:57Wszyscy się mnie boją.
00:03:59No, tak.
00:04:00Dziękuję.
00:04:03Krótko i węzłowato, czego pan sobie życzy?
00:04:06Nazywam się Szmicz.
00:04:07To już pan powiedział.
00:04:09Jestem bezdomny.
00:04:11Chce pan chleba.
00:04:13Jeśli nie ma pan nic innego.
00:04:16Może wina?
00:04:17O, chleba i wina.
00:04:19Ale tylko jeśli nie przeszkadzam, panie Biederman.
00:04:22Anno!
00:04:25Proszę przynieść drugi kieliszek.
00:04:27Dobrze.
00:04:29I trochę chleba.
00:04:30I jeśli to panience nie robi różnicy, odrobinę masła.
00:04:34Trochę sera albo zimnego mięsiwa, czy czegoś w tym rodzaju.
00:04:37Co tam akurat panienka ma?
00:04:40Dobrze.
00:04:41Panienko, tylko proszę sobie nie robić kłopotu.
00:04:49Powiedział pan służącej, że pan mnie zna.
00:04:51Oczywiście, panie Biederman.
00:04:53Skąd?
00:04:54Wyłącznie z najlepszej strony.
00:04:56Wczoraj wieczorem w knajpie, przy pańskim stałym stoliku, ja siedziałem w kącie, pan mnie zauważył.
00:05:02Cała knajpa miała uciechę za każdym razem, jak walił pan pięścią w stół.
00:05:08Co takiego mówiłem?
00:05:10Same słuszne rzeczy.
00:05:12Powinno się ich powywieszać, wszystkich co do jednego.
00:05:14Im szybciej, tym lepiej.
00:05:15I był bez pokój.
00:05:16To znaczy, tych podpalaczy.
00:05:18Proszę, proszę.
00:05:21Potrzeba nam takich ludzi jak pan, panie Biederman.
00:05:26Właśnie takich ludzi nam potrzeba.
00:05:28Z pewnością, ale...
00:05:30Nie ma żadnego ale, panie Biederman.
00:05:33Pan jest jeszcze przyzwoitym człowiekiem.
00:05:35Z pewnością, ale...
00:05:36Pan ma jeszcze odwagę cywilną.
00:05:38Z pewnością.
00:05:39Pan ma jeszcze sumienie.
00:05:41To nie jest takie oczywiste, panie Biederman.
00:05:45W cyrku, w którym walczyłem na przykład, i dlatego widzi pan ten cały cyrk, potem się spalił.
00:05:52Nasz dyrektor na przykład pytał, a po co mi sumienie?
00:05:56A, to dosłownie.
00:05:58To, czego potrzebuję, żeby dać sobie radę ze swoimi bestiami, to jest pejcz.
00:06:02No, wie pan.
00:06:03Dosłownie takim był człowiekiem.
00:06:05Sumienie?
00:06:07Śmiał się?
00:06:08Jeśli ktoś ma sumienie, to przeważnie nieczyste.
00:06:11Świeć, panie, nad jego duszą.
00:06:13Czy to znaczy, że on nie żyje?
00:06:20Spalił się.
00:06:21Ze wszystkimi swoimi rópieciami.
00:06:23Nie rozumiem, co ta dziewczyna robi tak długo.
00:06:30Mam czas.
00:06:31Zresztą i tak nie ma pan wolnego łóżka w domu.
00:06:33Służąca już mi powiedziała.
00:06:37Czemu pan się śmieje?
00:06:38Niestety, ani jednego wolnego łóżka.
00:06:41No tak mówią wszyscy, ledwie pojawi się jakiś bezdomny.
00:06:44A przecież ja wcale nie chcę łóżka.
00:06:47Nie?
00:06:48Nie.
00:06:49Przywykłem do spania na podłodze, mój ojciec był węglarzem.
00:06:52No, ale...
00:06:53Nie ma żadnego, ale, panie Biderman.
00:06:57Mówię.
00:06:59Pan nie jest z tych, co to w knajpie są mocni w gębie, bo mają Pietra.
00:07:04Ja panu wierzę.
00:07:06Tak mówią wszyscy, proszę pana.
00:07:08Niestety.
00:07:10Ale panu, panie Biderman, wierzę na słowo.
00:07:16Do czego to doprowadzi, jeśli człowiek przestanie wierzyć drugiemu człowiekowi?
00:07:20Jeden bierze drugiego za podpalacza, tylko nieufność na tym świecie.
00:07:26A pan wierzy, że jest jakieś dobro w ludziach.
00:07:31I w panu też.
00:07:33Może nie mam racji?
00:07:36Jest pan pierwszym człowiekiem w tym mieście, który kogoś mojego pokroju nie traktuje po prostu jak podpalacza.
00:07:43Tu jest popielniczka.
00:07:50W dzisiejszych czasach większość ludzi nie wierzy w Boga, tylko w straż pożarną.
00:07:55Co pak, co przez to powiedzieć?
00:07:58Prawdę.
00:07:59O, dziękuję panienko.
00:08:08Ho, ho, ho, ho, ho.
00:08:16Panienko, ale zapomniała pani o musztarcie.
00:08:20Proszę jeść.
00:08:26Nie wszędzie panie Biderman tak przyjmują człowieka, mówię panu.
00:08:30Przeżyłem już różne rzeczy.
00:08:33Ledwie człowiek naszego pokroju pojawi się w drzwiach.
00:08:36Człowiek bez krałata, bezdomni, głodny, mówią proszę, proszę siadać.
00:08:39A za plecami wzywają policję.
00:08:42Co pan o tym sądzi?
00:08:43Przecież ja pytam o dach nad głową.
00:08:45Nic więcej.
00:08:47Dzielny zapaśnik, który walczył całe życie, a tu taki pan, który jeszcze nigdy nie walczył, chwyta takiego jak ja za kołnierz.
00:08:52No jak to pytam?
00:08:54Pytam mnie pan i odwracam się.
00:08:55Odwracam się tylko po to, żeby na niego spojrzeć.
00:08:57A on już ma złabany bark.
00:08:59Tak to już jest, mój panie, w dzisiejszych czasach.
00:09:03Zdrowie.
00:09:04Postarczy otworzyć jakąkolwiek gazetę.
00:09:06Znowu podpalenie i znowu ta stara historia.
00:09:10Wypisz, wymaluj.
00:09:10Kolejny domokrążca prosi o dach nad głową, a na zajutrze rano dom stoi w płomieniach.
00:09:16Proszę tutaj.
00:09:17Tak, widzę.
00:09:18Niech pan czyta.
00:09:20Wodo.
00:09:21Poproszę.
00:09:21Powinno być trochę cieplejsze.
00:09:26Proszę bardzo.
00:09:27Dziękuję.
00:09:31Przypuszczacie, że to podpalenie zostało zaplanowane i wykonane tą samą metodą, co ostatnio.
00:09:37To niesłychane.
00:09:38No, dlatego, widzi pan, nie czytuje gazet.
00:09:43O?
00:09:43Przecież piszą to samo.
00:09:44Ale przecież to nie jest żadne rozwiązanie, żeby tak po prostu nie czytać gazet.
00:09:48Ostatecznie trzeba przecież wiedzieć, co od człowieka czeka.
00:09:51A po co?
00:09:53No, tak, po prostu.
00:09:54No, to tak nadejdzie, panie Biderman.
00:09:56O, dziękuję, panienko.
00:10:01Sąd Boży.
00:10:02Jak to sąd Boży?
00:10:03Nic ja wiem.
00:10:04Panie Biderman.
00:10:05Co znowu?
00:10:06Pan Knechtling chciałby z panem porozmawiać.
00:10:08Knechtling, teraz Knechtling nie ma mowy.
00:10:10Mówi, on pana w ogóle nie rozumie.
00:10:12A po co miałbym nie rozumieć?
00:10:13Ma chorą żonę i troje dzieci.
00:10:14Panie Knechtling, niech mi pan łaskawie da spokój do diabła, albo niech pan sobie weźmie adwokata.
00:10:27Wypraszam sobie takie zachowanie z powodu jakiegoś wymówienia.
00:10:31To śmieszne, tym bardziej, że w dzisiejszych czasach są takie ubezpieczenia, jak jeszcze nigdy w dziejach ludzkości.
00:10:37Tak, proszę sobie wziąć adwokata.
00:10:39Ja też wezmę adwokata.
00:10:41Udział w wynalazku.
00:10:42Niech pan odkręci kurek od gazu, albo niech pan sobie weźmie adwokata, jeżeli pan nas stać na to, żeby wygrać albo przegrać proces.
00:10:49Proszę, proszę, proszę.
00:10:51Panie Knechtling, przepraszam, ale mam gościa.
00:10:56Pan wybaczy na to.
00:10:57O, panie Biderman, przecież jest pan u siebie.
00:11:01Smakuje panu?
00:11:03Kto by pomyślał, że to jeszcze istnieje?
00:11:05Kto by pomyślał w dzisiejszych czasach?
00:11:09Musztarda?
00:11:10To, że nie chwycił mnie pan za kołnierz.
00:11:13I nie wyrzucił na ulicę, na deszcz.
00:11:17Właśnie tego nam potrzeba, wie pan?
00:11:19Ludzkiego traktowania.
00:11:24Panie Schmidt,
00:11:25niech pan nie myśli, że jestem potworem.
00:11:27No, trochę.
00:11:27Bo tak właśnie twierdzi ten Knechtling.
00:11:30Panie Biderman,
00:11:32gdyby pan był potworem,
00:11:34nie użyczyłby mi pan
00:11:35dzisiejszej nocy schronienia pod swoim dachem.
00:11:37Co to, policja?
00:11:41Moja żona, proszę za mną.
00:11:50Panie Schmidt, ale pod jednym warunkiem.
00:11:52Żadnych hałasów.
00:11:53Moja żona jest chora na serce.
00:11:55Proszę za mną, proszę.
00:11:56Co, ale pana?
00:12:05A gdzie jest mój mąż?
00:12:08Anno.
00:12:10No my nie jesteśmy aż takimi kołtunami.
00:12:12Muszę się pani spotykać z ukochanym.
00:12:15No ale nie życzę sobie,
00:12:16żeby przyjmowała go pani w naszym domu.
00:12:18Ale ja nie mam ukochanego pani Biderman.
00:12:20No a czy jest ten
00:12:21bordzewiały Robert
00:12:23tuż obok naszych drzewi wejściowych?
00:12:31Tu jest wyłącznik.
00:12:45Jeśli będzie panu zimno,
00:12:47gdzieś tu zdaje się,
00:12:48jest stare futro.
00:12:50Ale cicho,
00:12:52cicho na miłość boską.
00:12:53Niech pan zdejmie buty.
00:13:00Panie Schmidt,
00:13:02proszę mi przysiąc,
00:13:04że naprawdę nie jest pan podpalaczem.
00:13:06Ale przysiędź!
00:13:06Nie chcą pani Bichni.
00:13:20wypatrujemy,
00:13:35nasłuchujemy,
00:13:36czy aby dochy naszego miasta
00:13:41nie zajęły się ogniem?
00:13:45Który podmy straszne, że miasta
00:13:49każdy wie, że czu mamy,
00:13:53wystarczy zadzwonić.
00:13:57tam ktoś kaszle.
00:14:13Gottlieb, słyszysz?
00:14:14Mężczyźni, weźmie taki tabletkę na sen i chrapie.
00:14:25jest godzina czwarta.
00:14:27Jest godzina czwarta.
00:14:29Promień słońca,
00:14:31rzęsa boskiego oka,
00:14:34raz jeszcze rozpala dzień.
00:14:37Na dna, panie,
00:14:40na żywo wiosna,
00:14:42Pana dom.
00:14:53To nie jest podpalacz.
00:14:55Ale skąd wiesz?
00:14:57Sam go przecież o to zapytałem.
00:15:00A w ogóle, czy na tym świecie
00:15:01nie dałoby się myśleć o czym innym?
00:15:03Zwariować można z wami
00:15:05i z waszymi podpalaczami.
00:15:06Nie krzycz na mnie.
00:15:08Nie krzyczę na Ciebie, Babet.
00:15:09Krzyczę ogólnie.
00:15:11Muszę iść.
00:15:13Jeżeli każdego będziemy brać za podpalacza,
00:15:15do czego to dojdzie?
00:15:16Trzeba mieć trochę zaufania, Babet.
00:15:19Ale Ty słuchasz serca.
00:15:20Ja nie mogę spać całą noc.
00:15:23Ja dam mu śniadanie,
00:15:24ale potem pozwól się go.
00:15:26Zrobię to.
00:15:27Tylko wiesz, tak uprzejmie,
00:15:28żeby go nie urazić.
00:15:31Muszę iść do adwokata.
00:15:32Poczekaj, poczekaj.
00:15:37Tak.
00:15:40O, dziękuję.
00:15:42A dlaczego zwolniłaś Knechlinga?
00:15:45Bo go już nie potrzebuje.
00:15:46No ale zawsze byłeś z niego zadowolony.
00:15:48No i to właśnie Knechling chce wykorzystać.
00:15:51Domaga się udziałów jako wynalazca,
00:15:53chociaż doskonale wie,
00:15:54czym jest nasz płyn do włosów.
00:15:55Towarem, nie wynalazkiem.
00:15:57Naiwniacy, którzy smarują łysinę naszym płynem,
00:16:01mogliby równie dobrze użyć do tego własnego moczu.
00:16:05Potliw.
00:16:06Ale to prawda.
00:16:08Wykończę tego Knechlinga.
00:16:11Dzień dobry.
00:16:12Dzień dobry państwu.
00:16:16Panie Szmyt.
00:16:17Proszę mi mówić po imieniu.
00:16:20Jestem Józef.
00:16:21Dla przyjaciół Zep.
00:16:24Panie Szmyt, moja żona porozmawia z panem.
00:16:27Ja muszę niestety wyjść.
00:16:31Wszystkiego dobrego.
00:16:32Wszystkiego dobrego.
00:16:34Gotliwie.
00:16:34No co?
00:16:42Przecież pani mąż ma na imię Gotli, prawda?
00:16:46A jak się panu spało?
00:16:48Dziękuję.
00:16:49Zmarzłem.
00:16:51Ale pozwoliłem sobie skorzystać z futra.
00:16:53O, pańskie śniadanie czeka.
00:16:56Wow.
00:16:57To musi się pan porządnie najeść.
00:17:00Z pewnością ma pan przed sobą długą drogę.
00:17:02Jak to?
00:17:03Zje pan jajko na miękko?
00:17:05Dwa.
00:17:06A no!
00:17:07Widzi pani?
00:17:08Już czuję się jak u siebie.
00:17:11Pozwolę sobie usiąść.
00:17:12Dwa jajka na miękko.
00:17:14Oczywiście.
00:17:14Trzy i pół minuty.
00:17:16Oczywiście.
00:17:17Panienko!
00:17:19Dzień dobry.
00:17:21Dzień dobry.
00:17:23Ale panienka na mnie patrzy do diabła.
00:17:27Tak, to by mnie raz, dwa, wyrzuciła na wyżczy.
00:17:30No panie Szmyt.
00:17:32Słucham.
00:17:33Powiem szczerze.
00:17:34A co to pani drży?
00:17:36Panie Szmyt.
00:17:38Coś panią niepokoi?
00:17:41No to jest ser, a tu jest marmolada.
00:17:46Dziękuję.
00:17:48Co się dzieje?
00:17:50Ach, chciałaby się pani mnie pozbyć.
00:17:53Nie, panie Szmyt, nie.
00:17:57To znaczy tak, bym tego nie ujęła.
00:17:59Bierze mnie pani za podpalacza.
00:18:02No ale niech mnie pan źle nie zrozumie.
00:18:04Boże, co ja takiego powiedziałam?
00:18:06Ja nie chciałam pana urazić słowu honoru.
00:18:10Wprowadził mnie pan w zakłopotanie.
00:18:13Panie Szmyt, kto tu mówi o podpalaczach?
00:18:16Przecież ja się wcale nie uskarżam na pańskie maniery.
00:18:20Wiem, że brak mi manier.
00:18:23Ale nie panie Szmytst, nie o to mi chodzi.
00:18:25Człowiek, który mlaska.
00:18:27No na nonsens.
00:18:28Ciągle mi powtarzali w sierocińcu.
00:18:30Szmyt, nie mlaskaj!
00:18:32O Boże, pan mnie źle zrozumiał.
00:18:36Pójdę.
00:18:38Ja uraziłam pana.
00:18:41Proszę pana, no niech pan nie wychodzi.
00:18:43Ja nie chciałam pana urazić.
00:18:46Przecież ja nie powiedziałam, a nie słowa o tym, że pan mlaska.
00:18:49To nie pani wina, że brak mi manier.
00:18:52Mój ojciec był węglarzem.
00:18:54Skąd ktoś taki jak ja miałby wziąć maniery?
00:18:59Głód, chłód to dla mnie nic takiego, ale...
00:19:02Brak mi kształcenia, brak kultury, brak manier.
00:19:05No rozumiem.
00:19:07Pójdę.
00:19:08No ale dokąd?
00:19:10Na deszcz.
00:19:11Panie Szmytst, no niech pan się tak na mnie nie patrzy.
00:19:15Pański ojciec był węglarzem, ja rozumiem.
00:19:18To na pewno miał pan trudne dzieciństwo.
00:19:20Żadnego nie miałem.
00:19:22Miałem siedem lat.
00:19:24Kiedy umarła moja mamusia.
00:19:28Ależ sep.
00:19:29Ależ sep.
00:19:31Jeszcze coś?
00:19:33Drogi panie, przecież ja pana wcale nie wyrzucam.
00:19:37Ja nie powiedziałam tego, pan mnie naprawdę źle zrozumiał.
00:19:40To jest straszne.
00:19:41W ogóle, co ja mam zrobić, żeby pan mnie uwierzył?
00:19:45Sep, niech pan je.
00:19:48Za kogo nas pan bierze?
00:19:50Ja nie zauważyłam, żeby pan laskał.
00:19:57To prawda, pani nigdy mnie nie wyrzucała.
00:19:59Nie mówmy o tym.
00:19:59Proszę, proszę o wybaczenie.
00:20:03No bym może źle panią zrozumiałe.
00:20:05A dobra, to jajko?
00:20:09Ja trochę zamieńcie.
00:20:12Bóg zapłać.
00:20:13No, Willi mówi tak.
00:20:16Prywatne czynienie dobra już nie istnieje.
00:20:18W dzisiejszych czasach nie ma szlachetnych ludzi.
00:20:21Wszystko upoestwowione.
00:20:23Nie ma ludzkich ludzi, tak mówi.
00:20:26Dlatego widzi pani, świat schodzi na pszty.
00:20:30O, dopiero zrobi oczy, jak dostanie takie śniadanie, Willi.
00:20:35A kim jest Willi?
00:20:39Uuu, ma kulturę.
00:20:41Co ma pani zobaczy?
00:20:42Był kelnerem w metropolu.
00:20:45Bo z naszy, zanim metropol się spalił.
00:20:49Spalił się?
00:20:50Ober kelnerem.
00:20:57No kto to?
00:20:59Jakiś pan.
00:21:00No i czego chce?
00:21:01Mówi, że jest z ubezpieczeń od ognia i że musi obejrzeć dom.
00:21:04Ona sobie frag.
00:21:10Willi!
00:21:11Ja, ja, ja, ja!
00:21:14Ja, ja, ja!
00:21:16No, oj, ty...
00:21:18Znowu nastała noc, czuwa mi bied.
00:21:30Znowu nastała noc, czuwa mi bied.
00:21:32Bardziej ślepy od ślepca jest twórz.
00:21:36Drżąc w nadziei, że to nie zło.
00:21:39Nie poprzednie po traktowaniu, ach zburzone strachem.
00:21:46Nadzieje ma, że będzie noże, aż będzie za późno.
00:21:57Biada!
00:22:00A jak on wpadnie na pomysł, żeby wezwać policję, co wtedy?
00:22:04Po co mnie obywać policjami?
00:22:05A dlaczego nie?
00:22:06Bo sam łamię prawo.
00:22:08Zresztą każdy obywatel łamie prawo.
00:22:14Ściśle mówiąc od pewnego poziomu dochodów.
00:22:25Otworzyć!
00:22:26Otworzyć!
00:22:28No, to to mi nie pachnie śniadaniem.
00:22:32Otwierać mnie natychmiast!
00:22:33Otwierać mnie natychmiast!
00:22:37Tak nim go jeszcze nie widziałem.
00:22:38Toc, toc, toc, toc, toc.
00:22:42Panie Schmidt!
00:22:43Dzień dobry, panie Biederman!
00:22:45Dzień dobry!
00:22:46Mam nadzieję, że ja przeszkadzam panu ten głupi hałas.
00:22:49Panie Schmidt!
00:22:50Panie Szmyc!
00:22:51Znaczy, już więcej nie powtórz.
00:22:52Niech pan opuści mój dom.
00:22:54Powtarzam, niech pan opuści mój dom.
00:22:56Kiedy?
00:22:56Natychmiast.
00:22:57Jak to?
00:22:57Inaczej moja żona, ja jej nie powstrzymam.
00:23:00Wezwie policję.
00:23:01Naprawdę?
00:23:01I to natychmiast.
00:23:03Na co pan czeka?
00:23:05Bez dyskusji.
00:23:06Przez nic nie mówię.
00:23:07Panie Szmyc, jeśli pan myśli, że przystanę na wszystko tylko dlatego, że pan jest zapaśnikiem.
00:23:13Taki hałas przez całą noc.
00:23:15Proszę wyjść.
00:23:16Proszę wyjść, mówię.
00:23:17Proszę wyjść.
00:23:19Proszę.
00:23:20Takim go jeszcze nie widziałem.
00:23:24Nazywam się Eisenring.
00:23:27Panowie.
00:23:28Wilhelm Maria Eisenring.
00:23:31Jak to, panowie, jak to?
00:23:33Jest was nagle dwóch i to tak bez pytania?
00:23:36Widzisz, no mówiłem ci.
00:23:38No przecież tak się nie robi.
00:23:39Tobie brak maniek.
00:23:41To oburzające.
00:23:42No widzisz, no mówiłem mu.
00:23:43A może nie mówiłem?
00:23:46Co panowie sobie właściwie wyobrażają?
00:23:48No, w końcu to ja jestem właścicielem tego domu.
00:23:51Pytam, co panowie sobie właściwie wyobrażają?
00:23:53No odpowiadaj, jak cię pan pyta.
00:24:00Wili to przyjaciel.
00:24:02I co z tego?
00:24:03Chodziliśmy razem do szkoły.
00:24:05No i co?
00:24:05No i tak sobie pomyślałem, żeby wili...
00:24:08Co?
00:24:09Nic nie pomyślałeś.
00:24:11Nic nie pomyślałeś.
00:24:12Panie Bitterman.
00:24:14Ja doskonale pana rozumiem.
00:24:16Wszystko jest w porządku.
00:24:17No ale przecież...
00:24:18Coś ty sobie w ogóle wyobrażał, że taki gospodarz, co sobie da wejść na głowę?
00:24:25Sep w ogóle nie zapyta?
00:24:27Ani słowem.
00:24:28Sep.
00:24:29Ani słowem.
00:24:30No i potem się dziwisz, że cię wyrzucają na ulicę.
00:24:33No widzisz.
00:24:34Moja żona nie spała pół nocy przez ten hałys.
00:24:36A co panowie właściwie tu robią?
00:24:47Co do diabła mają znaczyć te beczki?
00:24:54Tutaj proszę.
00:24:56Co to jest?
00:24:59Beczki.
00:25:00Skąd się one tu wzięły?
00:25:02Wili.
00:25:04Ty wiesz skąd one się tu wzięły?
00:25:07Mają napis import.
00:25:10Cały strych pełen beczek.
00:25:13Jedna przy drugiej wręcz.
00:25:15Jedna przy drugiej.
00:25:16Rzeczywiście.
00:25:17Co pan chce przez to powiedzieć?
00:25:19Sep się troszeczkę przeliczył.
00:25:21To 12 na 15 metrów mówiłeś.
00:25:24A przecież cały ten strych nie ma nawet 100 metrów kwadratowych.
00:25:27Wiesz, nie mogę zostawić swoich beczek na ulicy.
00:25:30Chyba mnie pan rozumie, panie Biderman.
00:25:32Niczego nie rozumiem.
00:25:33Tutaj, panie Biderman, tu jest napisane.
00:25:35Brak mi słów.
00:25:36Tu jest napisane skąd one są.
00:25:39Tutaj.
00:25:39Po prostu brak mi słów.
00:25:45Benzyna.
00:25:48Czy to prawda, panowie?
00:25:50Czy to prawda?
00:25:51Napis na tej beczce.
00:25:56Proszę o benzyna.
00:25:58Czy panowie myślą, że ja nie umiem czytać?
00:26:02Benzyna.
00:26:02Co jest w tych beczkach, panowie?
00:26:11Benzyna.
00:26:12Niech panowie nie żartują, dobrze?
00:26:14Pytam po raz ostatni.
00:26:16Co jest w tych beczkach?
00:26:18Wiecie panowie równie dobrze jak ja, że benzyny nie trzyma się na strychach.
00:26:24Proszę.
00:26:25Proszę.
00:26:25Niech panowie sami powąchają.
00:26:30Czy to jest benzyna, czy nie?
00:26:33Proszę odpowiedzieć.
00:26:36Jest.
00:26:36Jest.
00:26:37Bez wątpienia.
00:26:41Cały mój strych pełen benzyny.
00:26:44I dlatego, panie Biderman, nie palimy tu papierosów.
00:26:47Moja żona dostanie zawału, jak to usłyszy.
00:26:50No widzisz?
00:26:50I niech pan nie mówi ciągle.
00:26:53Widzisz?
00:26:57Poproszę go.
00:26:58Oczywiście.
00:27:02A o co chodzi, panie wachmistrzu?
00:27:07Służbowo, panienko.
00:27:11Panie Biderman!
00:27:14Panie Biderman!
00:27:15Panie Biderman!
00:27:18Panie Eisenin.
00:27:19Eisenin.
00:27:20Panowie, jeśli natychmiast panowie nie wyniosą tych beczek z mojego domu, powtarzam, natychmiast...
00:27:25Wezmie pan policję.
00:27:27Tak!
00:27:27Widzisz?
00:27:28Proszę pana!
00:27:29To było moje ostatnie słowo.
00:27:32Które?
00:27:33Nie zamierzam tolerować benzyny na moim strychu.
00:27:37Już idę!
00:27:41Tu pan jest, panie Biderman.
00:27:43Nie musi pan schodzić, ja nie zabiorę panu dużo czasu.
00:27:47Dzień dobry.
00:27:48Dzień dobry.
00:27:49Dzień dobry.
00:27:50Dzień dobry.
00:27:50Dzień dobry.
00:27:51Ja w sprawie wypadku.
00:27:53O, że mój.
00:27:54Starszy mężczyzna, którego żona twierdzi, że pracował u pana jako wynalazca, otruł się dziś w nocy gazem w swojej kuchni.
00:28:04Knechtling.
00:28:04Johan, zamieszkały przy rozgase 11.
00:28:11Znał pan takiego?
00:28:15Ja?
00:28:15Może wolałby pan, żebyśmy porozmawiali w cztery oczy.
00:28:19Tak.
00:28:19To chyba nie obchodzi pracowników, prawda?
00:28:22Nie.
00:28:23Panowie, jeśli ktoś będzie mnie szukał, jestem na policji.
00:28:27Zrozumiano?
00:28:28To jest.
00:28:28Niedługo wracam.
00:28:30Chodźmy.
00:28:30Panie Miedermann.
00:28:38A co pan trzyma w tych beczkach?
00:28:42Ja?
00:28:44Jeśli wolno spytać.
00:28:45Płyn do włosów.
00:28:52Hormo-flor!
00:28:54Świat mężczyzn odetchnie!
00:28:57Hormo-flor!
00:28:59Wypróbujesz dzisiaj!
00:29:01A nie pożałujecie.
00:29:02Hormo-flor!
00:29:04Hormo-flor!
00:29:09Czy on nie żyje?
00:29:12Tak.
00:29:15Dusza, człowiek.
00:29:23Mówiłem ci.
00:29:24Ale o śniadaniu ani słowa.
00:29:27Takim go jeszcze nie widziałem.
00:29:29Masz spłonki?
00:29:31Takim go jeszcze nie widziałem.
00:29:33Promień słońca, rzęsa boskiego oka, po raz kolejny rozjaśnianie.
00:29:46Nic się nie stało, śpiącemu miastu.
00:29:51Chwała nam!
00:29:52Nadal nic!
00:29:53Chwała nam!
00:29:54Mędrcem jest człowiek i panem nad niejednym zagrożeniem, kiedy obserwuje i wyciąga wnioski.
00:30:04Skupiony dostrzeże pierwsze oznaki nieszczęścia na czas.
00:30:08O ile zechce.
00:30:09A jeśli nie zechce.
00:30:12Człowiek, który całą swoją wiedzę o zagrożeniu czerpia z gazet czytanych przy śniadaniu, nie potrafi pojąć, że dziać może się coś.
00:30:20Właśnie teraz?
00:30:21Pod jego własnym dachem?
00:30:22Niechętnie pojmuję to, co niekomplikowane.
00:30:27To, co oczywiste.
00:30:30To, co niesłychane.
00:30:32To, co jest taktywne.
00:30:36Takszówka!
00:30:38Takszówka!
00:30:41O co chodzi?
00:30:43Bioda!
00:30:44Czego państwo sobie życzą?
00:30:45Bioda!
00:30:46To już państwo powiedzieli.
00:30:47To przykro jest bioda!
00:30:49Jak to?
00:30:50Nazbyt podejrzane, naszym zdaniem, jest to, co było zakryte, a teraz ukazało się naszym oczom.
00:30:56I twoim.
00:30:59Zagrożenie ogniem.
00:31:00Jak to pojąć?
00:31:03Na strychu beczki pełne benzyny?
00:31:05Co to pana obchodzi?
00:31:07Proszę mnie przepuścić.
00:31:09Muszę iść do adwokata.
00:31:10Czemu chcecie ode mnie?
00:31:12Jestem niewinny.
00:31:15Czy to ma być przesłuchanie?
00:31:18Proszę mnie przepuścić.
00:31:19Nigdy nie przystoi chórowi być sędzią nad obywatelami, którzy działają.
00:31:27Chór, który przygląda się z zewnątrz, łatwiej rozumie zagrożenia.
00:31:31Bioda!
00:31:33Naprawdę nie wiem, czego pan sobie życzy.
00:31:35W Gottliebie Biederman!
00:31:36Jak wytłumaczysz to, że je tolerujesz?
00:31:40Te beczki pełne materiałów łatwopalnych.
00:31:42Jak wytłumaczę?
00:31:43Co sobie myślisz, Gottliebie Biederman?
00:31:45Wiedząc, jak łatwopalny jest świat.
00:31:47Co myślę?
00:31:48Jestem wolnym obywatelem.
00:31:50Mogę myśleć, co chcę.
00:31:51Mam prawo nawet nic nie myśleć, pomijając to, co dzieje się pod moim dachem.
00:31:55W końcu to ja jestem właścicielem tego domu.
00:31:57A więc, dlaczego panowie nie pozwalają mi przejść?
00:32:06Ja chcę mieć tylko spokój, nic więcej.
00:32:10A co się tyczy tych dwóch panów, to jeśli każdego człowieka będziemy uważać za podpalacza,
00:32:16to jak kiedykolwiek ma być lepiej.
00:32:19Na miłość boską trzeba mieć trochę zaufania, trochę dobrej woli.
00:32:22Ja nie mogę przez cały czas się bać.
00:32:27Panowie myślą, że dzisiejszej nocy zmrużyłem oko, choćby na pięć minut.
00:32:31Nie jestem głupi.
00:32:32Benzyna to benzyna.
00:32:34Przychodziły mi do głowy najstraszniejsze myśli.
00:32:37Wszedłem na stół, żeby nasłuchiwać, a potem na szafę,
00:32:41żeby przyłożyć ucho do sufitu, ale oni chrapali.
00:32:44Chrapali!
00:32:46Raz wstałem już na schodach, w piżamie.
00:32:49Wściekły.
00:32:50O mały włos byłbym obudził tych dwóch łajdaków
00:32:54i wyrzucił ich na ulicę razem z tymi ich beczkami.
00:32:59Własnoręcznie, bezwzględnie, w środku nocy.
00:33:03Własnoręcznie.
00:33:05Tak.
00:33:07Bezwzględnie.
00:33:09Tak.
00:33:10W środku nocy.
00:33:12O mały włos byłbym to zrobił, gdyby nie przyszła moja żona w obawie, że się przeziębie.
00:33:17O mały włos byłbym ich wyrzucił.
00:33:19Znowu to samo.
00:33:23Jak mam to rozumieć?
00:33:25Spędził noc bezcenną.
00:33:27Czy to możliwe, że oni nadużywają dobroci obywatela?
00:33:31Nabrał podejrzeń?
00:33:32Jak to?
00:33:34Zaprawdę kto to jest obywatelowi, który choć twardy w interesach,
00:33:38ale poza tym dusza człowiek z chęcią jest gotów czynić dobro.
00:33:42Tam, gdzie mu wygodnie.
00:33:44Mając nadzieję, że dobro pochodzi z dobrogoszności,
00:33:48myli się niebezpiecznie.
00:33:50Co panowie chcą przez to powiedzieć?
00:33:52Bo nam się zdawało, że śmierdzi benzyną.
00:33:57Przepraszam, ale ja nic nie czuję.
00:33:59Miana nam.
00:34:00Wyraźnie przywychł do tego smorodu.
00:34:02Miana nam.
00:34:03I proszę nie siać defetyzmu i nie powtarzać w chłuko.
00:34:06Miana nam.
00:34:09O, taksówka.
00:34:11Taksówka na mnie czeka.
00:34:12Panowie wybaczą.
00:34:14Ten, kto boi się zmian bardziej niż nieszczęścia,
00:34:40jak poradzi sobie w obliczu nieszczęścia.
00:34:43O, o, o.
00:34:44O, o.
00:34:46O, o.
00:34:48O, o.
00:34:49O, o.
00:34:50O, o.
00:34:51O, o.
00:34:52O, o.
00:34:53O, o.
00:34:54O, o.
00:34:55O, o.
00:34:56O, o.
00:34:57O, o.
00:34:58O, o.
00:34:59O, o.
00:35:00O, o.
00:35:01O, o.
00:35:02O, o.
00:35:03O, o.
00:35:04O, o.
00:35:05O, o.
00:35:06O, o.
00:35:07O, o.
00:35:08O, o.
00:35:09To mówię.
00:35:11No ale gęś.
00:35:13Gęś, tak, gęś.
00:35:15Gottliebie, dlaczego ty zdejmujesz marynarkę?
00:35:17I krawat?
00:35:19Posłuchaj.
00:35:21Jeśli złożę doniesienie na tych dwóch facetów,
00:35:23to wiem, że zrobię sobie z nich wrogów.
00:35:33Wystarczy jedna zapałka,
00:35:35a nasz dom stanie w płomieniach.
00:35:37I co będziesz z tego miała?
00:35:39Jeśli zaś będę chodził tam na górę i zapraszał ich,
00:35:41to póki będą przyjmować moje zaproszenia...
00:35:43No to co?
00:35:45Póty będziemy przyjaciółmi.
00:35:47Ej, babet, babet.
00:35:55Anno!
00:35:57Dla pani informacji dzisiaj nie ma pani wychodnego.
00:35:59Będziemy mieli gości.
00:36:01Proszę nakryć stu na cztery osoby.
00:36:03Wejdź!
00:36:05Wejdź!
00:36:11Wejdź!
00:36:13Dzień dobry, pani Biederman!
00:36:15Pan pozwoli?
00:36:17Jak pan spał?
00:36:19Dziękuję, marnie.
00:36:21Ja też.
00:36:23Nie chciałbym przeszkadzać.
00:36:25Panie Biederman, przecież pan jest u siebie.
00:36:27Nie chciałbym się narzucać.
00:36:29Gdzie nasz przyjaciel?
00:36:31Sepp?
00:36:33Pracuje biedaczysko.
00:36:35Nie chciał wyjść bez śniadania.
00:36:39Wysłałem go, żeby zdobył wełnę drzewną.
00:36:43Wełnę drzewną?
00:36:45Wełnę drzewną.
00:36:46Wełnę drzewną?
00:36:47Wełna drzewna najlepiej niesie iskry.
00:36:51Chciał pan coś powiedzieć.
00:36:53Znowu nas pan wyrzuca.
00:36:55W środku nocy skończyły mi się tabletki nasenne.
00:36:59Dotarło do mnie, że panowie tu na górze nie mają toalety.
00:37:07Mamy rynnę.
00:37:09No tak, tak.
00:37:11Może chcieliby panowie się umyć albo wykąpać?
00:37:15Proszę spokojnie korzystać z mojej łazienki.
00:37:19Czemu kręci pan głową?
00:37:21No i gdzie on ją dał?
00:37:22Co?
00:37:23Nie widział pan gdzieś spłonki?
00:37:27Łazienką się pan nie martwi, panie Biederman, serio.
00:37:30W więzieniu też nie było łazienek.
00:37:33W więzieniu?
00:37:36A to...
00:37:39Sepp nie powiedział panu, że ja wyszedłem z więzienia?
00:37:44Nie.
00:37:47Zawsze by tylko o sobie gadał.
00:37:49Ale są tacy ludzie, co poradzić.
00:37:52Miał tragiczne dzieciństwo.
00:37:54A pan, panie Biederman miał tragiczne dzieciństwo?
00:38:00Bo ja nie.
00:38:01Ja to mały głos nie poszedłem na studiach.
00:38:03Ojciec chciał, żebym został prawnikiem.
00:38:05Pani Eisering, nie spałem całą noc. Zapytam więc wprost, czy w tych beczkach naprawdę jest benzyna?
00:38:17Nie ufa nam pan?
00:38:18Tylko pytam.
00:38:20Panie Biederman.
00:38:24Też zapytam.
00:38:28Otwarcie.
00:38:30Za kogo nas pan ma?
00:38:32Proszę nie myśleć, że nie znam się na żartach, ale panowie mają takie poczucie humoru, że sam nie wiem.
00:38:42Uczymy się.
00:38:43Czego?
00:38:44No obrazanie w żart to jeden z trzech najlepszych kamuflaży.
00:38:47Zaraz po sentymentalnej gadce.
00:38:49No czyli to, co tam Sebo powiada.
00:38:51Dzieciństwo u węglarzy w lesie, dom sierot, cyrk, no i tak dalej, nie i tak dalej.
00:38:57No ale najlepszym, najpewniejszym, najpewniejszym kamuflażem pozostaje czysta i naga prawda.
00:39:14Dziwne, prawda?
00:39:16Nikt w nią nie wierzy.
00:39:18Nikt w nią nie wierzy.
00:39:22Nikt w nią.
00:39:26Syf!
00:39:28Syf!
00:39:31Ja nie wiem, gdzie on się tak długo podziewa.
00:39:34Przecież wełna drzewna to nie jest żaden problem.
00:39:40Mam nadzieję, że go nie przydupili.
00:39:42Przydupili?
00:39:44Dlaczego to pana tak bawi?
00:39:49Przydupili.
00:39:51Fascynujące.
00:39:53Jak z całkiem innego świata.
00:39:55W naszych kręgach, wie pan, rzadko kogo przydupiają.
00:40:00Bo w pańskich kręgach mało kto kradnie wełnę drzewną.
00:40:05Przecież to jasne, panie Biedermann.
00:40:07To jest właśnie różnica klasowa.
00:40:09No bzdur.
00:40:10Chyba nie chce mi pan powiedzieć.
00:40:12Nie wierzę w różnice klasowe.
00:40:15Na pewno pan zauważył, panie Eisenling.
00:40:17Nie jestem staroświecki.
00:40:19Wręcz przeciwnie.
00:40:21Czyż nie jesteśmy wszyscy, czy biedni, czy bogaci, dziećmi tego samego stwórcy?
00:40:27Czy my, pan i ja, nie jesteśmy ludźmi z krwi i kości?
00:40:34Nie opowiadam się za całkowitym zrównaniem, rozumie się.
00:40:39Dzięki Bogu zawsze będą jednostki solidne i mniej solidne.
00:40:43Ale dlaczego nie podamy sobie dłoni?
00:40:47Trochę, trochę dobrej woli do diabła.
00:40:51Trochę idealizmu, trochę.
00:40:54I wszyscy mielibyśmy spokój i ład.
00:40:57Zarówno biedni, jak i bogaci.
00:40:59Nie uważa pan?
00:41:00Nie uważa pan?
00:41:02Czy...
00:41:03Myślę, szczerze mówiąc...
00:41:04O, bardzo o to proszę.
00:41:06Ale nie weźmie pan tego za zbyt.
00:41:08Im szczerzej, tym lepiej.
00:41:11Myślę, jeśli mam być szczery, to nie powinien pan tutaj palić.
00:41:20Panie Biederman, oczywiście ja nie zamierzam panu niczego nakazywać.
00:41:23No przecież to jest, przecież to jest pański dom, panie Biederman.
00:41:28No ale sam pan rozumie.
00:41:30Dziękuję.
00:41:32O, tu leży.
00:41:38Panie Eisenwing, co pan właściwie robi przez cały czas?
00:41:45Jeśli mogę spytać, co tu właściwie jest?
00:41:48Spłonka.
00:41:50No a o, a to ląd.
00:41:54Sepp mówi, że teraz są jeszcze lepsze.
00:41:57No tylko, że tak, nie ma ich w arsenałach.
00:42:00A w naszym przypadku kupno nie wchodzi w rachumę.
00:42:03Wszystko, co ma coś wspólnego z wojną jest strasznie drogie.
00:42:07Mówi pan ląd?
00:42:08Tak, ląd wybuchowy.
00:42:10Gdyby mi to pan przytrzymał, panie Biederman, tutaj...
00:42:16Żebym ja sobie mógł...
00:42:17O, tu wymierzyć.
00:42:23Przyjacielu, żarty na bok.
00:42:25Ale tylko chwilkę, panie Biederman.
00:42:27O, i dziękuję serdecznie, panie Biederman.
00:42:29Bardzo dziękuję.
00:42:30Ha!
00:42:32Nie, Willi.
00:42:34Nie zapędzi mnie pan w kozi róg.
00:42:37Nie mnie.
00:42:39Kiedy pan tak mówi, doskonale rozumiem, dlaczego od czasu do czasu ląduje pan w areszcie.
00:42:44Nie wszyscy, przyjacielu, nie wszyscy mają tyle poczucia humoru, co ja.
00:42:48Trzeba umieć znajdować tych właściwych.
00:42:55Ludzie bez poczucia humoru będą tak samo zgubieni, jak już się zacznie, niech się pan nie obawia.
00:43:00Co się dzieje, panie Biederman?
00:43:06Uuu, ale mi pan z blan...
00:43:10Ach, wiem, wiem, to ten zapach, no tak.
00:43:14Jak ktoś jest nieprzyzwyczajony do tego, no, zapachu benzyny, ja otworzę okno.
00:43:20Ale...
00:43:30Jeśli jest pani... panią Knechtning...
00:43:39To nie ma żadnego sensu, pan Biederman nie chce mieć z panią nic wspólnego.
00:43:44Tak powiedział.
00:43:48Proszę nie wstawać.
00:43:51Ale...
00:43:53Proszę sobie nie robić nadziei.
00:43:58Panie Biederman?
00:44:00Co to jest znowu policja?
00:44:02Proszę pana!
00:44:03No i co, i to nie jest państwo policyjne?
00:44:05Panie Biederman!
00:44:06Już idę!
00:44:08Panie Eisenhink, czy lubi pan gęś?
00:44:14Gęś?
00:44:15Gęś, tak, gęś.
00:44:17Czy lubię?
00:44:19Ja?
00:44:20A jak to?
00:44:21Nadziewaną kasztanami.
00:44:24I do tego czerwona kapusta.
00:44:26Oczywiście!
00:44:27Otóż, moja żona i ja, a właściwie przede wszystkim ja, pomyślałem sobie, jeśli pan ma ochotę, nie chciałbym się narzucać, ale jeśli pan ma ochotę, panie Eisenhink, to zapraszam na miłą kolację.
00:44:45Pana i Sepa.
00:44:48Dzisiaj.
00:44:50Woli pan jutro?
00:44:52Jutro to zdaje się już nas tu nie będzie, ale dzisiaj, no...
00:44:55Dlaczego nie? Panie Biederman, z miłą chęcią!
00:44:58Powiedzmy o siódmej? Umowa stoi?
00:45:02Stoj!
00:45:03Możesz wyjść, doktorku.
00:45:12Słyszałeś?
00:45:13Musimy iść na kolację.
00:45:15Znaczy, sebia.
00:45:16Ty tu będziesz czuwał, żeby tu nikt nie wszedł i nie palił, rozumiesz?
00:45:19Aż przyjdzie czas.
00:45:20Czasami to sobie zadaje pytanie, co ty właściwie z nami tutaj robisz, doktorku? Skoro nie kręcą cię iskry, pożary, trzask ognia, dymy i krzyki ludzi,
00:45:35i popiół, naprawiacz świata. Ja to was nie lubię, akademików, no ale ty to wiesz, ja ci to powiedziałem.
00:46:04Z wami to żadna przyjemność.
00:46:08Ludzie wasze o pokroju dorobimy jakąś ideologię.
00:46:12No i zawsze tacy po wasze.
00:46:16Niewiele więcej potrzeba do zdrady.
00:46:23No więc, gdzie tu przyjemność?
00:46:34Mój mąż zamówił gęś, a ja mam ją uprawić.
00:46:36Mój mąż zamówił gęś.
00:46:40Mój mąż zamówił gęś, a ja mam ją upiec, żebyśmy zaprzyjaźnili się z tymi tamtakuszy.
00:46:55Jest sobota wieczór, a ja nie mogę pozbyć się takiego dziwnego przeczucia, że może te dzwony naszego miasta biją tak po raz ostatni.
00:47:14Ja nie wiem, czy on zawsze ma rację, bo on już raz coś takiego powiedział.
00:47:26Oczywiście, że to łajdaki, ale jeśli sobie zrobię z nich wrogów, no to już po naszym płynie do włosów.
00:47:32Ja znam mojego Gottlieba. On jest zbyt dobruduszny. Po prostu zbyt dobruduszny.
00:47:50Anno!
00:47:52Właśnego głosu człowiek nie słyszy.
00:47:54Niech pani zamknie to okno.
00:48:02A, pani Knechtling.
00:48:06Ponieważ jak pani widzi, nie mam czasu, żeby zajmować się zmarłymi.
00:48:11Jak powiedziałem, proszę zwrócić się do mojego adwokata.
00:48:21Powiedziałem, prosta, domowa kolacja.
00:48:24Co mają znaczyć te idiotyczne kandelabry?
00:48:27Przecież zawsze ich używamy, pani Biederman.
00:48:29Prosta i domowa, mówię, bez ekstrawagancji.
00:48:34Te miseczki z wodą do diabła, te podstawki pod sztućce.
00:48:40No wszystko to.
00:48:41Srebro tylko, srebro i kryształy.
00:48:44Co oni o nas sobie pomyślą?
00:48:47Nie widzi pani, że włożyłem moją najstarszą bonżurkę, pani?
00:48:51Niech pani włoży jakiś zwykły sweter.
00:48:53Nie, nóż do drobiu proszę zostawić, przyda się.
00:48:57Ci dwaj panowie mają się czuć jak u siebie.
00:49:00Gdzie korkociąg?
00:49:02Tutaj.
00:49:04Nie mamy czegoś zwyklejszego?
00:49:06W kuchni, ale jest zardzewiały.
00:49:08Nie go pani przyniesie.
00:49:10A to co to jest?
00:49:11Do wina.
00:49:12Srebro.
00:49:14Zawsze to mamy.
00:49:15Potrzebujemy go przecież, proszę pana.
00:49:17Potrzebujemy.
00:49:19Co to znaczy potrzebować?
00:49:21To czego potrzebujemy?
00:49:24To człowieczeństwo.
00:49:26Braterstwo.
00:49:28Przecz tym.
00:49:30A co pani tu niesie do niebo?
00:49:32Serwetki.
00:49:33Z Adamaszku.
00:49:34Innych nie mamy.
00:49:35Jest mnóstwo plemion, które żyją bez serwetek.
00:49:38Ludzie.
00:49:39Jak my.
00:49:44Zastanawiam się do czego w ogóle potrzebny jest nam obrós.
00:49:47Żadnych różnic klasowych.
00:49:49Żadnych różnic.
00:49:50Gottliebie?
00:49:51Co ma znaczyć ten wieniec?
00:49:55No zamówiliśmy go.
00:49:57No i co ty na to Gottliebie?
00:49:58Oni przysyłają nam go tutaj.
00:49:59A przecież jasno im napisałam adres.
00:50:02Adres Knechlinków.
00:50:03Czarno na białym.
00:50:06A ta szarfa.
00:50:07Nie no wszystko jest na opak.
00:50:09Szarfa? Jak to?
00:50:11A chłopak, który go przyniósł mówi, że rachunek wysłali do pani Knechlink.
00:50:18Naszemu niezapomnianemu.
00:50:20Gottliebowi Bittermanowi.
00:50:23Nie przyjmiemy tego.
00:50:25Nie ma mowy.
00:50:26Niech to zmienią.
00:50:27Nie nerwuj mnie Babet.
00:50:28Mam inne zmartwienia.
00:50:29Do diabła nie mogę być wszędzie.
00:50:33Precz z tym obrusem.
00:50:35Anno!
00:50:36Niech mi pani pomoże.
00:50:39I jak powiedziałem, nie będziemy podawać do stołu.
00:50:45Po prostu wejdzie pani bez pukania
00:50:51i postawi pani brytfannę po prostu na stół.
00:50:55Brytfannę.
00:50:56Tak.
00:50:57Proszę.
00:50:58Od razu całkiem inny nastrój.
00:51:01Drewniany stół.
00:51:02Nic więcej.
00:51:04Jak podczas ostatniej wieczerzy.
00:51:07Proszę pan, czyli mam przynieść gęś po prostu w brytfannie?
00:51:11Tak.
00:51:12A jakie wino mam przynieść?
00:51:13Sam przyniosę.
00:51:14Proszę pana.
00:51:15Co znowu?
00:51:17Ale ja nie mam takiego swetra, jak pan mówi.
00:51:20Takiego zwykłego, żeby pomyśleli, że należę do rodziny.
00:51:23Niech go pani weźmie od mojej żony.
00:51:25Żółty czy czerwony?
00:51:26Nie chcę widzieć czepka ani fartuszka.
00:51:28Zabrać te kandelabry!
00:51:32A!
00:51:34Niech pani dopilnuje, żeby nie było tu takiego idealnego porządku.
00:51:36No proszę bardzo.
00:51:37Idę do piwnicy!
00:51:40Niech pani dopilnuje, żeby to nie było takiego idealnego porządku.
00:51:45No proszę bardzo.
00:51:49Dobry wieczór panienko.
00:51:59Jak to nie ma wełny drzewnej?
00:52:01Skonfiskowano, policyjnie. Środek Ostrożności.
00:52:04Kto posiada lub sprzedaje wełnę drzewną bez pozwolenia policji,
00:52:08będzie aresztowany. Środki Ostrożności w całym kraju.
00:52:12Masz jeszcze zapałki?
00:52:13Nie.
00:52:15Ja też nie.
00:52:17Jego trzeba będzie poprosić.
00:52:20Biedermana?
00:52:22Tylko żebyśmy nie zapomnieli.
00:52:27Ale zapach!
00:52:30Bakuły!
00:52:31Słyszałaś?
00:52:34On mówi, pakuły, pakuły, palą się jeszcze lepiej.
00:52:39To ma być żart?
00:52:41Pakuły, wiesz czym są pakuły.
00:52:43No tak.
00:52:44Nie masz tak rozpoczucia humoru.
00:52:47No to proszę Cię mi to wytłumacz.
00:52:50Proszę.
00:52:52Dziś rano Willi mówi, że posłał Sepa, żeby ten ukradł wełnę drzewną.
00:52:58Wełnę drzewną. To rozumiesz?
00:52:59A teraz ja pytam Sepa, no i co z tą wełną drzewną? Na co on mi odpowiada, że nie udało mu się zdobyć wełny drzewnej, ale za to pakuły. Rozumiesz? A Willi mówi, pakuły palą się jeszcze lepiej.
00:53:15To ma być śmieszne?
00:53:18Panowie, napijmy się.
00:53:20Pani Schmidt, czy to prawda, że przyniósł Pan na nasz stryk bakuły?
00:53:24Będziesz się śmiała, Babelta.
00:53:27Dzisiaj, przed południem, Willi i ja mierzyliśmy nawet razem ląd.
00:53:36Ląd?
00:53:37Ląd wybuchowy.
00:53:40Teraz poważnie Panowie, co to wszystko ma znaczyć?
00:53:46Czy Panowie słyszą poważnie? Nie daj się nabrać babet. Mówiłem Ci, nasi przyjaciele mają swoiste poczucie humoru. Inne kręgi, inne dowcipy, zawsze to mówiłem.
00:54:00Teraz by jeszcze tylko brakowało, żeby mnie poprosili o zapałki.
00:54:04Zdrowie, zdrowie. Za naszą przyjaźń.
00:54:13W naszym domu nikt nie podaje do stołu. Proszę się częstować Panowie. Proszę. Ja już nie mogę.
00:54:25Ser, bez sergieli. Wiesz jak dają. Pani Gęś, Madame, jest wyborna.
00:54:31Cieszę się, dziękuję. Właściwie to brakuje tu tylko obrusu.
00:54:37Gotliwie słyszysz?
00:54:39A nie, żebym coś sugerował, ale taki biały obrus, wie Pan, za damaszku, a na nim srebro.
00:54:45A no. A damaszek w kwiaty, ale białe. Białe, takie wie Pan, jak szron na szybie.
00:54:51A nie, żebym coś sugerował Panie Biderman. Nie, nie.
00:54:56Już w więzieniu też nie było obrusu.
00:54:58A no. Gdzie się ta dziewczyna podziewa?
00:55:00I Pan siedział w więzieniu?
00:55:02A no proszę natychmiast przynieście obrusu.
00:55:04Oczywiście.
00:55:06Jeśli ma Pani coś takiego, jak miseczki do mycia palców.
00:55:09Oczywiście.
00:55:11No może to Pani uzna za dziecinne, Madame.
00:55:14Ale właśnie tacy są ludzie z ludu.
00:55:17Na przykład Sepp, który spędził dzieciństwo u węglarzy i tak dalej i tak dalej.
00:55:23I nigdy w swoim życiu nie widział podstawki pod szczytcem.
00:55:26O.
00:55:27Widzi Pani, to jest marzenie jego zmarnowanego życia.
00:55:30Taki stół z kryształami i srebrami.
00:55:34Gotliwi, ale my mamy to wszystko.
00:55:37To nie musi być.
00:55:38Bardzo proszę.
00:55:40A skoro ma Pani serwetki, no to proszę je podać.
00:55:43Pan Biderman powiedział...
00:55:45Proszę je podać.
00:55:48Bardzo proszę.
00:55:50Mam nadzieję, że nie weźmie mi Pani tego za złe.
00:55:52No po prostu kiedyś się wychodzi z więzienia, wie Pani całe miesiące bez kultury.
00:56:02Ty wiesz co to jest?
00:56:05Co?
00:56:06Jeszcze czegoś takiego na oczy nie widział.
00:56:09Aha.
00:56:10To Ada Maszek.
00:56:15Co ja mam teraz z tym zrobić?
00:56:19Stop!
00:56:22A no, a gdzie są podstawki pod szczytce?
00:56:28Pan kazał...
00:56:29Przynieś je tu.
00:56:30Pan kazał je zabrać.
00:56:32Teraz każę przynieść.
00:56:33Nie mam ich.
00:56:34To gdzie one są do diabła?
00:56:36W lewej kieszeni Pańskich spodni.
00:56:38Ale tylko bez nerwów.
00:56:39To nie jest moja wina.
00:56:40Ale bez nerwów, panienko.
00:56:42Napijmy się.
00:56:44Tak, tak, tak, tak.
00:56:47Gęś jadłem, wie Pan, codziennie.
00:56:50Jako kelner.
00:56:52Kiedy tak człowiek śmiga tymi długimi korytarzami.
00:56:56Stacą na płaskiej dłoni.
00:56:58Ale gdzie ktoś naszego pokroju miałby obmyć palce?
00:57:06Gdzie?
00:57:08No gdzie indziej jak nie na własnych włosach.
00:57:17Podczas kiedy inne osoby mają właśnie w tym celu specjalną miseczkę kryształową z wodą.
00:57:25I tego właśnie nie zapomnę.
00:57:33Pani Eislerink, ale jak to się stało, że Pan trafił do więzienia?
00:57:38Babette!
00:57:39Jak trafiłem do więzienia?
00:57:40Nie zadaje się takich pytań.
00:57:42Ja sobie sam zadaję takie pytanie.
00:57:44Widzi Pani byłem kelnerem, tak jak mówiłem, drobnym kelnerem.
00:57:49Aż pewnego dnia pomylono mnie.
00:57:54Pomylono mnie z wielkim podpalaczem.
00:57:57Aresztowali mnie w moim mieszkaniu.
00:58:00Byłem tak zdumiony, że nie protestowałem.
00:58:02No ale miałem szczęście, proszę Pani.
00:58:04Miałem naprawdę siedmiu czarujących, naprawdę czarujących policjantów.
00:58:07Bo kiedy im tylko powiedziałem, że ja nie mam czasu.
00:58:10Że ja przecież muszę iść do pracy.
00:58:12Oni mi podpowiedzieli, że pański lokal się spalił.
00:58:15Spalił się?
00:58:16Tak, no to świetnie odpowiedziałem im, zatem ja mam czas.
00:58:19A potem?
00:58:20No a potem to już Państwu musi opowiedzieć sep.
00:58:23No kiedy tak sobie siedzę w tej poczekalni, bawię się tymi kajdankami.
00:58:28Kogo wprowadzają sepa?
00:58:30Właśnie jego, zdrowie sep!
00:58:36Zdrowie, Willi!
00:58:38A potem?
00:58:39A potem pytają go grzybali z podpalaczem i częstują papierosami.
00:58:45A on na to nie.
00:58:47Niestety Panie Komisarzu, ale nie mam zapałek.
00:58:50Mimo, że uważa mnie Pan za podpalacza!
00:58:53A ja mam gości.
00:58:55Zdrowie!
00:58:56Zdrowie!
00:58:57Zdrowie!
00:58:58Zdrowie, Willi!
00:58:59Kto to go klibie?
00:59:00Jakiś doktor Phil.
00:59:01A co to takie tam srebrne jest?
00:59:02Kandelabry.
00:59:03Zdrowie!
00:59:04Zdrowie!
00:59:05Zdrowie, Willi!
00:59:06Kto to go klibie?
00:59:07Jakiś doktor Phil.
00:59:08A co to takie tam srebrne jest?
00:59:11Kandelabry.
00:59:12A to dlaczego Pani je ukrywa?
00:59:15Dawać je tu.
00:59:16Pan powiedział?
00:59:17Dawać je.
00:59:18No i co ty sobie na to powiesz?
00:59:19Mają kandelabry i chowę.
00:59:21Świece i srebro.
00:59:24Masz zapałki?
00:59:26Co, jak?
00:59:27Nie wiem.
00:59:28Niestety nie mamy zapałek, Panie Widrowan.
00:59:30Ja mam.
00:59:31Proszę daj.
00:59:32Ja to zrobię, Pan pozwoli.
00:59:34Ja to zrobię.
00:59:45Czego chce ten Pan?
00:59:46Ja go nie rozumiem.
00:59:48Mówi, że nie może już dłużej milczeć i czeka na schodach.
00:59:51Mówi, że w czteroczy?
00:59:52Tak.
00:59:53I chce coś wyjawić.
00:59:55Co?
00:59:56Mówił coś, że chce się zdystansować.
01:00:03Och.
01:00:04Od razu lepiej.
01:00:05Nie uważa Pani Kandelabry.
01:00:07Ach.
01:00:08Tak, tak.
01:00:09Lubię jak jest nastrój.
01:00:11Cieszy mnie to, Panie Eisering.
01:00:13Schmitz, no nie mlaskaj.
01:00:17Niech mu Pan da spokój.
01:00:19Droga Pani, jemu brakmanie.
01:00:21No wiem.
01:00:22Z sierocińca do cyrku.
01:00:23No wiem.
01:00:24Z cyrku do teatru.
01:00:26Och.
01:00:27A tego to nie widział.
01:00:28Taki los, Madame.
01:00:29Taki los.
01:00:30To pracował Pan również w teatrze?
01:00:33A gdzie?
01:00:35Za kulisami.
01:00:38A jest bardzo uzdolniony.
01:00:42Sepp jako duch.
01:00:47Nie widziała Pani w swoim życiu nic podobnego.
01:00:51W teatrze byłem tylko tydzień, bo potem proszę Pani teatr się spalił.
01:00:56Spalił się?
01:00:58Bez certolenia.
01:00:59Spalił się?
01:01:00Bez certolenia mówię.
01:01:03O.
01:01:04Proszę.
01:01:05I.
01:01:07I już.
01:01:11Proszę.
01:01:14Proszę.
01:01:18Czyż nie wyglądaj?
01:01:19DŁU!
01:01:20Nie się pojdzie.
01:01:21Nie się pojdzie.
01:01:22Nie się pojdzie.
01:01:23Dzieciuneczko.
01:01:24Dzieciuneczko.
01:01:25Możemy?
01:01:27To jest język teatru.
01:01:28On się tego tam nauczył.
01:01:30W ciągu tego jednego tygodnia podczas prób zanim teatr się spalił.
01:01:33No.
01:01:34Niech Pan w kółko nie opowiada już o tych pożarek.
01:01:36Możemy?
01:01:39Możemy.
01:01:40Biedermon! Biedermon!
01:01:48Musisz zapytać go, kim jesteś?
01:01:52Ja?
01:01:54Inaczej on się tam nie uwolni od tego tekstu.
01:01:56Biedermon!
01:02:00No więc... kim jestem?
01:02:04Nie no, musisz zapytać, kim on jest.
01:02:07Czy mnie nie słyszycie?
01:02:09Nie, sep, sep, sep.
01:02:11Co?
01:02:12Jeszcze raz od początku.
01:02:15Biedermon!
01:02:19No czy na przykład, kim jesteś śmiercią?
01:02:23Bzdura.
01:02:25Dlaczego? A kim innym on może być?
01:02:28Musisz zapytać, kim jesteś?
01:02:30Przecież on może być też duchem Hamleta.
01:02:33To wiem, żywo!
01:02:35Dalej!
01:02:37Biedermon Gottlieb!
01:02:39No zapytaj go, przecież on do ciebie mówi.
01:02:43Nie słyszycie mnie?
01:02:45Kim jesteś?
01:02:47Jestem duchem!
01:02:51Knechtlingam!
01:02:53Jestem idiotą!
01:02:55Przecież tak nie wolno.
01:02:57No jak duchem Knechtlingam.
01:02:59Przecież tak nie można.
01:03:01Knechtling został dzisiaj pochowany.
01:03:03No właśnie!
01:03:05Madam, madam, proszę o wybacenie.
01:03:07No to nie on.
01:03:08Jak ty możesz w ogóle być tak niedaktowy?
01:03:10Jak ty możesz być tak niedaktowy?
01:03:12No nic innego nie przyszło mi do głowy.
01:03:14Knechtling akurat on, stary i wierny współpracownik naszego pana Biedermana.
01:03:18Wyobraź sobie dzisiaj pochowany.
01:03:20Madam, słowo honoru.
01:03:22Przepraszam!
01:03:24Przepraszam!
01:03:26Co panowie powiedzą na cygaro?
01:03:33Proszę.
01:03:36No idiota, idiota.
01:03:38Proszę.
01:03:39Dziękuję panie Biedermanie.
01:03:40O, widzisz jak pan Biederman drży?
01:03:42Ja nie wiem, tobie się wydaje to śmieszne?
01:03:44Chociaż dobrze wiesz, że Knechtling odkręcił kurek od gazu w kuchni mimo tego,
01:03:50że nasz drogi Gottling zrobił dla niego wszystko, co ty...
01:03:54O!
01:03:55Tak, tak.
01:03:56Dziękuję serdecznie panie Biederman.
01:04:00Zrobił dla niego wszystko, co tylko było w jego mocy.
01:04:0314 lat dawał pracę dnemu Knechtlingowi i o to ma podziękowanie.
01:04:08Nie mówmy już o tym.
01:04:10I to jest twoje podziękowanie za gęś?
01:04:16Co to jest?
01:04:17Syreny.
01:04:18Podpalacze!
01:04:20Podpalacze!
01:04:21Wykrzycz!
01:04:22Przynajmniej nie u nas.
01:04:24Na ogół właśnie tak to wygląda.
01:04:27Wzywamy straż pożarną do taniej dzielnicy podmiejskiej,
01:04:30a potem kiedy rzeczywiście się zaczyna, droga powrotu już jest odcięta.
01:04:34Nie panowie, żarty na bok.
01:04:36Ale tak to właśnie wygląda panie Biederman.
01:04:38Żarty na bok.
01:04:39Musimy już iść.
01:04:41Teraz?
01:04:42Niestety.
01:04:43Babet, rzód kawę.
01:04:46Anno, a co pani tak stoi?
01:04:48Panowie...
01:04:49Panowie, moja żona jest chora na serce.
01:04:53Przestańmy już żartować na temat podpalaczy.
01:04:56Ale my wcale nie żartujemy, panie Biederman.
01:04:59My jesteśmy podpalaczami.
01:05:02Panowie, to teraz tak całkiem poważnie.
01:05:06Całkiem poważnie.
01:05:08Dlaczego pan nam nie wierzy?
01:05:11Pański dom ma bardzo korzystne położenie.
01:05:14No chyba pan to rozumie, panie Biederman.
01:05:16Pięć takich ognisk zapalnych wokół gazomierzy, które niestety są strzeżone.
01:05:20Panowie, to nie może być prawda.
01:05:22Panie Biederman, skoro uważa nas pan za podpalaczy, to dlaczego nie możemy porozmawiać o tym otwarcie?
01:05:29Panowie, to nie prawda.
01:05:31Są panowie dla mnie niesprawiedliwi.
01:05:33Ja nie uważam panów za podpalaczy.
01:05:36A za kogo nas pan uważa?
01:05:38Za moich przyjaciół.
01:05:45Dokąd panowie teraz idą?
01:05:47Już czas.
01:05:48Właśnie.
01:05:49Panowie, przysięgam na Boga.
01:05:51Na Boga?
01:05:53Na Boga?
01:05:54Tak.
01:05:55Willi nie wierzy w Boga, panie Wiederman.
01:05:57Podobnie jak pan.
01:05:58Więc może pan sobie przysięgać dowolnie.
01:06:01Panowie, co mam zrobić, żeby panowie mi uwierzyli?
01:06:09Proszę dać nam zapałki.
01:06:11Co zrobić?
01:06:12Nie mamy zapałek.
01:06:14Miałbym pan.
01:06:15Tak.
01:06:16No, o ile tylko nie uważa nas pan za podpalaczy.
01:06:19Zapałki?
01:06:22Chodzi o to, że na znak zaufania.
01:06:27Gra na zwłokę, widzisz?
01:06:29Gra na zwłokę.
01:06:31Kawa zaraz będzie.
01:06:32Cicho, nie przy mojej żonie.
01:06:34Muszą panowie iść?
01:06:36Niestety.
01:06:37A właściwie, dlaczego nie mamy mówić sobie po imieniu panowie?
01:06:43Jestem za tym, żebyśmy wypili Brudershaft.
01:06:46Proszę powiedzieć swojemu drugim mężowi, żeby nie marnował z tego powodu kolejnej butelki, no bo to już nie warto.
01:06:52Nie warto.
01:06:53A ja uważam, że warto.
01:06:55Dla przyjaciół zawsze warto.
01:06:58Proszę.
01:07:09Gottlieb.
01:07:10Gottlieb.
01:07:11Zep.
01:07:20Gottlieb.
01:07:21Willy.
01:07:27Gottliebie, ale my i tak już musimy iść.
01:07:30Niestety.
01:07:32Madame.
01:07:33To, to był, to był uroczy wieczór.
01:07:38Gottliebie.
01:07:40Tak?
01:07:41Jeszcze tylko jedno.
01:07:42Tak, co takiego?
01:07:43No wiesz.
01:07:46Jeśli macie jakiekolwiek życzenie.
01:07:48Zapałki.
01:08:03Anna, co się dzieje?
01:08:15Kawa.
01:08:17Ale co pani taka roztrzęsiona?
01:08:20Tam z tyłu, proszę pani, tam z kuchni widać niebo płonie.
01:08:26Na szczęście to nie u nas.
01:08:31Na szczęście to nie u nas.
01:08:33Na szczęście to nie u nas.
01:08:34Na szczęście.
01:08:45Ja nie mogę dłużej milczeć.
01:08:48Czego pan chce?
01:08:56Niżej podpisany, sam do głębi wstrząśnięty wydarzeniami, które dzieją się w tej chwili, a które, jak mi się wydaje z naszego punktu widzenia, można nazwać wyłącznie zbrodniczymi, oddaje następującą deklarację do rąk opinii publicznej.
01:09:16Jesteśmy racjonalnie pewni, że ogólny zarys jaki tutaj nakreśliliśmy jest całkowicie...
01:09:22Wiele jest bez sensu, lecz nic bardziej bez sensu nie jest od tej opowieści, która rozprawęcana zabiła wielu, a w halenie wszystkich i w ogóle nic nie zmieniła.
01:09:38A, a, a, a, a, a...
01:09:40Tu był gazometr!
01:09:41A, a, a, a, a, a...
01:09:45To bowiem co każdy przewidywał na sam koniec i tak następuje głupota.
01:09:54Teraz już niemożliwa do ugaszenia, zwane losem!
01:10:01Jada nam, jada nam, jada nam!
01:10:09Tybie!
01:10:12Co ty im dałeś?
01:10:13To widziałam zapałki!
01:10:15A dlaczego nie?
01:10:18Gdyby to byli prawdziwi podpalacze, to myślisz, że nie mieliby zapałek.
01:10:23Oj, babe, babe.
01:10:24To by było takie, w tym moralitercie, bez moralu, gdyby nie będę nijak.
01:10:50Gdyby?
01:10:53Po klibie?
01:10:54Ciiło, ciiło.
01:10:57Czy my nie żyjemy?
01:10:59Oczywiście, że nie żyjemy.
01:11:02Po klibie gdzie my jesteśmy?
01:11:05W niebie, a niby gdzie.
01:11:08Wszyscy moi znajomi są w niebie.
01:11:10Nawet mój adwokat.
01:11:12To może być tylko niebo.
01:11:14To musi być niebo, bo niby co myśmy zrobili?
01:11:18Co to było?
01:11:20Dzwonek do drzwi naszego mieszkania.
01:11:23Kto to może być?
01:11:25Nie powinniśmy otworzyć?
01:11:27Może to, może to jakiś anioł?
01:11:32Jak to? Anna też jest w niebie?
01:11:35Mam nadzieję, że nie widziała, jak podawało się im zapałki. Ona gotowa jest.
01:11:39Wszystko ma wiedzieć.
01:11:40Gotliwie my jesteśmy w piekle.
01:11:42Nie krzycz.
01:11:43Gotliwie.
01:11:44Uspokój się.
01:11:45To musi być jakaś pomyłka. Mam czyste sumienie. Nie martw się.
01:11:49A jak się zapytają o zapałki?
01:11:50Dałem, nie? I co z tego? Wszyscy dawali. W przeciwnym razie nie spaliłoby się całe miasto. Sam widziałem, jak ogień buchał ze wszystkich domów. Proszę Cię, jeśli my nie dalibyśmy zapałek, to myślisz, że to by cokolwiek zmieniło w tej całej katastrofie?
01:12:04Ja nie dałam zapałek. A poglęg przecież nie można wszystkich wtrącić do piekła, jeśli wszyscy robią to samo.
01:12:08Zapałki. Może nikt tego nie widział.
01:12:34Przybywam prosto z nieba. Wątpię, czy to, co widziałem, to prawdziwe niebo.
01:12:44Wisiałem wszystkich swoich klientów, wszystkich wielkich oprawców, a aniołki krążą wokół ich łysin, pozdrawiają się, śmieją, piją i spacerują, wznosząc okrzyki Alleluja, chichoczą przed ułaskawieniem.
01:12:57Przebrałem się.
01:13:01A ci, którzy są tam, u góry, u władzy i którzy sami siebie ułaskawiają, proszę Państwa, nie poznali mnie, bo błogosławiłem ich.
01:13:20Wili, to przecież on. To ja, Gottlieb, twój przyjaciel. Wili, nie pamiętasz?
01:13:33Pani Eisenring, my jesteśmy niewinni. My jesteśmy ofiarami, pani Eisenring.
01:13:38Anno. Słucham?
01:13:40Niech panienka przyniesie dwie aksamitne poduszki dla Państwa, którzy klęczą.
01:13:45Do usług.
01:13:46Pani Eisenring, na pewno nas pan pamięta. Moja gęś była wyborna, sam pan mówił.
01:13:56Czyż nie zrobiłem wszystkiego, żebyśmy zostali przyjaciółmi? Czyż nie oddałem wam wszystkiego, co miałem w domu?
01:14:03Nawet zapałki?
01:14:05Wszystko pamiętam Gottliebie, bardzo dokładnie, tak jak powinien pamiętać to diabeł.
01:14:11Ale myśmy nie wiedzieli, wili, że jesteście diabłami. Słowo honoru.
01:14:17Co tu się dzieje?
01:14:19Nie, wrzeszcz. Byłem w niebie.
01:14:22No i?
01:14:23Negocjowałem i negocjowałem. Próbowałem wszystkiego i nic nie osiągnąłem.
01:14:27Nie wydadzą ani jednego łajdaka, ani jednego łotra.
01:14:31Ani jednego?
01:14:33Panowie, zgaście piekło.
01:14:37Ani mi się śni prowadzić piekła dla widermanów, intelektualistów, złodziei kieszonkowych, cudzołożników, panie służących, kradnących nylonowe pończochy, ani dla uchylających się od służby wojskowej. Ani mi się śni!
01:14:57Jesteśmy gotowi!
01:14:59Starannie zwinięte są werze czerwone, mosiężne kołowroty czyste są.
01:15:05Wszystkie starannie nasmarowane.
01:15:09Czysta, deszcz i starannie sprawdzona jest nasza mosiężna pompa.
01:15:15Pompa!
01:15:16By nie zabrakło nam ciśnienia, każdy wie co ma robić.
01:15:22Jesteśmy gotowi!
01:15:24To do roboty!
01:15:26Do węży, do pompy, do drabiny!
01:15:30Cep!
01:15:31Musimy znowu zejść na ziemię, przygotuj się.
01:15:34Jesteś gotowy?
01:15:35Gotowy.
01:15:39Masz zapałki?
01:15:40Ja?
01:15:41Nie!
01:15:43Ktoś na pewno użyczy zapałek.
01:15:46Tu nie będzie się już przyjmować żadnych dusz.
01:15:50I proszę powiedzieć tym poczciwym ludkom, że piekło strajkuje.
01:15:55A jak będzie nas szukał jakiś anioł, proszę powiedzieć, że jesteśmy na ziemi.
01:16:05Obywa pęle tego miasta, patrzcie piekło ugaszone.
01:16:12Promień słońca, rzęsa boskiego oka, raz jeszcze rozpala dzień.
01:16:18Moc zmartwych kształ, ryn miast!
01:16:21Aleluja!
01:16:22Aleluja!
01:16:23Piękniejsze niż kiedykolwiek powstało z ruin i popiołów nasze miasto.
01:16:27Całkiem uprzątnięty i zapomniany został gruz.
01:16:31Całkiem zapomniani również ci, którzy się tam zwęglili.
01:16:33Ich krzyk spośród płomieni.
01:16:37Aleluja!
01:16:39Z martwych stołów, nasze miasto pa!
01:16:45A...
01:16:57Biedliwie?
01:17:01Co znowu?
01:17:02Myślisz, że zostaliśmy zbawieni?
01:17:09Myślę, że tak.
01:17:27Obywatele, przyjrzyjcie się!
01:17:32Nam, strażnikom rodzinnego miasta
01:17:35Wypatrujemy, nas słupujemy
01:17:39Przychylni jesteśmy, przychylni!
01:17:42Którzy nas, bądź, to bądź, opłacają
01:17:46Świętnie, nieposażeni
01:17:48Chodzimy w ogóle naszych tygodni
01:17:53Ufnij, a jednak czujnij
01:17:57Czasem też siadamy
01:17:59Ale zawsze czujni
01:18:01I nie strudzamy
01:18:03Wypatrujemy
01:18:05Do słów mojemy
01:18:07Czy podśrodziło się
01:18:09To, co zakryte
01:18:10Nim będzie za płaszno
01:18:12Do pogaszenie
01:18:14Tego załatwowane
01:18:18Ogień tak szybko się rozprzestrzena
01:18:22Ale nie wszystko, co łatwo
01:18:25Palma, to los
01:18:27Nie odwracaj
01:18:29Mianem losu jest coś innego
01:18:33Ale nie pytaj o przyczynę
01:18:37Niszcząca miasta
01:18:39I potworna
01:18:41Jest uwaga ludzka
01:18:45Nazwycz ludzka
01:18:49Słuchaj, rozuchu
01:18:54Rozuchu
01:18:57Rozuchu
01:18:58Rozuchu
01:18:59Zbawaj
01:19:01Odniknąć
01:19:03Zbawaj
01:19:03Zaczęła się
01:19:04Nasza
01:19:06Warto
01:19:07Zbawaj
01:19:09Zbawaj
01:19:10Zbawaj
01:19:22Słuchaj
01:19:23Zbawaj
01:19:33Zbawaj
01:19:34Zbawaj
01:19:35Zbawaj
Recommended
1:12:34
|
Up next
1:19:07
1:32:01
1:32:54
1:33:36
1:31:27
1:01:01
1:12:22
1:35:45
24:35
16:13
1:40:33
1:49:43
22:15
1:11:47
1:23:59
11:35
1:28:18
5:21