Skip to playerSkip to main contentSkip to footer
  • 6/25/2025
Transcript
00:00:00Muzyka
00:00:30Muzyka
00:01:00Z lekka kołysząc się na swym dzielnym mule
00:01:14Mistrz Blazjusz posuwa się wśród kwitnących blawatków
00:01:20W nowym ubraniu, z kałamarzem u boku
00:01:24Jak niemowlę w poduszce, tak on kołysze się nad swym pulchnym brzuszkiem
00:01:29Mamrocąc w tłusty podbródek ojcza naszki
00:01:33Witaj na mistrzu Blazjuszu
00:01:37Przybywasz w czas winobrania podobny starożytnej amforze
00:01:42Niechaj ci, którzy chcą usłyszeć ważną wiadomość
00:01:47Przyniosą mi w pierwsz klaneczkę chłodnego wina
00:01:51Oto największa czara
00:01:54Pij mistrzu Blazjuszu
00:01:56Winko jest smaczne
00:01:58Potem mu powiesz
00:02:00Wiedz się za tyle dzieci
00:02:02Że syn naszego pana
00:02:05Włody Oktaw doszedł do lat męskich
00:02:09I że go promowano w Paryżu
00:02:11Na doktora filozofii
00:02:15Dziś właśnie wraca z ustami pełnymi
00:02:19Tak pięknych i kwiecistych wysłowieni
00:02:23Że czasem człowiek nie wie co mu odpowiedzieć
00:02:26Słowem jest to od stóp do głów szacowny diament
00:02:33I to właśnie śpieszę zwiastować panu Maronowi
00:02:37Pojmujecie zatem, że nie na mnie spływa pewien zaszczyn
00:02:44Na mnie, którym jest jego światłodawcą od czwartego roku życia
00:02:51Za czym przyjaciele wypiłbym jeszcze uwyczek
00:02:56Pij mistrzu Blazjuszu i odsapnij sobie
00:02:59Patrzyliśmy na urodzenie młodego Oktawa
00:03:02Skoro sam przybywa, po co nam gadać aż tyle
00:03:04Obyśmy mogli odnaleźć nasze dziecko w sercu mężczyzny
00:03:09Na honor, dzbanek jest próżny
00:03:16Nie sądziłem, abym wypił wszystko
00:03:19Żegnajcie
00:03:21Ułożyłem sobie, człapiąc gościńcem kilka ulotnych zdań
00:03:28Które spodobają się jego dostojności
00:03:31Idę
00:03:33Trzęsąc się srodzena, zdyszany mośle, panna plisz wspina się na pagórek
00:03:46Zziemnięty giermek okłada kijem biedne zwierzę, które podryguje głową z ostem w zębach
00:03:52Jej długie, chude nogi trzęsą się z gniewu
00:03:56A kościste ręce przebierają różaniec
00:03:59Witaj nam, panno plisz
00:04:02Przybywasz z wiatrem niby febra, od której żółkną lasy
00:04:07Szklankę wody, kanalio, szklankę wody i trochę octu
00:04:11Skąd przybywasz plisz, moja lubko?
00:04:13Fałszywe włosy okryte są kurzem
00:04:15Tu pecik zniszczył się na nic
00:04:18A bogobojna suknia podkasała aż do czcigodnych podwiązek
00:04:22Wiecie chamy, kanalierze piękna
00:04:25Kamilla, siostrzenica waszego pana przybywa dzisiaj
00:04:28Opuściła klasztor na wyraźny rozkaz jego dostojności
00:04:31Aby we właściwym czasie i miejscu jak się godzi
00:04:36Objąć majątek po matce
00:04:38Dzięki Bogu
00:04:40Dzięki Bogu wychowanie jej skończonej
00:04:42Ci co ją ujrzą będą się napawali
00:04:44Wonią wspaniałego kwiatu, cnoty i nabożeństwa
00:04:48Nie było jeszcze nic równie czystego
00:04:51Anielskiego, jagnięcego i gołębiego
00:04:54Jak ta droga mniszeczka
00:04:56Niech ją Bóg niebieski prowadzi
00:04:58Amen
00:04:59Odstąp się, odstąp się kanalierze
00:05:01Zdaje się, że nogi mam spuchnięte
00:05:04Ogarnij się pan, no plisz
00:05:06A kiedy się będziesz modliła do Boga
00:05:08Proś go o deszcz
00:05:09Zboże jest suche jak twoje piszczele
00:05:12No i przyniosłeś mi wody w garnku, który czuć kuchnią kanalierze
00:05:16Daj mi rękę, niech zejdę
00:05:18Podaj
00:05:19No i córczu wody
00:05:23Jesteś cham i grubijanin
00:05:28A za mną tu
00:05:30Czas wydziać od święte szaty i czekać, aż Baron nas zawoła
00:05:37Albo się grubo mylę, albo tu pachnie tęgą hulanką
00:05:41Księże Briden, jesteś moim przyjacielem
00:05:47Przedstawiam ci mistrza Blaziusza, nauczyciela mego syna Oktawa
00:05:50Który wczoraj o 12 w południe minut 8 skończył okrągłe 21 lat
00:05:55Wypromowano go czterema białymi gałkami na doktora
00:05:58Mistrzu Blaziuszu, przedstawiam ci księdza Briden, naszego proboszcza, mego przyjaciela
00:06:02Tak jest wielbożny, panie, czterema białymi gałkami
00:06:06Literatura, filozofia, prawo rzymskie i prawo kadoniczne
00:06:11Idź do swojego pokoju, drogi mistrzu, Oktaw zjawi się niebawem
00:06:14Ogarnij się nieco i wracaj, skoro zadzwonią
00:06:16Mam brzec, co zauważył, panie Baronie, preceptor pańskiego syna cuchnie winem na dziesięć kroków
00:06:23Niepodobne
00:06:24Ale daje głowę, mówił do mnie z bliska, cuchnie winem do obrzydliwości
00:06:29Dajmy temu pokój, powtarzam, że to niepodobna
00:06:33Ach, jesteś dobra, pan Noplisz
00:06:36A gdzież moja siostrzenica?
00:06:38Tuj, tuj, panie Baronie, wyprzedziłam ją tylko o kilka kroków
00:06:42Księże Briden, jesteś moim przyjacielem
00:06:44Przedstawiam ci panne Plisz, ochmistrzynie mojej siostrzenicy Kamilli, która wczoraj o siódmej wieczór skończyła lat osiemnaście
00:06:50Przybywa z najlepszego klasztoru w całej Francji
00:06:52Panno Plisz, przedstawiam pani księdza Briden, naszego proboszcza, mego przyjaciela
00:06:56Z najlepszego klasztoru w całej Francji i mogę dodać, jako najlepsza chrześcijanka w całym klasztorze
00:07:03Niechaj pan Noplisz pójdzie się nieco przystroić, mam nadzieję, że Kamilla zjawi się tajniewałem
00:07:07Proszę być gotowa na obiad
00:07:09Ta dojrzała panienka wydaje się pełna namaszczenia
00:07:15Namaszczenia jej skromności, księże Briden, znota jej wyższa jest ponad wszelkie podejrzenia
00:07:20Dale preceptora czuć winę, szyję dam za to
00:07:23Księże Briden, bywają chwile, w których wątpię o twojej przyjaźni
00:07:28Czyś się uwziął, aby mi się przeciwiać, ani słowa już o tym
00:07:32Tak więc postanowiłem ożenić syna mego Oktawa z moją siostrzenicą
00:07:38Wybornie dobrana para, wychowanie ich kosztowało mnie sześć tysięcy talarów
00:07:43No trzeba będzie uzyskać indulty
00:07:46Już mam
00:07:47Leżą na stole w moim gabinecie?
00:07:50O mój przyjacielu powiem ci, że jestem szczęśliwy
00:07:53Wiesz przecież jak bardzo nie cierpię samotności
00:07:56Jak lubo będzie mi łagodzić obecnością dwojga mych dzieci ponury smutek
00:08:00Któremu zostałem wydany od czasu jak król mianował mnie generalnym poborcą
00:08:04A czy ślub odbędzie się tu, czy w Paryżu?
00:08:09Tu bym cię czekał, pewien byłem tego pytania
00:08:13Mój przyjacielu, co byś powiedział gdybym tym oto ręką, tak by ten twoim własnym
00:08:18Nie patrzę na mnie tak miłosiernie
00:08:20Gdyby im dane było pobłogosławić ziszczenie mych najdroższych marzeń
00:08:24Wdzięczność zamyka mi usta
00:08:29Dzieciaki przybędą tu równocześnie
00:08:32Wszystko doskonale ułożyłem
00:08:35Tak więc siostrzenice wpuści się bramą z lewej strony syna z prawej
00:08:40Cieszę się na to jak się spotkają, co sobie powiedzą
00:08:44Sześć tysięcy talarów to nie bagatela, nie można tego lekceważyć
00:08:47Te dzieciaki kochały się zresztą od kolebki
00:08:50Słuchaj no, Biden, przychodzi mi myśl
00:08:53Jaka?
00:08:54Przy obiedzie, niby tak od niechcenia, rozumiesz?
00:08:57Między jednym toastem, a drugim
00:08:59Umiesz po łacinie, Biden?
00:09:00A tak
00:09:01Radbiam, abyś przeegzaminował nieco chłopca
00:09:05Dyskretnie rozumie się
00:09:07Przy kuzynce to może wywrzeć korzystne wrażenie
00:09:09Rozgadaj go po łacinie
00:09:11Może niekoniecznie przy obiedzie, to byłoby zbyt nurzące
00:09:13Jeżeli o mnie chodzi, nie rozumiem łacina ni w ząb
00:09:15Ale przy deserze, co?
00:09:17Jeśli pan baron nie rozumie, zapewne jego siostrzenica znajduje się w tym samym położeniu
00:09:21Ale nic, ja więcej
00:09:23Nie sądzisz chyba, aby kobieta podziwiała coś, co rozumie?
00:09:27Gdzieś ty się chował, księżu?
00:09:29Ale ja niewiele się znam na kobietach, ale zdaje mi się, że trudno podziwiać coś, czego się nie rozumie
00:09:34Ja je znam, Biden, znam te urocze i płoche stworzenia
00:09:38I wierz mi, że lubią one, aby im sypać piasek w oczy
00:09:41Im bardziej się go sypie, tym łakomiej rozdziawiają oczęta
00:09:45Ojcze!
00:09:46Ojcze!
00:09:48Dzień dobry, drogi Oktawie
00:09:52Siostrzyczko kochana, co za radość, jaki nasz szczęśliwy
00:09:58Wuju, kuzynie, witam was
00:10:01Dzień dobry, droga Kamili
00:10:02Jakaś ty duża Kamilo
00:10:04A jaka piękna
00:10:06Dzień dobry, Paryż Oktawie?
00:10:07We środę, zdaje mi się, czy we wtorek
00:10:09Co z ciebie za kobieta wyrosła?
00:10:10Byłże bym ja, mężczyzno?
00:10:12Wydaje mi się, że to niedawno jak wczoraj widziałem cię od tako
00:10:14Na pewno jesteście zmęczeni, droga daleka, dzień
00:10:16Nie, ojcze, popatrz jaka Kamila piękna
00:10:18Kamilko, uściskaj kuzynę
00:10:20Uściskaj kuzynę
00:10:22Przepraszam
00:10:24Przeproszenie warte całusa, uściskaj ją okrę
00:10:26Jeżeli kuzyneczka będzie się cofać, kiedy jej podaje rękę
00:10:30Ja z kolei powiem, przepraszam
00:10:32Miłość może ukraść całusa, przyjaźń, nie?
00:10:36I miłość i przyjaźń mają prawo przyjąć tylko to, co mogą oddać
00:10:41Początek nie tęgi, co?
00:10:43Nadmiar skromności jest niewątpliwie przywarą, ale małżeństwo uchyla wiele skrupułów
00:10:50Nie podoba mi się ta odpowiedź, przepraszam
00:10:52Wiedziałeś, księże? Zrobiła taką minę, jakby się chciała przeżegnać
00:10:56Chodź na tu książkę, muszę z nim pogadać
00:10:58To przykre, bardzo przykre
00:11:00Chwila, na którą czekałem tak długo, zupełnie zepsuta
00:11:02Jestem zirytowany, jestem obuszony
00:11:04Nie, nie, niech pan Baran przemówi do nich
00:11:06O, o, obracają się do siebie plecami
00:11:08Fatalna historia
00:11:12Wiele tu rzeczy bawi mnie i budzi mą ciekawość
00:11:16Dwa prawdziwe żarłoki spotkały się oko w oko
00:11:20Ojciec Briden i mistrz Blasiusz
00:11:24Zauważyliście?
00:11:26Jeśli dwóch ludzi mniej więcej podobnych do siebie
00:11:30Równie grubych
00:11:32Równie głupich
00:11:34Posiadający te same namiętności i przywary
00:11:36Spotka się ze sobą
00:11:38Przypadkiem
00:11:40To albo muszą przepadać za sobą
00:11:42Albo się nienawidzić
00:11:44Z racji, dla których przeciwności przyciągają się wzajem
00:11:46Dla których człowiek wysoki, chudy jak tyczka
00:11:48Pokocha małego i pulchnego
00:11:50Dla których blondyni przepadają za brunetkami
00:11:54I odwrotnie przewiduje tajemną walkę
00:11:58Między preceptorem a proboszczem
00:12:02Obaj jednakowo bezwstydni
00:12:04Obaj dźwigają beczkę w miejsce brzucha
00:12:10Obaj są nie tylko obżory
00:12:14Ale i smakosze
00:12:16Będą więc walczyli przystornie
00:12:18Tylko o ilość, ale i o jakość
00:12:20Co zrobić jeśli ryba będzie zbyt mała?
00:12:22W żadnym zaś wypadku nie da się podzielić języka karpia
00:12:26Ani karp nie może mieć dwóch języków
00:12:28I tym obaj są gaduły
00:12:32Ale mogą gadać równocześnie, nie słuchając się wzajem
00:12:35Już ojciec Briden usiłował zadać oktałowi kilka lat
00:12:39Ciężko uczonych pytań
00:12:42Preceptor zaś zmarszczył brwi
00:12:44Drażni go, gdy ktoś inny
00:12:47Próbuje brać jego ucznia na egzamin
00:12:50I tym obaj są księżni
00:12:53Jeden się będzie puszył swoim probostwem
00:12:56Drugi nadymał funkcjami preceptora
00:13:00I tym obaj są niełuki
00:13:02Jeden i drugi
00:13:04Już widzę ich jak się rozparli przy stole
00:13:08Z czerwoną gębą
00:13:10Z wybałuszonymi oczami
00:13:12Jak trzęsą
00:13:14Tłustym podbródkiem
00:13:15Pełni nienawiści
00:13:17Mierzą się wzrokiem
00:13:19Rozpoczyna się szermierka
00:13:21Niebawem wybuchnie wojna
00:13:23Obelgi świszczą w powietrzu
00:13:25A na domiar złego
00:13:27Między dwoma pijanicami
00:13:29Miota się panna plisz
00:13:30Rozpychający
00:13:31Kańcząstymi łokciami
00:13:33Usuńmy się
00:13:34Obiad się skończył
00:13:36Wychodzi kompania
00:13:37Usuńmy się na stronę
00:13:39Dobra panno plisz
00:13:43Przezacna panno plisz
00:13:53Jestem zmartwiony
00:13:55Czy podobna wasza dostojność?
00:13:57Tak moja plisz podobna
00:13:59Te dzieciaki są ze sobą dość chłodno
00:14:02Nie przemówiły do siebie ani słowa
00:14:04Idą właśnie wasza dostojność
00:14:07Czy wiadome im są zamysły pana barona?
00:14:10Tak natrąciłem każdemu słówko z osobna
00:14:12Sądzę, że dobrze będzie skoro idą tu razem
00:14:15Abyśmy usiedli w lubym cieniu i zostawili im chwilę swobody
00:14:19Wiesz, że to wcale nieładnie, Kamilo, żeś mi odmówiła pocałunku?
00:14:23Taka już jestem, to mój obyczaj
00:14:25Zechciej mi podać rękę i wyjdźmy nieco w pole
00:14:28Niezmęczona jestem
00:14:30Nie byłoby ci miło zobaczyć znów te pola i łąki?
00:14:34Pamiętasz nasze wycieczki i czułem?
00:14:37Choć popłyniemy do młyna
00:14:38Ty siądziesz przy sterze, a ja będę wiosłował
00:14:41Nie mam ochoty
00:14:43Serce mi krajesz, Kamilo
00:14:46Żadnego wspomnienia, żadnego drgnienia serca
00:14:49Nie budzi w tobie nasze dzieciństwo
00:14:50Nie chcesz zobaczyć ścieżki, którą chodziliśmy na folwark?
00:14:53Nie, nie dziś
00:14:55Nie dziś? A kiedy?
00:14:57Całe nasze życie tam zostało
00:14:59Nie jestem dość młoda, aby bawić się lalkami
00:15:02Ani dość stara, aby kochać przeszłość
00:15:05Jak ty to mówisz?
00:15:07Mówię, że mnie nie bawią wspomnienia z dzieciństwa
00:15:09Nudzi cię to?
00:15:11Tak, nudzi
00:15:13Żal mi cię, szczerze
00:15:15Widzisz i słyszysz dobra plisz
00:15:29Oczekiwałem najsłodszej harmonii
00:15:31Oto mam wrażenie, że skrzypce grają
00:15:33Już miesiąc zaszedł, a flecik pije Kuba
00:15:35Pomyśl, że Zacharmidel wypadł z takiej kombinacji
00:15:37Oto wierny obraz mego serca
00:15:39Ale nie podobna mi ganić Kamili
00:15:41Nic nieprzystojniejszego moim zdaniem niż spacery łódką
00:15:45Mówisz pani serio?
00:15:47Panie baronie
00:15:49Szanująca się panienka nie puszcza się na wodę
00:15:52Ależ z wasz moja plisz, że ten chłowiec moją zaśrednić
00:15:55Obliczajność zabrania trzymać ster
00:15:57Opuszczaj zaś stały ląd w towarzystwie młodego człowieka
00:16:00Jest zgoła nie na miejscu
00:16:02Takie, takie moje zdanie
00:16:04Czyś pan naoszalała?
00:16:06Doprawdy miałbym ochotę
00:16:07Są wyrażenia, których nie chcę, którymi się brzydzę
00:16:10Ale miałbym ochotę, gdybym się nie wstrzymywał
00:16:12Bydle z pani panno plisz
00:16:14Dzień dobry przyjaciele
00:16:23Poznajecie mnie?
00:16:28Panie, podobno jesteś do dziecka, któryśmy kochali
00:16:32Czy nie wy braliście mnie na pleca, aby przenieść przez strumień?
00:16:35Czy nie wy hajdaliście na kolanach, sadzali na konia?
00:16:38Nie wy ścieśnialiście się przy stole, aby mi zrobić miejsce przy swojej wieczerzy?
00:16:42Pamiętamy pani, czy było z ciebie największe lalaco, ale też i najlepszy chłopak pod słońcem
00:16:47Czemu więc nie uściskacie mnie, zamiast skłaniać się jak obcemu?
00:16:50Niech cię Bóg błogoslawi paniczu, ty dziecię nasze rodzone
00:16:54Chciałoby się wziąć cię na ręce, ale ja jestem już stary
00:16:57A tyś panie mężczyzna
00:16:59Tak, nie widziałem was dziesięć lat, a jeden dzień wszystko zmienia pod słońcem
00:17:03Wyciągnąłem się o kilka stóp ku niebu, a wy pochyliliście się o kilka cali do grobu
00:17:09Włosy wasze zbielały, kroki stały się wolniejsze
00:17:13Już nie możecie podnieść swojego dawnego dziecka
00:17:16Dzień twojego powrotu jest dniem szczęśliwszym niż twoje narodziny
00:17:19Milej jest odnaleźć kogoś, kogo się kocha, niż uścisnąć niemowlę
00:17:24Oto więc moja ukochana dolina
00:17:34Oto moje orzechy, ścieżki i źródełka
00:17:38Moje minione dni jeszcze pełne życia
00:17:41Tajemniczy świat mojego dzieciństwa
00:17:44To ziemia, ziemia ojczysta, niepojęte słowo
00:17:49Czyż więc człowiek rodzi się tylko dla jednego zakątka ziemi
00:17:54Aby zbudować gniazdo i żyć przez jeden dzień?
00:17:59Niestety, niestety, niestety, niestety
00:18:06Ile smutku na świecie, ile smutku na świecie
00:18:11Ile smutku na świecie, ile smutku
00:18:15Och, och, och, och, och, och, och, ile radości przecie
00:18:28La, la, la, la, la, la, la, la, la, la, la, la, la, la, la, la, la, la, la, la, la, la, la, la, la, la, la, la, la
00:18:32Mówiono nam, że jesteś uczony, Pani Czu
00:18:36Tak, i mnie to mówiono
00:18:38Nauka to piękna rzecz, ale te drzewa i łąki mówią głośno lekcję o wiele piękniejszą.
00:18:45Uczą zapomnieć tego, co się umie.
00:18:46Nie jedno zmieniło się paniczo od czasu, jak się tu nie było.
00:19:11Wiele dziewcząt wydało się za mąż, wiele chłopców poszło do wojska.
00:19:16Tak, musicie mi wszystko opowiedzieć, spodziewam się wielu zmian, ale szczerze mówiąc nie pragnę ich jeszcze.
00:19:24Jaka ta sadzawka mała, niegdyś zdała mi się olbrzymia.
00:19:27Uniosłem w głowie ocean i lasy, a odnajduje się bło trawy i krople wody.
00:19:33Przyjacielu, któż jest to dziewczę, która śpiewa tam za drzewami?
00:19:38To Rozalka, meczna siostra panny Kamili.
00:19:42Rozalko, Rozalko, chodź tu do nas.
00:19:48Tak, panie.
00:19:53Chodź tutaj, widziałaś mnie niedobra dziewczyno i nie przyszłaś.
00:19:56Daj zaraz tę rączkę i te buzie, niech cię uścisz.
00:20:00Tak, panie.
00:20:01Hmm, jakaś ty piękna Rozalko.
00:20:04Czy jesteś zamężna?
00:20:05Mówiono mi, że tak.
00:20:06Och, nie.
00:20:07Jak, to najpiękniejsza dziewczyna we wsi.
00:20:09Rozalko, wydamy cię.
00:20:12Pani czu, ona chce być panną aż do śmierci.
00:20:15Tak, Rozalko, czy to prawda?
00:20:18Powiedz.
00:20:18Och, nie.
00:20:19Widziałaś, twoja siostra Kamila przyjechała, widziałaś ją?
00:20:22Jeszcze nie była tutaj.
00:20:23Włóż więc swoją nową sukienkę i przychodź na wieczerze do tamku.
00:20:26Hmm?
00:20:27Panie bar, nie mam rzec słówko na osobności.
00:20:35Tutejszy proboszcz to pijańca.
00:20:38Niepodobna.
00:20:38Ale na pewno wypił do obiadu trzy butelki wina.
00:20:44Nadzwyczajne.
00:20:44A gdyśmy wstali od stołów, wlazł w ogrodzie w grządki.
00:20:49W grządki?
00:20:50To zdumiewające, dziwna rzecz, trzy butelki do obiadu w grządki.
00:20:54A czemu nie rzec ścieżką?
00:20:55Bo się zataczał.
00:20:58Zaczynam wierzyć, że Bryten miał słuszność dziś rano.
00:21:01Ten blazjusz obrzydliwie cuchnie winem.
00:21:03Jadł też setnie, panie baronie.
00:21:05Ledwo mógł gadać od czkawki.
00:21:08Prawda, prawda.
00:21:08Sam zauważyłem.
00:21:09Wybąkał parę słów po łacinie i to słowo to by...
00:21:13Panie baronie, to bardzo podejrzana figura.
00:21:17Nie.
00:21:18Ten blazjusz wydaje woń nie do zniesienia.
00:21:21Mości preceptorze, dowiedz się, że ja mam co innego na głowie
00:21:24i nie interesuje mnie, co kto je i pije.
00:21:26Nie jestem kredensowy.
00:21:27Ale bez obrazy, panie baronie, człowiek tak zacny jak pan baron
00:21:31i z taką piwniczką.
00:21:33Prawda, piwniczkę mam niezłą.
00:21:35Panie baronie, syn pański wyszedł na rynek, a za nim wszystkie urwisy stały i w silno.
00:21:46Nie, niepodobno.
00:21:47Ale widziałem, na własne oczy zbierał kamyki i puszczał kaczki na wodzie.
00:21:53Kaczki?
00:21:54W głowie mi się mąci, ten świat na opak.
00:21:57Pleci ci się, Briden, jeszcze nikt nie słyszał, aby doktor filozofii puszczał kaczki na wodzie.
00:22:01Kaczki, pan baron zobaczy na własne oczy.
00:22:06O nieba, Blas już miał słuszność, Briden się zatacza.
00:22:10Widzi go pan baron tam, nad sadzawką.
00:22:12Prowadzi się pod pachę z młodą wieśniaczką.
00:22:15Pod pachę z wieśniaczką.
00:22:17A więc syn przyjeżdża tutaj, aby była musieć dziewczętą.
00:22:20Pod pachę z wieśniaczką i dookoła u niego urwisy z całej wsi w głowie mi się...
00:22:23Wszystko stracone, stracone bez ratunku.
00:22:28Briden się zatacza, Blas już w cuchni winem, syn doktor filozofii, pod pachę z wieśniaczką i puszcza kaczki.
00:22:38Jestem zgubiony.
00:22:39Panie, twój ojciec jest w rozpacz.
00:22:51Czemu?
00:22:51Czy nie wiadomo ci, że chciał cię ożenić z krewniaczką twą kamilną?
00:22:57Więc cóż, ja i owszem.
00:23:00Ale panu baronowi się...
00:23:01Panie, panowie, się widzi, że wasze charaktery nie odpowiadają sobie.
00:23:08To fatalnie.
00:23:09Nie mogę zmienić się na kogo innego.
00:23:11Czy pan uważa to małżeństwo za niemożliwe?
00:23:14Nie.
00:23:15Powtarzam jeszcze, że z ochotą gotów jestem zaślubić panne kamilne.
00:23:20Idź pan do barona i oświadcz mu to.
00:23:22Panie.
00:23:25Oddalam się.
00:23:27Pan na właśnie nadchodzi.
00:23:31Już na nogach, kuzyneczko.
00:23:35Powtarzam, co mrzekł wczoraj.
00:23:36Piękna jesteś, jak obrazek.
00:23:41Mówmy poważnie, Oktawie.
00:23:44Twój ojciec chce nas pożenić.
00:23:45Nie wiem, co o tym myślisz, ale zdaje mi się, że dobrze zrobię, uprzedzając cię o mej decyzji.
00:23:51Smutne dla mnie, jeśli mi się nie przypadł do gustu.
00:23:55Nie gorzej od innych po prostu nie chcę iść za mąż.
00:23:58Nie ma w tym nic, co by mogło urazić twą dumę.
00:24:02Ho, nie idzie o dumę.
00:24:04Nie dbam o jej radości i smutki.
00:24:06Przybyłam objąć majątek po matce.
00:24:10Jutro wracam do klasztoru.
00:24:16Podoba mi się ta szczerość.
00:24:19Daj rękę, kuzyneczko, i bądźmy przyjaciółmi.
00:24:22Nie lubię dotknięć.
00:24:23Daj, że mi rękę, Kamilino.
00:24:25Czego się lękasz?
00:24:27Nie chcesz, abyśmy się pobrali?
00:24:28Dobrze.
00:24:29Ale czy to powód, aby się nienawidzieć?
00:24:32Kiedy twoja matka nakazała testamentem to małżeństwo,
00:24:35chciała, aby nasza przyjaźń trwała wiecznie.
00:24:37To wszystko, czego chciała.
00:24:38Po co nam małżeństwo?
00:24:40Oto twoja ręka, a to moja.
00:24:42Aby zostały zespolone do ostatniego tchnienia.
00:24:44Czy myślisz, że potrzeba nam księdza?
00:24:46Nie.
00:24:47Potrzeba nam tylko Boga.
00:24:49Rada jestem, że moja odmowa jest ci obojętna.
00:24:54Nie jest mi obojętna.
00:24:55Miłość twoja dałaby mi życie,
00:24:58ale przyjaźń twoja pocieszy mnie po niej.
00:25:00Zostań jeszcze, Kamilino.
00:25:03Wczoraj nie chciałaś przejść się ze mną,
00:25:04bo widziałaś we mnie męża nie po twojej myśli.
00:25:08Zostań jeszcze kilka dni
00:25:09i pozwól mieć nadzieję,
00:25:11że nasze minione życie
00:25:11nie umarło na zawsze w twoim sercu.
00:25:16Muszę jechać.
00:25:17Czemu?
00:25:18To moja tajemnica.
00:25:20Kochasz inne gości?
00:25:21Nie.
00:25:22Ale chcę jechać.
00:25:24Nieodwołalnie?
00:25:25Tak, nieodwołalnie.
00:25:31Więc żegnaj, Kamilino.
00:25:34Chciałem usiąść z tobą pod kasztanami,
00:25:38ale skoro ci to nie w smak,
00:25:42bądź zdrowa.
00:25:42Dziękuję.
00:25:48Pano, no plisz!
00:25:51Pano, no plisz!
00:25:56Pano, no plisz!
00:25:57Wszystko gotowe?
00:25:58Możemy jechać jutro?
00:25:59Opiekun skończył rachunki.
00:26:01Tak, droga gołąbko,
00:26:02bez zmazy.
00:26:03Baron mnie wczoraj wymyślał.
00:26:05Bydląd.
00:26:06Rada jestem, że jadę.
00:26:07Zaniesiesz, proszę, przed obiadem
00:26:09to słówko panu Oktawowi.
00:26:11Jezu mi osierne, czy podobno?
00:26:12Ty, bilecik do mężczyzny.
00:26:14Czyż nie mam być jego żoną?
00:26:16Wolno mi pisać do narzeczonego?
00:26:17Przecież pan Oktaw dopiero co tu był.
00:26:19Co ty możesz pisać?
00:26:21Narzeczony, męko pańska.
00:26:23Czyżbyś już naprawdę zapomniała o Jezusie?
00:26:25Rób co mówię
00:26:27i gotuj wszystko do drogi.
00:26:34Nie ma wątpienia.
00:26:36Znów go posadzą na honorowym miejscu.
00:26:41To krzesło, którym tak długo
00:26:43zajmował po prawicy barona
00:26:45stanie się pastwą preceptora.
00:26:50Nieszczęście.
00:26:51O, się uwierutny.
00:26:53Pijanica bez wstydu
00:26:56wypędza mnie na szary koniec.
00:26:59W piwniczny
00:27:00naleję mu pierwszy kieliszek.
00:27:03Kiedy zaś półmiski dojdą do mnie
00:27:05będą w pół zimne.
00:27:07Najlepsze kąski wyjedzone.
00:27:10Nie zostanie przy kuropatwie kapustki
00:27:13ani marchewki o święty kościele katolicki.
00:27:17Że mu to dano miejsce wczoraj.
00:27:19No niech by już dopiero co przybył
00:27:20pierwszy raz od tylu lat
00:27:22siedział przy tym stole
00:27:23Boże, jak on pożerał.
00:27:30Nie, nic mi nie zostanie.
00:27:33Tylko kości i łapy.
00:27:35Nie ścierpię takiego afrontu.
00:27:38Bywaj, zdrów.
00:27:40Czcigodny fotelu, gdzie rozwalałem się tyle razy.
00:27:44Obchany smakołykami.
00:27:46Bywajcie szlachetne buteleczki.
00:27:49Luby zapaszku dobrze upieczonej dziczyzny.
00:27:56Bywaj, wspaniały stole, szlachetna jadalnio.
00:28:01Nie odmówię już więcej benediczy te.
00:28:05Wracam na plebanie.
00:28:06Nie dam się zepchnąć pomiędzy ciszbę.
00:28:09Wolę być jak Cezar.
00:28:12Pierwszy w lichej wiosce,
00:28:14niżeli drugi w Rzymie.
00:28:27Myśli pan,
00:28:29że to mi jedyna zdrowia,
00:28:30te pańskie całusy?
00:28:31Co w tym złego?
00:28:32Czy nie jesteś siostrą Kaminy?
00:28:35Czy nie jestem twoim bratem,
00:28:38tak samo jak jej?
00:28:39Słowa to słowa,
00:28:41a całusy to całusy.
00:28:43Ja tam nie mam tylu rozumów,
00:28:46ale czuję, czuję to samo,
00:28:47kiedy chciałabym coś powiedzieć.
00:28:50Piękne pani wiedzą, o co idzie,
00:28:53wedle tego czuje,
00:28:53kto pocałuje w prawą czy w lewą rękę.
00:28:57Ojcowi całuję w czoło,
00:28:59bracia w twarza,
00:29:00kawalerobie w usta,
00:29:02a mnie wszyscy całują w oba policzki,
00:29:04to mnie złości.
00:29:05Jakaś ty ładna, Rozalko.
00:29:10Jaki pan smutny dzisiaj.
00:29:13Czy pan małżeństwo się popsuło?
00:29:17Wszyscy chłopi we wsi
00:29:18pamiętają, że mnie kochali.
00:29:20Drzewa w lesie i psy na podróżu.
00:29:23Tylko Kamilina nie pamięta.
00:29:26A ty, Rozalko,
00:29:28kiedy się wydasz?
00:29:29Nie mówmy o tym.
00:29:31Dobrze, paniczu?
00:29:32Dobrze.
00:29:33Mówmy o pogodzie, o kwiatkach.
00:29:37O wszystkim, o czym chcesz.
00:29:39O wszystkim, co może przejść przez te usta,
00:29:42nie płosząc nich uśmiechu,
00:29:43który szanuje więcej niż własne życie.
00:29:46szanuje panu mój uśmiech,
00:29:52ale coś pan nie szanuje moich ust.
00:30:01Patrz się na...
00:30:03kropla deszczu spadła mi na rękę,
00:30:05a nie bo czysta.
00:30:15Co ja panu zrobiłam, że pan płacze?
00:30:23Co ja panu zrobiłam, że pan płacze?
00:30:26Panie Baronie, mam rzec coś osobliwego.
00:30:34Otóż byłem zupełnie przypadkowo przed chwilą w kredensie.
00:30:38Znaczy, no w sieni.
00:30:40Cóż ja bym robił w kredensie?
00:30:42Znalazłem przypadkowo buteleczkę,
00:30:43czy karawkę,
00:30:46skąd butelka w sieni.
00:30:48Pociągnąłem ten łyczek wina,
00:30:49chcę rzec wody
00:30:51dla zabicia czasu
00:30:53i wyglądałem oknem
00:30:55między dwoma wazonami,
00:30:56które wydają mi się mocno nowoczesne,
00:30:59mimo że skopiowane z etrusnik.
00:31:01Cóż ty masz za nieznośny sposób mówienia, Blazjuszu?
00:31:04Nie podobno się dogadać.
00:31:04Ale nie chcę mi pan Baron użyczyć swojej uwagi.
00:31:08Wyglądałem wtedy oknem,
00:31:10niechże pan Baron nie traci cierpliwości.
00:31:11Na imię nie ma,
00:31:13idzie o honor rodziny.
00:31:15Rodziny?
00:31:16Tego już nie rozumiem.
00:31:17Honor rodziny, Blazjuszu?
00:31:19Czy ty wiesz, że nas jest 37 mężczyzn
00:31:21w Paryżu i na prowincji?
00:31:23Niechże mnie pan Baron pozwoli mówić dalej.
00:31:26Pociągnąłem wtedy łyczek wina,
00:31:28jak chcę rzec wody
00:31:29dla wzmożenia apetytu
00:31:31i wyobraź sobie pan Baron,
00:31:33ujeżdżałem nagle przez okno
00:31:35pan de plisz pędzącą co tchu.
00:31:39Znaczy mu co tchu?
00:31:40To ciekawe, Blazjuszu.
00:31:41A obok niej
00:31:42czerwoną z gniewu
00:31:44siostrzenicę
00:31:44pańską kabilę.
00:31:46Czerwoną z gniewu?
00:31:48A kto był czerwony z gniewu?
00:31:49Siostrzenica czy pan na plisz?
00:31:50Siostrzenica, panie Baronie.
00:31:52A z czemu z gniewu?
00:31:53Skąd wiesz, że z gniewu?
00:31:54Przecież mogła być czerwona
00:31:54z tysiąca innych przyczyn.
00:31:55Pewnie go nie łam o tyle.
00:31:56Nie mogę nic stwierdzić w tej materii,
00:31:58ale wiem, że krzyczała z całych sił
00:32:00i ci zadajdź go.
00:32:02Rób co ci kazała.
00:32:03Głupia jesteś.
00:32:04Ja tak chcę.
00:32:05I tu łapał dę plisz wachlarzem,
00:32:08która za każdym wykrzyknikiem
00:32:10uskakiwała w grządki.
00:32:12W grządki?
00:32:14I cóż odpowiadała
00:32:16ochmistrzynina szaleństwa Kamil?
00:32:19Odpowiedziała, nie pójdę,
00:32:20nie zastałam go,
00:32:21ubizga się do chłopianek.
00:32:23Zastara jestem, żeby nosić
00:32:24czułe liściki.
00:32:25Dzięki Bogu miałam dotąd
00:32:27czyste ręce, co mówiąc,
00:32:29i miała w ręku
00:32:30kawałek papieru złożony we czworo.
00:32:34Nic nie rozumiem,
00:32:34w głowie mi się mąci.
00:32:35Co mogła w tym mieć pan na plisz,
00:32:37aby miąć papier złożony we czworo
00:32:38uskakując w grządki?
00:32:39Pan nie rozumie,
00:32:40co to znaczy, panie Baronie.
00:32:42Nie, mój przyjacielu,
00:32:43nic, a nic.
00:32:45To znaczy, panie Baronie,
00:32:47że siostrzenica pańska Kamila
00:32:49prowadzi tajną korespondencję.
00:32:52Co ty gadasz?
00:32:54Czy ty wiesz, o kim mówisz?
00:32:56Licz się ze słowami, klecho!
00:32:58Mógłbym zważyć
00:32:59wszystkie swoje słowa
00:33:00na niebiańskiej wadze,
00:33:01na której ważyć będą duszę moją
00:33:03w dniu sądu
00:33:03i nie znalazłbym
00:33:04ani jednego fałszywego słowa.
00:33:06Panie Baronie,
00:33:07siostrzenica pańska Kamila
00:33:09prowadzi tajną korespondencję.
00:33:12Przecież powiadam,
00:33:12że to niemożliwe.
00:33:14Po cóż by zatem
00:33:14obarczała ochwistrzynię listem?
00:33:16Po cóż by krzyczała,
00:33:18gdy tamta dąsała się
00:33:19i wyzdrygała?
00:33:20A do kogo był ten list?
00:33:26Otóż to, panie Baronie,
00:33:28Wik, Wik Jacen Lepus.
00:33:32Do kogo list?
00:33:33Do człowieka,
00:33:35który umizga się do pastuszek.
00:33:38Owoż!
00:33:39Człowiek publicznie umizgający się
00:33:41do pastuszek
00:33:42budzi mocne podejrzenie,
00:33:44że sam pochodzi
00:33:45ze stanu pasterskiego.
00:33:46Niemożliwe wszelako jest,
00:33:49aby pana Kamila
00:33:50zakochała się
00:33:51w podobnym człowieku.
00:33:53Co rzekłem
00:33:53i co sprawia,
00:33:55że jestem w tej materii
00:33:56równie uczciwszy uszy
00:33:58głupi jak pan Baron.
00:34:09Przejdźmy do gabinetu.
00:34:10Przeszedłem od wczoraj
00:34:11takie wstrząśnienia,
00:34:12że nie mogę zebrać myśli.
00:34:15Prawda?
00:34:16Kamila oświadczyła mi
00:34:17dziś rano,
00:34:18że nie wyjdzie za oktawa.
00:34:21Czyżby kochała się
00:34:22w pastuchu?
00:34:24Proszę być w południe
00:34:25przy źródełku.
00:34:28Co to ma znaczyć?
00:34:30Tak dumna obojętność,
00:34:32odmowa tak stanowcza
00:34:33i po tym wszystkim schadzka.
00:34:36Jeśli chce ze mną mówić
00:34:36o interesach,
00:34:37czemu wybrała takie miejsce?
00:34:40Dzień dobry, kuzynie.
00:34:43Zdawało mi się,
00:34:44nie wiem czy trafnie,
00:34:45że kiedyś mi się rozstali
00:34:46dziś rano.
00:34:47Byłeś smutny.
00:34:49Ująłeś mnie za rękę,
00:34:50a ja się broniłam.
00:34:51Otóż
00:34:52przychodzę prosić cię,
00:34:54abyś mi podał dłoń.
00:35:00Odmówiłam ci pocałunku.
00:35:03Oto proszę,
00:35:06masz.
00:35:08A teraz mówiłeś,
00:35:09że byłbyś rad
00:35:10porozmawiać serdecznie.
00:35:11Siadaj tu
00:35:12i rozmawiajmy.
00:35:15Zdziwiłeś się
00:35:16otrzymawszy bilecik,
00:35:17nieprawdaż?
00:35:17Jestem
00:35:18nieco kapryśna.
00:35:20Nie wiesz, czemu odjeżdżam,
00:35:21więc ci powiem.
00:35:23Wstępuję do klasztoru.
00:35:27Czy podobna, Kamilo?
00:35:30Ciebie oglądam
00:35:31przy tym źródełku
00:35:32wśród stokroci,
00:35:33jak dawniej?
00:35:33Tak, Oktawie, mnie.
00:35:36Przychodzę wskrzesić
00:35:37na kwadrans
00:35:37dawne życie.
00:35:40Wydałam ci się
00:35:40szorstką
00:35:41i wyniosłą
00:35:42to bardzo naturalne,
00:35:43wyrzekłam się świata.
00:35:45Jednak, zanim go opuszczę,
00:35:47radabym usłyszeć
00:35:48twoje zdanie.
00:35:49Sądzisz,
00:35:50że dobrze czynię,
00:35:51zostając mniszką?
00:35:53Nie pytaj mnie o to.
00:35:54Ja nie zostanę nigdy mnichem.
00:35:55Przez tych dziesięć lat,
00:35:57które żyliśmy
00:35:58z dala od siebie,
00:35:59tyś zaczął szkołę życia.
00:36:00Wiem, coś wart.
00:36:02Przy takim sercu
00:36:03i głowie
00:36:03musiałeś wiele
00:36:04nauczyć się
00:36:04w tak krótkim czasie.
00:36:06Powiedz mi,
00:36:08czy miałeś kochanki?
00:36:11Czemu pytasz?
00:36:14Odpowiedz, proszę,
00:36:15bez skromności
00:36:15i bez przechwałek.
00:36:18Miałem.
00:36:20Kochałeś je?
00:36:21Z całego serca.
00:36:22Gdzież są teraz,
00:36:23czy wiesz?
00:36:24Szczególne pytanie.
00:36:25Nie jestem ich mężem
00:36:26ani bratem.
00:36:28Poszły,
00:36:28gdzie im się podobało.
00:36:30Musiała być
00:36:30z pewnością jakaś,
00:36:31którą wolałeś
00:36:32od innych.
00:36:34Powiedz,
00:36:34jak długo kochałeś
00:36:35tę, którą kochałeś
00:36:36najbardziej?
00:36:37Chcesz bawić się
00:36:38w spowiednik?
00:36:40Zrób to dla mnie.
00:36:41Odpowiedz szczerze.
00:36:42Wiem,
00:36:43że nie jesteś
00:36:44rozpustnikiem.
00:36:45Wierzę,
00:36:46że serce masz uczciwe.
00:36:48Odpowiedz, proszę.
00:36:49Na honor
00:36:49nie pamiętam.
00:36:51Czy znasz mężczyznę,
00:36:52który by kochał
00:36:53tylko jedną kobietę?
00:36:54Tak,
00:36:55są tacy,
00:36:56na pewno.
00:36:57Ile razy
00:36:58człowiek uczciwy
00:36:59może kochać?
00:37:01Chcesz,
00:37:01abym przepowiadał
00:37:02litanie,
00:37:02czy sama odmawiasz
00:37:03katechizm?
00:37:05Gdybym wyszła
00:37:06za ciebie,
00:37:06czyż nie musiałbyś
00:37:07odpowiadać mi szczerze?
00:37:10Dobrze.
00:37:12Mów,
00:37:12będę odpowiadał.
00:37:14Odpowiedz wtedy
00:37:14na pierwsze pytanie.
00:37:16Czy dobrze robię,
00:37:17zostając w klasztorze?
00:37:18Nie.
00:37:20Lepiej zrobiłabym,
00:37:21wychodząc za ciebie.
00:37:22Tak.
00:37:23Gdyby ksiądz
00:37:24dmuchnął na szklankę wody
00:37:26i powiedział ci,
00:37:27że to wino,
00:37:27czy uczyłbyś smak wina?
00:37:29Nie.
00:37:30Gdyby ksiądz
00:37:31dmuchnął na ciebie
00:37:31i powiedział mi,
00:37:32że będziesz mnie kochać
00:37:33całe życie,
00:37:34czy powinnam uwierzyć?
00:37:36Tak.
00:37:37I nie?
00:37:40Co radziłbyś mi zrobić
00:37:41w dniu,
00:37:42w którym spostrzegłabym,
00:37:43że mnie już nie kochasz?
00:37:45Wsiądź sobie kochanka.
00:37:46A co poczynę w dniu,
00:37:48w którym kochanek
00:37:48przestanie mnie kochać?
00:37:50Weźmiesz sobie drugiego.
00:37:51Jak długo tak?
00:37:53Póki twoje włosy
00:37:54nie zaczną siwieć.
00:37:56Wówczas moje
00:37:56będą już białe.
00:37:58Czy wiesz,
00:37:59co to klasztor, Oktawie?
00:38:01Spędziłeś kiedy dzień
00:38:02cały w ławce
00:38:03w klasztorze żeńskim?
00:38:05Owszem.
00:38:09Zaprzyjaźniłam się
00:38:10z pewną mniszką,
00:38:11która ma dopiero 30 lat
00:38:12i która w 15 roku życia
00:38:14miała 500 tysięcy funtów
00:38:16rocznie.
00:38:16Jest to
00:38:16najpiękniejsza
00:38:18i najszlachetniejsza istota,
00:38:19jaka kiedykolwiek
00:38:20stąpała po ziemi.
00:38:22Była żoną,
00:38:23posła i para.
00:38:25Jej mąż
00:38:25był jednym z
00:38:26najznamienitszych ludzi
00:38:27we Francji.
00:38:29Mąż ją zdradził.
00:38:31Pokochała innego
00:38:32i oto umiera
00:38:33w rozpaczy.
00:38:35Możliwe.
00:38:36Mieszkamy w jednej celi.
00:38:38Noce całe
00:38:38strawiłam
00:38:39na rozmowie
00:38:40o jej nieszczęściach
00:38:41stały się
00:38:42niemalże mymi.
00:38:43Osobliwe,
00:38:43nieprawdaż?
00:38:45Opowiadała mi
00:38:46o swoim małżeństwie,
00:38:47malowała upojenia
00:38:48pierwszych dni,
00:38:49błogość następnych
00:38:50i jak w końcu
00:38:51wszystko pieszchło.
00:38:54Jak wieczorem
00:38:54ona siedziała
00:38:55przy kominku,
00:38:56a on przy oknie
00:38:56i nie mówili
00:38:57do siebie ani słowa.
00:38:58Ona mówiła,
00:38:59a ja
00:38:59widziałam siebie
00:39:01na jej miejscu.
00:39:02chciałam ci tylko
00:39:04powiedzieć,
00:39:04to bardzo
00:39:05szczególne.
00:39:07Wszystkie opowiadania
00:39:08Luizy,
00:39:09wszystkie obrazy
00:39:10moich rojeń
00:39:11miały
00:39:11twoją fizjonomię.
00:39:15To bardzo
00:39:16naturalne.
00:39:17Byłeś
00:39:17jedynym
00:39:19mężczyzną,
00:39:20którego znałam
00:39:20i kochałam.
00:39:25Ile ty masz
00:39:26lat, Kamilo?
00:39:27Osiemnaście.
00:39:29Mów,
00:39:30słucham cię.
00:39:30Jest nas
00:39:32w klasztorze
00:39:33dwieście kobiet.
00:39:35Cząstka tych kobiet
00:39:36nie pozna nigdy
00:39:36życia,
00:39:37wszystkie inne
00:39:37czekają śmierci.
00:39:40Niejedna
00:39:40wyszła z tych murów,
00:39:41tak jak ja
00:39:41wychodzę z nich
00:39:42dzisiaj pełna nadziei.
00:39:44Wróciły
00:39:44rychłopotem,
00:39:45zrozpaczone,
00:39:46postarzałe.
00:39:48Co dnia
00:39:48umiera któraś
00:39:49w naszej sypialni,
00:39:50co dnia
00:39:50przybywają nowe,
00:39:52aby zająć miejsce
00:39:53zmarłych
00:39:53na włosianym materacu.
00:39:55Obcy,
00:39:55którzy nas odwiedzają,
00:39:57podziwiają
00:39:58spokój
00:39:58i ład klasztoru,
00:39:59przyglądają się
00:40:00bieli naszych kwefów,
00:40:02ale pytają,
00:40:02czemu spuszczamy je
00:40:03na oczy.
00:40:04Co sądzisz
00:40:05o tych kobietach,
00:40:06Oktawie?
00:40:07Nie wiem.
00:40:08Niektóre radzą mi,
00:40:09abym została dziewicą.
00:40:12Jakie jest
00:40:12twoje zdanie?
00:40:15Czy sądzisz,
00:40:16że te kobiety
00:40:17uczyniłyby lepiej,
00:40:18gdyby wzięły sobie
00:40:18kochanka
00:40:19i mnie doradziły
00:40:20to samo?
00:40:21Nie wiem.
00:40:22Przeczekłeś
00:40:23odpowiedzieć.
00:40:24Wszystko,
00:40:24co mówisz,
00:40:25uwalnia mnie od tego.
00:40:25Masz
00:40:27słuszność,
00:40:29że zostajesz
00:40:29mniszką?
00:40:31Przed chwilą
00:40:31mówiłeś,
00:40:32że nie.
00:40:32Mówiłem
00:40:33możliwe.
00:40:35Więc radzisz mi?
00:40:37Więc ty nie wierzysz
00:40:37w nic.
00:40:38Spójrz na mnie,
00:40:39gdzież jest człowiek,
00:40:40który by w nic
00:40:40nie wierzył?
00:40:41Ja nie wierzę
00:40:41w nieśmiertelne życie,
00:40:42Kamilo.
00:40:44Mniszki dały ci
00:40:45swoje doświadczenie,
00:40:46ale wierzaj mi,
00:40:48to nie twoje własne.
00:40:50Nie umrzesz,
00:40:50nie poznawszy
00:40:51miłości.
00:40:51Chcę kochać,
00:40:54ale nie chcę cierpieć.
00:40:58Chcę kochać
00:40:59miłością wieczną
00:41:00i składać
00:41:00przysięgi,
00:41:02których się nie łamie.
00:41:05Oto mój kochanek.
00:41:07Ale ten kochanek
00:41:09nie wyklucza innych.
00:41:10Dla mnie tak.
00:41:12Nie uśmiechaj się,
00:41:13Oktawie.
00:41:14Nie widziałam cię
00:41:15dziesięć lat
00:41:15i jadę jutro.
00:41:16Słuchaj mnie.
00:41:18Idź z powrotem w życie
00:41:18i póki będziesz
00:41:20szczęśliwy,
00:41:21póki będziesz kochał
00:41:22tak jak można kochać
00:41:23na ziemi.
00:41:23Zapomnij o mnie.
00:41:25Ale jeśli kiedykolwiek
00:41:26zdarzy ci się,
00:41:27że cię zapomną
00:41:28albo ty sam zapomnisz,
00:41:30jeśli kiedykolwiek
00:41:30znajdziesz się sam
00:41:31z pustką w sercu,
00:41:33pomyśl o mnie
00:41:34i ja będę
00:41:36modliła się za ciebie.
00:41:37Miej się na baczności,
00:41:38Kamilo.
00:41:38Jesteś pyszna.
00:41:39Czemu?
00:41:40Masz osiemnaście lat,
00:41:41a nie wierzysz w miłość.
00:41:42A ty wierzysz.
00:41:43Twoje kolana
00:41:44wytarły się
00:41:45na dywanach kochanek,
00:41:47a nawet nie pamiętasz
00:41:48ich imienia.
00:41:49Używasz młodości,
00:41:50ale uśmiechasz się,
00:41:51kiedy ci mówić
00:41:52o cierpieniach kobiecych.
00:41:54Nie wierzysz,
00:41:54że można umrzeć
00:41:55z miłości ty,
00:41:56który żyłeś,
00:41:57który kochałeś.
00:41:59Zdaje mi się,
00:42:00że musisz serdecznie
00:42:01gardzić kobietami,
00:42:03które cię biorą
00:42:03takim, jaki jesteś
00:42:05i które przepędzają
00:42:06ostatniego kochanka,
00:42:08aby cię tulić
00:42:08w ramionach
00:42:09z ustami nieobeschłymi
00:42:11jeszcze od pocałunków
00:42:12drugiego.
00:42:13Czyż miłość twoja
00:42:14to pieniądz,
00:42:15że może tak krążyć
00:42:16z rąk do rąk
00:42:17aż do śmierci?
00:42:18Nie, nie, nie.
00:42:19Nie, to nawet nie pieniądz.
00:42:21Najliższa sztuka złota
00:42:22jest więcej warta od ciebie.
00:42:24W jakiekolwiek ręce
00:42:25się dostanie.
00:42:26Zachowuje swój wizerunek.
00:42:28Jakaś ty piękna, Kamilo,
00:42:29kiedy twoje oczy się ożywią.
00:42:31Tak, tak, tak.
00:42:32Jestem piękna.
00:42:33Po chlebcy nie powiedzą mi
00:42:35nic nowego.
00:42:36Zimna mniszka,
00:42:37która mi utnie włosy
00:42:38może zadrży
00:42:39nad własnym barbarzyństwem,
00:42:40ale te włosy
00:42:41nie zmienią się nigdy
00:42:42w łańcuszki i pierścionki,
00:42:44aby krążyć po alkowach.
00:42:47Źle robię, że to mówię.
00:42:49Życie całe spływa mi
00:42:50na usta, Oktawie.
00:42:53To wszystko jest
00:42:53śmiertelnie smutne.
00:42:55Słucham cię.
00:42:58Mówisz o zakonnicy,
00:42:59która wydaje mi się
00:43:00posiada na ciebie
00:43:00zgubny wpływ.
00:43:02Mówisz, że ją zdradza
00:43:03zdradzono.
00:43:04Ona zdradziła
00:43:05i jest w rozpaczy.
00:43:06Czy jesteś pewna,
00:43:08że gdyby mąż lub kochanek
00:43:09wyciągnął do niej rękę
00:43:10przez kratę,
00:43:11nie podałaby mu dłoni?
00:43:13Co ty mówisz?
00:43:13Niedobrze słyszała.
00:43:14Czy pewna jesteś,
00:43:15że gdyby mąż lub kochanek
00:43:16przyszedł wezwać ją,
00:43:17aby cierpiała jeszcze?
00:43:18Odpowiedziałaby nie?
00:43:18Tak sądzę.
00:43:19Jest 200 kobiet
00:43:20w twoim klasztorze.
00:43:21Większość z nich
00:43:22ma w sercu głębokie rany.
00:43:24Dały ci ich dotknąć.
00:43:26Żyły, prawda?
00:43:27I ukazały ci ze zgrozą
00:43:28drogę swojego życia.
00:43:29I kiedy widzisz
00:43:30przechodzącego mężczyznę,
00:43:31tulisz się z trwogą
00:43:32do tych wysłych ciał.
00:43:34Czy jesteś pewna,
00:43:35że gdyby ów mężczyzna
00:43:36był tym,
00:43:37przez którego płaczą,
00:43:38cierpią,
00:43:39którego przeklinają?
00:43:40Czy jesteś pewna,
00:43:41że na jego widok
00:43:42nie skruszyłyby łańcuchów,
00:43:43aby biec ku swoim
00:43:44minionym nieszczęściom?
00:43:46Czy wiesz,
00:43:47kim są kobiety,
00:43:48które siadają koło ciebie,
00:43:49aby sączyć w twoje ucho
00:43:50swą zwiędłą starość?
00:43:51Wiesz, kim one są?
00:43:52Wiesz, kim są mniszki,
00:43:54nieszczęsna dziewczyno?
00:43:55One, które przedstawiają
00:43:57ci miłość ludzką
00:43:58jako kłamstwo.
00:44:00Czy wiedzą,
00:44:00że jest rzecz
00:44:01stokroć gorsza?
00:44:02Kłamstwo miłości Bożej!
00:44:05Czy wiedzą,
00:44:05że popełniają zbrodnie,
00:44:07sącząc w ucho dziewczyny
00:44:08wiedzę dojrzałych kobiet?
00:44:10Jak one cię wyuczyły.
00:44:12Nie chciałaś mi
00:44:13podać ręki
00:44:14na pożegnanie.
00:44:14Ja nie chciałaś zobaczyć
00:44:15ani tego lasku,
00:44:16ani tego biednego źródełka.
00:44:18To gipsowa maska,
00:44:19którą mniszki włożyły
00:44:21na twoją twarz.
00:44:22Ale serce twoje zabiło.
00:44:25Więc tak, Camillo,
00:44:27te kobiety miały słuszność.
00:44:28Skierowały cię
00:44:29na dobrą drogę.
00:44:30Chociaż będzie mnie to
00:44:31kosztowało szczęście
00:44:32całego życia.
00:44:33Ale powiedz im ode mnie,
00:44:34niebo jest nie dla nich.
00:44:36Nie dla mnie.
00:44:41Bądź zdrowa, Camillo.
00:44:51Wracaj do klasztoru.
00:44:52A kiedy będą cię zabawiać
00:44:55opowieściami,
00:44:56które cię tak zatruły,
00:44:58odpowiedz im to,
00:44:58co ja ci powiem.
00:45:01Wszyscy mężczyźni
00:45:01są fałszywi,
00:45:03kłamcy, obłudnicy,
00:45:04pyszałki lub tchórze,
00:45:06nędzni i zmysłowi.
00:45:07Wszystkie kobiety są
00:45:08przewrotne,
00:45:09zepsute,
00:45:10ciekawe.
00:45:11Cały świat jest
00:45:12kałużą bez dna,
00:45:13w której przewalają się
00:45:14najpotworniejsze płazy.
00:45:16Ale jest na świecie
00:45:18jedna rzecz
00:45:19wzniosła i piękna.
00:45:20Zespolenie tych dwojga,
00:45:22tak szpetnych
00:45:22i ułomnych istot.
00:45:24Kto kocha,
00:45:26często doznaje zawodu,
00:45:27jest nieszczęśliwy,
00:45:29cierpi,
00:45:29ale kocha.
00:45:31I kiedy staje
00:45:32nad krawędzią grobu,
00:45:33obraca się,
00:45:34aby spojrzeć wstecz
00:45:35i mówi,
00:45:37cierpiałem,
00:45:39myliłem się niekiedy,
00:45:41ale kochałem.
00:45:42To ja żyłem,
00:45:45a nie nędzna istota
00:45:46wylęgła z mojej pychy
00:45:47i nudy.
00:46:02Niezależnie od swego opilstwa
00:46:03jesteś łajdak,
00:46:04mości precypo,
00:46:05że służba widziała,
00:46:06jak się zakradałeś
00:46:07do kredensu.
00:46:07Kiedy cię przekonano
00:46:08najoczywiściej,
00:46:09że kradniesz butelki,
00:46:10pragniesz się usprawiedliwić.
00:46:11Obwiniając moją siostrzenicę,
00:46:12o tajną korespondencję.
00:46:14Panie, baronie,
00:46:15panie, barony,
00:46:15raczej nie przypomnij.
00:46:16O tej stądności, preceptorze,
00:46:17i nie pokazuj mi się na oczy.
00:46:18Człowiek stateczny
00:46:19nie postępuje w ten sposób.
00:46:20Już sama moja powaga
00:46:21nie pozwala mi
00:46:22przebaczyć ci aż do śmierci.
00:46:25Co oni teraz robią?
00:46:27Toć to właśnie południe.
00:46:29Siedzą przy stole.
00:46:31Co jedzą?
00:46:32Ba, to czego nie jedzą?
00:46:34Widziałem,
00:46:35kucharkę szła przez wieś
00:46:37z olbrzymim indykiem,
00:46:39a kuchta niósł truflę
00:46:40i kosz winogron.
00:46:42O, nagła niełasko.
00:46:45To są wygrane ze zamku,
00:46:47a co za te widzę ze janalni?
00:46:50Nie będę już oglądał
00:46:51dymiących półmisków.
00:46:53Ech,
00:46:54bo cóż głupia ciekawość
00:46:56kazała mi słuchać.
00:46:58Rozmowy padne,
00:46:59plisz,
00:47:00spadne do kabiny.
00:47:01Czemu szczapycha
00:47:03oddaliła mnie od zacnego stołu,
00:47:06gdzie przyjmowano mnie
00:47:07tak życzliwie?
00:47:08No co mi za różnica,
00:47:09czy siedziałem po prawej,
00:47:11czy po lewej?
00:47:12Byłem niestety pijany,
00:47:15gdy popełnił to szalenie stło.
00:47:18Ach,
00:47:19wino musiało mi uderzyć do głowy,
00:47:21kiedy dopuścił się
00:47:22tej niedorzeczności.
00:47:23Zdaje się,
00:47:25że to proboszcz.
00:47:29To preceptor
00:47:30we własnej osobie.
00:47:33Co pan tu robi,
00:47:34księże proboszczu?
00:47:35Ja?
00:47:36A?
00:47:38Idę na obiad.
00:47:40A pan nie,
00:47:42panie preceptorze?
00:47:43Dziś nie.
00:47:45Jestem zgubiony,
00:47:46ojcze Brydel.
00:47:47Pan od mnie wypędził.
00:47:50Oskarżyłem niewinne
00:47:51panny dekami lotajdą,
00:47:53korespondencję.
00:47:55Ale Bóg mi świadkiem
00:47:56widziałe,
00:47:56bym plisz w grządkach.
00:47:59Jestem zgubiony,
00:48:00ojcze Brydel.
00:48:02Co pan powiada?
00:48:04Niestety,
00:48:05niestety szczerą
00:48:07był prawdę.
00:48:08Jestem w najzupełniejszej
00:48:10niełasce
00:48:11dla jednej buteleczki,
00:48:13którą byś ją ściągnął.
00:48:15Co mi, Acan,
00:48:16tu mówisz o butelce,
00:48:18o korespondencji,
00:48:20o grządkach?
00:48:20Powstaw się za mną,
00:48:22ojcze Brydel.
00:48:23Jestem uczciwym człowiekiem,
00:48:25o godny ojcze Brydel.
00:48:26Jestem twoim sługą.
00:48:28Dobry panie,
00:48:30dobry panie,
00:48:31miło już południe.
00:48:33Idę na obiad.
00:48:33Jeśli baron
00:48:34ma przyczyny
00:48:35gniewać się na pana,
00:48:37to twoja rzecz.
00:48:38Nie będę wstawiał się
00:48:40za pijaczyną.
00:48:41Nie będę wstawiał się za pijaczyną.
00:48:46O, nie chcę mna plisz,
00:48:50zapłacisz mnie za to.
00:48:53Babo bezwestydna,
00:48:55plugała,
00:48:56raj furotyś
00:48:58przyczyną
00:48:58mojej klęski.
00:49:00O świętym
00:49:01uniwersytecie
00:49:03paryski
00:49:03leżał mnie
00:49:04od pijaków.
00:49:06Zgubiony jestem,
00:49:07jeżeli nie pochyły
00:49:08cel listu
00:49:09i nie udowodnię
00:49:10baronowi,
00:49:11że jego siostrzenica
00:49:13z kimś
00:49:13koresponduje.
00:49:15Widziałem
00:49:16gdzieś rano,
00:49:17jak pisała
00:49:17przy
00:49:18już coś do mego.
00:49:22Panno plisz,
00:49:24daj mi ten list.
00:49:25Co to znaczy?
00:49:26Jeszcze list mojej pani
00:49:27niosę go na pocztę.
00:49:28List albo śmierć.
00:49:29Co ja?
00:49:29Śmierć?
00:49:30Tak, śmierć.
00:49:30Śmierć Jezusia Maryjo.
00:49:32Dawa, panno plisz,
00:49:33daj mi ten papier.
00:49:35Daj mi ten papier.
00:49:39Co ty robisz?
00:49:40Co ty robisz, Blasiuszu?
00:49:42Czemu znędzasz się
00:49:43na tą biedną kobietą?
00:49:44Oddaj mi list.
00:49:45Wyrwał mi go,
00:49:46panie,
00:49:46z prosiedliwości.
00:49:48To jest rajfura,
00:49:49proszę pana.
00:49:50Ten papier to jest
00:49:52liścik miłosyp.
00:49:54To listka mili pańskiej.
00:49:56To jest list
00:49:59od past do pastucha.
00:50:01Proszę zbadać.
00:50:03Dajcie mi ten list.
00:50:04Dajcie mi ten list.
00:50:05Idź, pan,
00:50:06no plisz do zamku.
00:50:07Jesteś godną osobą.
00:50:08A imć Blasiusz jest cymbał.
00:50:09Może pani iść na obiad.
00:50:10Sam oddam list na pocztę.
00:50:12Ty mi odpowiesz
00:50:13za wszystko.
00:50:15Po szczególe.
00:50:18Podczas szamotania się
00:50:19z panną plisz,
00:50:20Blasiusz złamał pieczątkę.
00:50:32Wyjeżdżam dziś, droga moja.
00:50:33Wszystko stało się,
00:50:34jak przewidywałem.
00:50:36Przewidywałem to straszna rzecz.
00:50:37Ten młody człowiek
00:50:38ma sztylet w sercu.
00:50:40Nie pocieszę się nigdy
00:50:41po mojej stracie.
00:50:42Czyniłam wszystko,
00:50:42co było w mojej mocy,
00:50:43aby go zrazić.
00:50:46Bóg mi odpuści,
00:50:47żebym go przywiodła
00:50:47do rozpaczy mą odmową.
00:50:49Powiedz, droga,
00:50:50cóżem ja winna.
00:50:51Módl się za mnie,
00:50:52zobaczymy się jutro
00:50:53i na zawsze
00:50:53twoja z całej duszy Kamila.
00:50:57Czy podobna?
00:51:00Tu pisze Kamila.
00:51:01O, ta Kamila jest bardzo pobożna.
00:51:09Ze szczerego serca
00:51:10oddaje się Bogu,
00:51:12ale umyśliła sobie,
00:51:14że mnie pogrąży w rozpaczy.
00:51:17To takie poetyczne.
00:51:19Panna, która poświęca Bogu
00:51:21szczęście kuzyna.
00:51:23O, nie, Kamilo.
00:51:26Nie jestem w rozpaczy.
00:51:28Nie kocham cię
00:51:29i nie mam sztyletu w sercu.
00:51:30Przekonasz się.
00:51:32Dowiesz się jeszcze dziś,
00:51:33że kocham inną.
00:51:35Ej, przyjacielu!
00:51:39Idź do zamku
00:51:39i powiedz w kuchni,
00:51:40aby ktoś oddał
00:51:41panie Kamili ten list.
00:51:42Rozumiem, paniczu.
00:51:44A teraz druga.
00:51:46Jestem w rozpaczy.
00:51:48Rozalko!
00:51:50Rozalko!
00:51:50Kto pan, paniczu?
00:51:52Chodź, Rozalko.
00:51:53A dokąd?
00:51:54Przekonasz się.
00:51:55Chodź prędko.
00:51:59Panienko,
00:52:00mam list
00:52:00list dla panienki.
00:52:01Dajcie.
00:52:04Masz za fatygę.
00:52:06Dziękuję, panience.
00:52:07Mogę odejść?
00:52:08Jeśli masz ochotę.
00:52:09Mam, mam.
00:52:10Oktaw prosi,
00:52:22abym pożegnała się z nim
00:52:24przed odjazdem przy źródełku.
00:52:27Co on mi może mieć do powiedzenia?
00:52:31Co to znaczy?
00:52:32kocham cię, Rozalko.
00:52:48Ty jedna nie zapomniałaś
00:52:49naszych minionych dni.
00:52:51Ty jedna pamiętasz życie,
00:52:53którego już nie ma.
00:52:55Przyjm cząstkę
00:52:56mego nowego życia.
00:52:58Daj mi swoje serce.
00:52:59oto zakład
00:53:03naszej miłości.
00:53:08Daj mi pan
00:53:09swój złot łańcuch.
00:53:11Patrz teraz
00:53:11na ten pierścień.
00:53:17Chodź,
00:53:18zbliżmy się do źródła.
00:53:19ten pierścionek
00:53:32ofiarowała mi niegdyś
00:53:33Kamilla.
00:53:35Czy ty wiesz,
00:53:35co to miłość, Rozalko?
00:53:39Kocham cię.
00:53:40Chcesz mnie, prawda?
00:53:41Ty nie zostaniesz
00:53:42mniszką.
00:53:43Wiesz, co to miłość, Rozalko.
00:53:45Ach, pani.
00:53:46Będę pana kochała,
00:53:47jak tylko potrafię.
00:53:48Tak, będziesz
00:53:49kochała mnie lepiej
00:53:50niż owe blade
00:53:51figury woskowe
00:53:51wyrabiane przez mniszki,
00:53:53które opuszczają
00:53:54klasztor po to,
00:53:54aby sączyć w życie
00:53:55wilgotną atmosferę
00:53:56swoich cel.
00:53:57Nie umiesz nic.
00:53:59Nie przeczytał,
00:53:59abyś pacierza,
00:54:01którego nauczyła cię matka.
00:54:02Nie rozumiesz słów,
00:54:03które wypowiadasz
00:54:04co wieczór,
00:54:05ale wiesz, że się modlisz,
00:54:06a to wszystko,
00:54:07czego Bogu trzeba.
00:54:08nie umiesz czytać,
00:54:18ale wiesz, co mówią
00:54:19te lasy, łąki, rzeki,
00:54:21pola prośnięte zbożem,
00:54:23natura lśniąca młodością.
00:54:26Rozpoznajesz w niej
00:54:27tysiące swoich braci
00:54:28i mnie uznajesz
00:54:30za jednego z nich.
00:54:31Wstań.
00:54:35Pan do mnie mówi.
00:54:38Będziesz moją żoną.
00:55:01Ani gadania.
00:55:10Coś dziwnego dzieje się
00:55:11w zamku.
00:55:12Kamilla
00:55:13odrzuciła oktawa,
00:55:15dziś wraca do klasztoru,
00:55:17ale coś mi się widzi,
00:55:18że pan kuzynek
00:55:19pocieszył się rozalką.
00:55:22Biedne dziewczę.
00:55:24Nie wie,
00:55:25na jakie niebezpieczeństwo
00:55:26się naraża,
00:55:27słuchając pięknych słówek
00:55:29dwornego panicza.
00:55:32Prędko, prędko,
00:55:34siodłaś mi osła.
00:55:35Czy przesuniesz
00:55:36jak lekki sen,
00:55:37czcigodna panno,
00:55:37czy też zechcesz dosiąść
00:55:38z powrotem swojego
00:55:39biednego osiołka,
00:55:41który takim smutkiem
00:55:42cię nosi?
00:55:43Dziękować Bogu,
00:55:44moje drogie chamy.
00:55:45Nie umrę tutaj.
00:55:46Umrzy jak najdalej,
00:55:47czcigodna panno.
00:55:49Umrzyj nieznana
00:55:49w zatekłej piwnicy.
00:55:51Będziemy się modlić
00:55:52o twoje zmartwychwstanie.
00:55:54Oto moja pani.
00:55:55Droga Kamillo,
00:55:56wszystko gotowe?
00:55:58Baron złożył już rachunki.
00:55:59Mój osioł już osiodłany.
00:56:01To diabła z tobą
00:56:02i twoim osłem
00:56:02nie jadę dzisiaj.
00:56:05Co to ma znaczyć?
00:56:08Panna plisz zbladła
00:56:10ze zgrozy,
00:56:11fałszywe włosy
00:56:12usiłują się jeżyć,
00:56:14pierś faluje ze świstem.
00:56:18Jezusie Maryjo,
00:56:22Kamilla zaklęła.
00:56:23Panie baronie,
00:56:25muszę z panem pomówić.
00:56:32Syn pański
00:56:33umizga się do chłopianki.
00:56:35Niepodobno.
00:56:36Widziałem wyraźnie.
00:56:38Prowadzali się przez zarośla.
00:56:40Nachylał się do jej ucha
00:56:41i przyrzekał,
00:56:42że się z nią ożeni.
00:56:43No, sens przyjaciół.
00:56:44Ale to całkiem pewne.
00:56:46Zrobił poważny prezent,
00:56:49który dziewczyna
00:56:49pokazała matce im.
00:56:51To potworny,
00:56:52poważny,
00:56:53Bryden.
00:56:53W czym poważny?
00:56:54Wagą
00:56:55i znaczeniem
00:56:56dał jej złoty łańcuch.
00:57:00Przejdźmy do gabinetu.
00:57:02Nie mogę zebrać myśli.
00:57:05Powiadasz,
00:57:06że wziął mój list.
00:57:07Tak, dziecko.
00:57:10Podjął się sam,
00:57:11zanieść go na pocztę.
00:57:12Idź do salonu, plisz.
00:57:14I bądź tak uprzejma
00:57:16powiedzieć panu Oktawowi,
00:57:17że go czekam tutaj.
00:57:19No, idź!
00:57:25Czytał mój list,
00:57:27to pewne.
00:57:29Scena w lasku
00:57:30to zemsta,
00:57:31tak jak miłość do Rozalki.
00:57:34Czyżby mnie kochał?
00:57:37Jesteś Rozalko?
00:57:39Tak.
00:57:40Mogę wejść?
00:57:43Słuchaj mnie, dziecko.
00:57:46Czy pan Oktaw
00:57:47zaleca się do ciebie?
00:57:49Tak.
00:57:51Co sądzisz o tym,
00:57:52co ci powiedział dziś rano?
00:57:54Dziś rano gdzie?
00:57:56Nie udawaj dziś rano
00:57:57przy źródle w lasku.
00:57:59Widziałaś mnie, Kamilko?
00:58:01Łuptasku, nie.
00:58:02Nie widziałam.
00:58:04Ładne ci rzeczy
00:58:05naopowiadał, nieprawdaż?
00:58:06Załóżmy się,
00:58:07że przyrzekł ożenić się z tobą.
00:58:09Skąd Kamilka wie?
00:58:11Mniejsza, skąd wiem.
00:58:13Wierzysz w tę obietnicę, Rozalko?
00:58:15Jakże miałabym nie wierzyć.
00:58:18Pani drzwi mnie oszukiwał.
00:58:19Po co?
00:58:19Pan Oktaw nie ożeni się z tobą,
00:58:23moje dziecko?
00:58:26Nie wiem.
00:58:28Kochasz go, biedna dziewczyno.
00:58:31Nie ożeni się z tobą.
00:58:33W tej chwili dam ci dowód.
00:58:35Stań za tą kotarą,
00:58:36nadstaw ucha
00:58:37i wejdź, jak cię zawołam.
00:58:39Mniemałam, że dopełniam aktu zemsty.
00:58:41Czyżbym spełniała akt miłosierdzia?
00:58:44Jesteś kuzynie.
00:58:49Siadaj.
00:58:50Cóż to za strój, Kamilno?
00:58:53Komu chcesz w głowie zawrócić?
00:58:55Masztowie.
00:58:59Przykro mi, że nie mogłam przybyć na schackę,
00:59:01jak prosiłeś,
00:59:02czy miałeś mi coś do powiedzenia.
00:59:03Nie, nie.
00:59:04Chciałem tylko pożegnać się z tobą.
00:59:06Myślałem, że jedziesz,
00:59:07ale twój koń stoi w stajni,
00:59:09a widzę, że i strój
00:59:10nie wygląda na podróżnej.
00:59:12Lubię dysputy.
00:59:14Nie jestem pewna,
00:59:15czy nie mam ochoty
00:59:16jeszcze pokłócić się z tobą.
00:59:18Po cóż się kłócić,
00:59:19skoro nie ma widoków pojednania?
00:59:20Cała przyjemność sprzeczki
00:59:22to zawarcie pokoju.
00:59:24Czyś pewien,
00:59:24że go nie chcę zawrzeć?
00:59:26Nie drwij, Kamilo.
00:59:27Nie czuję się na siłach,
00:59:28aby ci stawić czoło.
00:59:30Chciałabym,
00:59:31aby ktoś zalecał się do mnie.
00:59:33Nie wiem, czy to dlatego,
00:59:34że jestem w nowej sukni,
00:59:35ale mam ochotę się bawić.
00:59:38Wspominałeś o przechadzce,
00:59:40dobrze, chodźmy.
00:59:41Popłyniemy łódką.
00:59:43Mam ochotę zjeść obiad na łące,
00:59:45wąsać się po lesie.
00:59:49To szczególne.
00:59:51Nie masz na palcu pierścionka,
00:59:53który ci dałam.
00:59:55Zgubiłem.
00:59:57To też ja go znalazłam.
01:00:00Masz, Oktawie.
01:00:01Czemu zwracasz mi ten smutny zakład szczęścia?
01:00:12Którego już nie ma.
01:00:15Mów,
01:00:16ty zalotna i kapryśna dziewczyno.
01:00:18Czemu jedziesz?
01:00:19Czemu zostajesz?
01:00:20Czemu z każdą godziną zmieniasz wygląd i barwę,
01:00:22jak kamień w tym pierścionku
01:00:23mieni się z każdym promieniem słonecznym?
01:00:26Zapewne.
01:00:27Trzeba nam często grać komedię,
01:00:30kłamać.
01:00:31Ale czyś pewien,
01:00:33że wszystko w kobiecie kłamie wówczas,
01:00:35gdy język jej kłami?
01:00:36I kto wie?
01:00:37Czy nie może w tym zakosztować
01:00:38i kłamać dla zabawki,
01:00:40z kaprysu,
01:00:41tak jak kłamie z konieczności?
01:00:42Nie rozumiem tego, co mówisz.
01:00:45Sam nie kłamię nigdy.
01:00:47Kocham cię, Kamilo.
01:00:48To wszystko, co wiem.
01:00:50Mówisz, że mnie kochasz?
01:00:52I że nie kłamiesz nigdy?
01:00:54Nigdy.
01:00:57Oto wszelako osoba,
01:00:59która mówi, że zdarza ci się to czasem.
01:01:02Co odpowiesz temu dziecku, Oktawie,
01:01:03kiedy zażąda rachunku z twoich słów?
01:01:06Jeśli nigdy nie kłamiesz,
01:01:07czemu się dzieje,
01:01:08iż ona zemdlała słysząc,
01:01:09jak mówisz, że mnie kochasz?
01:01:12Zostawiam cię z nią.
01:01:13Staraj się ją ocudzić.
01:01:14Słuchaj mnie, Kamilo.
01:01:15Co mi chcesz powiedzieć?
01:01:16Mów do Rozalki, ja cię nie kocham.
01:01:18Ja nie poszłam wyciągnąć
01:01:19to nieszczęśliwe dziecko z chatki,
01:01:21aby uczynić zeń przynętę zabawkę.
01:01:23Nie włożyłam jej łańcuszka na szyję.
01:01:25Nie przyrzekałam, że się z nią ożeję.
01:01:27Słuchaj mnie.
01:01:29Czyś nie uśmiechnął się przed chwilą,
01:01:31kiedy powiedziałam,
01:01:32że nie mogłam przybyć na schaskę,
01:01:33więc dobrze.
01:01:34Byłam i słyszałam wszystko,
01:01:37ale Bóg mi świadkiem.
01:01:39Nie chciałabym grać tam twojej roli.
01:01:41Co zrobisz teraz z tą dziewczyną?
01:01:44Chciałeś się zemścić, nieprawdaż?
01:01:47Ukarać mnie za list pisany do klasztoru.
01:01:49To cię zraniło w twojej szlachetnej dumie,
01:01:52więc dobrze.
01:01:54Dowiedz się ode mnie, kochasz mnie.
01:01:58Ale poślubisz tę dziewczynę,
01:02:00albo jesteś nikczemnikiem?
01:02:02Tak.
01:02:04Zaślubię ją.
01:02:06I dobrze zrobisz.
01:02:08Bardzo dobrze.
01:02:09O wiele lepiej, niż gdybym zaślubił ciebie.
01:02:11Chciałaś mi dowieźć Kamilno,
01:02:13że mskłamał raz w życiu.
01:02:14Możliwe.
01:02:16Ale wydaje mi się dość śmiałe
01:02:18z twojej strony orzekać,
01:02:19kiedy to było.
01:02:20Dziękuję.
01:02:28Jeśli to przyjdzie do skutku,
01:02:30ja oszaleję.
01:02:31Użyj wuju swej powagi.
01:02:33Oszaleję i odmówię zezwolenia,
01:02:35to pewne.
01:02:36Ale pomów, że z nim
01:02:37roztrząśnij mu sumienie.
01:02:39To mnie pogrąży w rozpaczy na cały karnawał.
01:02:41Nie pokaże się ani razu na dworze.
01:02:43To jest małżeństwo nieprzyzwoite.
01:02:45Nigdy tego nie słysza.
01:02:46Naby ktoś żenił się
01:02:47z mleczną siostrą swojej kuzynki,
01:02:49to przechodzi wszelkie granice.
01:02:50A każ go przywołać
01:02:52i powiedz mu wręcz,
01:02:53że się nie godzisz.
01:02:54Wierz mi, on się nie będzie upierał.
01:02:56Będę się nosił czarno tej zimy,
01:02:58możesz być przekonana.
01:02:59Ależ, ależ porozmawiaj z nim
01:03:01na litość Boga.
01:03:02Pójdę do siebie
01:03:03oddać się mej boleści.
01:03:05Powiedz mu, gdyby pytał o mnie,
01:03:07że się zamknąłem
01:03:09i zdaje się boleści nad tym,
01:03:10że syn mój chce zaślubić
01:03:11dziewczynę bez nazwiska.
01:03:16Bądź nie znajdę tu istoty ludzkiej.
01:03:20I cóż kuzyjnie?
01:03:22Kiedyż ślub?
01:03:24Jak najprędzej.
01:03:25Mówiłem już z rejentem,
01:03:26z proboszczem,
01:03:27oznajmiłem całej wsi.
01:03:28Myślisz wtedy serio
01:03:29żenić się z Rozalką?
01:03:30Oczywiście.
01:03:31Co powie ojciec?
01:03:33Mniejsza z tym.
01:03:34Mam niezłomną wolę
01:03:35zaślubić tę dziewczynę.
01:03:37Tobie zawdzięczam tę myśl
01:03:38i chcę ją wykonać.
01:03:39Jest młoda, piękna,
01:03:40kocha mnie.
01:03:42Czyż trzeba więcej,
01:03:43aby być po trzykroć szczęśliwym?
01:03:44Dobrze robisz,
01:03:46że się z nią żenisz.
01:03:48Przykro mi za ciebie
01:03:48tylko z jednego powodu.
01:03:50Powiedzą, żeś to zrobił
01:03:50z podrażnionej ambicji.
01:03:52Przykro ci.
01:03:53Mnie to jest obojętne.
01:03:54Mówisz to serio?
01:03:56To dziewczyna bez nazwiska.
01:03:57Będzie je miała,
01:03:58kiedy zostanie moją żoną.
01:03:59Ale znudzi ci się,
01:04:01nim jeszcze rejent
01:04:02wystroi się paradnie.
01:04:03Mdłości cię zbiorą
01:04:04przy weselnej uczcie,
01:04:05a w noc poślubną
01:04:06każesz jej uciąć
01:04:07ręce i nogi,
01:04:08bo ją będzie czuć rosołem.
01:04:10Nie znasz mnie, Camillo.
01:04:11Kiedy dziewczyna jest młoda,
01:04:12piękna i dobra,
01:04:14potrafię się tym zadowolić
01:04:15i nie dbać o to,
01:04:16czy umie po łacinie.
01:04:17Szkoda zatem,
01:04:19że wuj wydał tyle pieniędzy
01:04:21na twoją naukę,
01:04:22trzy tysiące talarów w błoto.
01:04:24O tak, lepiej byłoby je rozdać ubogim.
01:04:26Tak, tym się to już ty zajmiesz,
01:04:28przynajmniej co się tyczy
01:04:29ubogich duchem.
01:04:30Dadzą mi w zamian
01:04:31królestwo niebieskie,
01:04:32należy ono do nich.
01:04:33Jak długo potrwa ten żarcik?
01:04:36Jaki żarcik?
01:04:37Małżeństwo z Rozalką.
01:04:38Bardzo niedługo.
01:04:39Bóg nie użyczył człowiekowi
01:04:41przywileju trwałości,
01:04:42jakieś trzydzieści, czterdzieści lat.
01:04:44Chętnie zatańczę na twoim weselu.
01:04:46Kamilo, ten drwiący ton
01:04:48jest nie na miejscu.
01:04:49Nad to mi odpowiada,
01:04:50abym miała się z nim rozstać.
01:04:52Ja więc rozstanę się z tobą,
01:04:53bo mam go dosyć.
01:04:54Idziesz do oblubienicy?
01:04:55Tak prosto.
01:04:56Podaj mi ramię, idę z tobą.
01:04:58Jaś niepeniczu,
01:04:59przychodzę błagać o łaskę.
01:05:02Co wieś mówi,
01:05:03że pan kocha panę Kamilę?
01:05:06I że zależał się pan do mnie
01:05:07tylko po to,
01:05:07żeby zabawić się ją i siebie?
01:05:10Kto mnie spotka,
01:05:11drwi sobie ze mnie.
01:05:13I znajdę potem męża
01:05:14i wszyscy będą się ze mnie śmiali.
01:05:16Niech mi pan pozwoli
01:05:19zwrócić sobie łańcuszek,
01:05:21którymi pan darował
01:05:22i da mi żyć spokojnie przy matce.
01:05:25Dobra z ciebie dziewczyna, Rozalko.
01:05:28Zachowaj łańcuszek,
01:05:29daję ci go,
01:05:30a pani cz przyjmie w zamian mój,
01:05:32co się zaś tyczy męża.
01:05:33Nie kłopocz się,
01:05:33znajdę ci go sama.
01:05:34To nie trudno.
01:05:35Chodź, Rozalko,
01:05:36przedstawię cię ojcu.
01:05:37Po co?
01:05:38To zbyteczne.
01:05:38Masz słuszność.
01:05:40I źle by nas teraz przyjął.
01:05:41Niech mi nie pierwsze wrażenie.
01:05:42Chodź, Rozalko,
01:05:43przejdziemy się po wsi.
01:05:44Ktoś mie mówić,
01:05:45że cię nie kocham,
01:05:46skoro żenię się z tobą?
01:05:47Do paralusza
01:05:48zamkniemy im gęby.
01:05:54Panoplish!
01:05:56Panoplish!
01:05:58Panoplish!
01:05:59Biegnij natychmiast za Oktawem.
01:06:01Powiedz mu, żeby wracał.
01:06:02Mam z nim do pomówienia.
01:06:03Bołałaś mnie, Kamilno?
01:06:15Nie.
01:06:16Nie.
01:06:17Chciałeś ze mną mówić.
01:06:19Wzywałaś mnie.
01:06:20Nie.
01:06:33Czy opuściłeś mnie,
01:06:36o mój Boże?
01:06:39Kiedy przybyłam tutaj,
01:06:42przysięgałam być ci wierną.
01:06:45Kiedy nie chciałam być małżonką
01:06:47czyją inną jak twoją,
01:06:49mniemałam,
01:06:51że mówię szczerze
01:06:52w obliczu twoim
01:06:53i swego sumienia.
01:06:56Ty wiesz o tym, Ojcze.
01:06:59Nie chcesz mnie już zatem.
01:07:03Czemu każesz kłamać
01:07:06samej prawdzie?
01:07:09Czemu jestem taka słaba?
01:07:13Nie mogę się już modlić.
01:07:18Pycho.
01:07:22Pycho.
01:07:24Najzgubniejsza
01:07:25z doradczyń człowieka.
01:07:28Po coś wcisnęła się
01:07:29między te dziewczyny a mnie.
01:07:30Oto klęczy tutaj
01:07:33w lęku, Ojblada,
01:07:35przyciskając do martwych
01:07:37kamieni serce i twarz.
01:07:40Mogła mnie kochać.
01:07:42Byliśmy stworzeni dla siebie.
01:07:45Po coś spłynęła
01:07:46na nasze wargi,
01:07:47pycho.
01:07:49Wtedy, gdy ręce nasze
01:07:50miały się połączyć.
01:07:51Kamilio,
01:08:07szczęście jest
01:08:08tak rzadką perłą
01:08:09w tym ziemskim oceanie.
01:08:13Dałeś je nam, Panie,
01:08:15a my uczyniliśmy zań zabawkę.
01:08:17Zielona ścieżka,
01:08:20która wiodła nas ku sobie,
01:08:22miała tak łagodny spadek.
01:08:24Otoczona kwieciem,
01:08:26gubiła się
01:08:27w tak łagodnym widnokręgu.
01:08:31Trzebaż było,
01:08:32żeby próżność i pycha
01:08:33rzuciły swe bezkształtne głazy
01:08:36na tę niebiańską drogę,
01:08:38która mogła nas doprowadzić
01:08:39do siebie w jednym pocałunku.
01:08:40Tak.
01:08:50Trzeba było,
01:08:51abyśmy się dręczyli wzajem.
01:08:54Jesteśmy ludźmi.
01:08:58My się kochamy, Kamilio.
01:09:01Tak.
01:09:03Kochamy się.
01:09:06Pozwól mi to czuć
01:09:07na twoim sercu.
01:09:08Bóg, który patrzy na nas,
01:09:11nie pogniewa się.
01:09:12Chce,
01:09:13żebym cię kochała.
01:09:22Kamilu.
01:09:31Rozalka.
01:09:32Zostawiłem ją na schodach.
01:09:33Musiała iść ze mną
01:09:34bez mojej wiedzy.
01:09:35To tam.
01:09:38Oktawie, jakie to wszystko
01:09:39okrutne.
01:09:43Boże,
01:09:45nie czyń mnie mordercą.
01:09:50Widzisz, co się dzieje.
01:09:52Boże,
01:09:54jesteśmy dwojgiem szalonych dzieci
01:09:55i graliśmy z życiem
01:09:57i śmiercią,
01:09:58ale serce nasze jest czyste.
01:10:01Nie zabijaj Rozalki,
01:10:02Boże Sprawiedliwy.
01:10:04Będzie jeszcze szczęśliwa.
01:10:06Znajdę jej męża,
01:10:07naprawię błąd.
01:10:08Boże,
01:10:09możesz jeszcze
01:10:11popłogosławić
01:10:12czworo swoich dzieci.
01:10:17Umarła.
01:10:21Żegnaj Oktawie.
01:10:38Kobiety.
01:10:39Wielka wasza władza,
01:10:43złowrega wasza moc burząca.
01:10:47Jeden wasz uśmiech.
01:11:18Wielka.
01:11:19Wielka.
01:11:20Lecz każda siła z nadużycia
01:11:31Marnością staje się i prochem
01:11:35Kto milcząc spija gorycz życia
01:11:40Od was odwraca się ze szlochem
01:11:44Nie bacząc na straszliwe bęki
01:11:48Smutny los, piękna to zapłata
01:11:53Droższe mi nasze są udręki
01:11:59Niż wasz okrutny zawód kata
01:12:18Dziękuje za oglądanie!
01:12:23Dziękuje za oglądanie!
01:12:28Dziękuje za oglądanie!
01:12:33Dziękuje za oglądanie!
01:12:38Dziękuje za oglądanie!
01:13:08Dziękuje za oglądanie!
01:13:13Dziękuje za oglądanie!
01:13:18Dziękuje za oglądanie!
01:13:20Dziękuje za oglądanie!
01:13:23Dziękuje za oglądanie!
01:13:25Dziękuje za oglądanie!
01:13:28Dziękuje za oglądanie!
01:13:30Dziękuje za oglądanie!
01:13:33Dziękuje za oglądanie!
01:13:35Dziękuje za oglądanie!
01:13:39Dziękuje za oglądanie!
01:13:41Dziękuje za oglądanie!