Skip to playerSkip to main contentSkip to footer
  • 5/19/2025
Transcript
00:00:30Co się tu dzieje, alarm czy co? Ale doktor Solfernus.
00:00:50Czy jest szef?
00:00:52Nie ma go, poszedł do kotłowni. Zdarzył się tam nastyczajny wypadek zgrzytania zębami.
00:00:59Znaczy, też on ciągle zajmuje się takimi głupstwami. A co dziś nie u nas śniada, anioł?
00:01:04A wszystko co lubi.
00:01:07Do stu tysięcy aniołów znowu zgasło.
00:01:11Kropuchy, węże, zaskrońce, skimaki, takie tutti frutti pokropione cytryną.
00:01:21No znowu będzie miał zgagę.
00:01:23Dlaczego podaje się jego wysokości takie niestrawne potrawy? Wiadomo przecież, że cierpi na nadkwasotę.
00:01:30Bo nie się teraz stanął przed najjaśniejszym obliczem.
00:01:33A dlaczego? Czy stało się coś złego?
00:01:36Nie, nie, nie. To znaczy tak. Przegraliśmy już ten proces o duszę proboszczą.
00:01:42Co? Został uwolniony?
00:01:45Uniewiniono go. Z braku dowodów, co na jedno wychodzi.
00:01:50Do kitu z całą prokuraturą w takich warunkach pracować nie można.
00:01:56Całkowity, całkowity brak materiału dowodowego.
00:02:01A argumentacja żadna. Samym słowem niewiele na wojnę.
00:02:09Co to za burdy?
00:02:11A, co z wewnątrz? Chodź do kotłowni, zobaczysz coś ciekawego.
00:02:16Chłop blisko siedemdziesiątki, a zęby ma jak skrzemienia, zgrzyta nimi aż się echo rozlega.
00:02:22Przepraszam, ale ta wysokość nie panuje nad nerwami.
00:02:26Ten proces o duszę proboszcza znowu przegraliśmy.
00:02:32Przegraliśmy?
00:02:34Niebiański adwokat szedł mi na rękę, bo też chciał go wkopać.
00:02:38Nie udało się nawet połączonymi siłami.
00:02:41To ładny z ciebie prokurator.
00:02:43Ja chyba zwariuję.
00:02:46No, a wieś, te jakieś długie kabaty.
00:02:50No właśnie, to jest najgorsze.
00:02:52W ciągu ostatnich dziesięciu lat nie przyszła do nas z długich kabatów żywa dusza.
00:02:57Ten facet posił wszystko samopas.
00:03:00Wmiast walczyć z grzechem, chodził na ryby, a w konfesjonale hodował kury.
00:03:06Wymknęło się to tam całkowicie spod kompetencji nieba i piekła.
00:03:10Każdy robi po prostu, co chce.
00:03:13Agonitwa za mamoną.
00:03:16Okrucieństwo.
00:03:18No, coś z tych rzeczy.
00:03:20Szkoda gadać. Wszystko jedna skąpa baba i jeden prymitywny oszust.
00:03:24Lachciwość, lichwa, oszukaństwo, darcie skóry z ludzi.
00:03:30Minimalne, minimalne.
00:03:32Nie ma tam panów, paru bogaczy, a byłby sprzeczności.
00:03:36Pieniędzy też mało w obiegu.
00:03:38A to wielki błąd, bo pieniądz był zawsze naszym sojusznikiem.
00:03:42Ba!
00:03:43Podrap mnie.
00:03:45Proszę uprzejmie.
00:03:51A grzeszne rządze cielesne to chyba można robić bez pieniędzy.
00:03:57Wszystko idzie naturalną drogą.
00:04:00Naturalną, a jednak to znaczy cielesną, co?
00:04:06No to dlaczego?
00:04:08Dlaczego nie chwycił się tego ten adwokatus angelicus?
00:04:12Rządze cielesne należy przecież gadać, nie?
00:04:16Ba!
00:04:17Przecież ci z góry szczególnie tego pilnują.
00:04:20Ba!
00:04:21W tym go chcieli przygwoździć.
00:04:23Ale ten półgłówek uśmiechnął się niczym jagnie,
00:04:26kiedy zaczął oskarżać go niebiański adwokat i powiada
00:04:29no tak, ale przecież i mniej nic co ludzkie nie było obce.
00:04:35I właśnie ten wupi uśmiech go uratował.
00:04:38Dosyć!
00:04:40Nie możemy tego puścić płazem.
00:04:43To sprawa naszego prestiżu.
00:04:45Ładnie byśmy wyglądali.
00:04:48Ludzie zapomną o istnieniu nieba, piekła,
00:04:52a my ci z góry możemy zwinąć interes.
00:04:55Ba!
00:04:56Zwołuję tajną radę.
00:04:59Ja zrobię rejwach.
00:05:01Arboriusz!
00:05:02Ogłaś moją walę.
00:05:04Rada!
00:05:09Wolternusz!
00:05:12Żebym nie zapomniał.
00:05:14Czy w tych długich kabatach nie ma naszej placówki?
00:05:18Na mapie jest zaznaczony punkt.
00:05:21Musiał więc być tam nasz rezydent,
00:05:23ale fiszka z kartoteki przeparła.
00:05:25Brak rejestru.
00:05:28Belfegor!
00:05:30No to dawać mi tu Belfegora.
00:05:33Ja mu kulasy poprzetrącam.
00:05:37Do usług!
00:05:41Do usług najjaśniejszy panie.
00:05:45Zwołuję radę natychmiast.
00:05:48Siadać!
00:05:49Nie stać!
00:05:52Wiktoriel siadaj,
00:05:54a Belfegor stać.
00:05:58Solvernus, siadaj.
00:06:01Niech się Belfegor wścieka.
00:06:05Belfegor, ty capie jeden.
00:06:08Coś ty znowu zmalował w tych cholernych długich kabatach?
00:06:12Gdzieś podział służbowego czarta?
00:06:16Chwileczkę.
00:06:17Wasza wysokość, długie kabaty.
00:06:20Ale tak, zawsze kogoś mieliśmy.
00:06:24Ale to było dawno, jakieś 200 lat temu.
00:06:28Już wiem, wiem.
00:06:31Długie kabaty, tak bez głowy koń albo bez głowy pies.
00:06:35O, to wtedy miało wzięcie.
00:06:37A pod czym mam go szukać?
00:06:39Pod B go nie ma, pod K także nie.
00:06:42Ja muszę mieć konkretne dane.
00:06:45Nazwisko, numer kartoteki, podpis i miejsce działania.
00:06:50Pan wybaczy, ale to było jakieś 200 lat temu.
00:06:53A poza tym to straszna pipidówka.
00:06:57To taki z ciebie gubernator?
00:06:59A ty lepiej nie drażnij mi, żółci.
00:07:02Zawieszam cię w czynnościach.
00:07:05Nie, cofam, nie zawieszam.
00:07:08To po co ja mam się przyzwyczajać do nowego durnia?
00:07:12Tymczasem jesteś w niuansie, postój sobie.
00:07:16Otwieram Radę Tronową.
00:07:20Marmolios, jaki mamy porządek obrad?
00:07:24Punkt pierwszy, wieś długie kabaty, sprawa zapomniany diabeł.
00:07:31Aha, no to wszyscy dostaniecie reprymendę.
00:07:37Solfernus dopuścił do uwolnienia proboszcza.
00:07:41Belphegor zgubił służbowego czarta.
00:07:44Ichturiel żaś!
00:07:46Zaraz, zaraz, a co się takiego przeskrobał?
00:07:49Ja? Ja nic, jestem tylko teoretykiem wasza wysokość.
00:07:54Proszę, nic.
00:07:57A ty bez przerwy powinieneś myśleć, koncyfować.
00:08:03A na co ja cię tu trzymam?
00:08:05Przecież to jest niedbalstwo!
00:08:08To granda!
00:08:10Bałagan!
00:08:12To jest katastrofa, chaos!
00:08:14A krótko mówiąc to jest...
00:08:18No jakie to słowo zaczyna się na i?
00:08:20Takie bardzo wymowne.
00:08:23Imbecilitas.
00:08:25Nie, solfernus.
00:08:28Ignorancja.
00:08:29Nie!
00:08:31Ichturiel, a ty powinieneś wiedzieć.
00:08:35Sam jesteś na i, no.
00:08:37Inercja?
00:08:39Impas?
00:08:41Imponderabilia.
00:08:44Invectiva, inwersja.
00:08:46Inkwizycja, insultacja.
00:08:48No widzicie?
00:08:50Ichturiel to prawdziwy intelektualista.
00:08:54No, nie darmo go do szkół wysyłałem.
00:08:59Tak, no.
00:09:00Jeszcze dalej.
00:09:02Irrupcja, inwestygacja, irygacja.
00:09:05No po prostu zbyt lęcenie.
00:09:09Stuprocentowe zbyt lęcenie.
00:09:12Marbuliusz, zapisz to.
00:09:13Tego słowa szukałem.
00:09:15To prawda, co?
00:09:16Zbyt lęcenie.
00:09:17Diabeł powinien krążyć jako lew ryczący
00:09:24i rozglądać się wkoło kogo by capnąć.
00:09:31No wy śpijcie, bydlaki!
00:09:34Ichturiel, nie krzycz się.
00:09:36Ty też nie jesteś lepszy.
00:09:38Ale nasz Instytut Psychologii Eksperymentalnej
00:09:41stale cierpi wasza wysokość na brak środków.
00:09:44Nie może więc być mowy o szerszym zaprogramowaniu naszych metod.
00:09:48Brak środków?
00:09:50A co ja miałem, kiedy zakładałem piekło?
00:09:53Rozbity nos, gdy spadłem na pysk
00:09:56zrzucony przez tych z góry.
00:09:59Nie, wracajmy do sprawy.
00:10:04Marbuliusz, pisz.
00:10:08W długich kabatach ludzie mają grzeszyć.
00:10:14Wasza wysokość raczy spojrzeć.
00:10:17Mam tu spis pokus.
00:10:19To wypróbowane sztuczki.
00:10:21Jeśli wasza wysokość pozwoli, to...
00:10:24Pozwalam, czytaj.
00:10:27Świętej Guduli diabeł gasił światło.
00:10:32Świętej Franciszce wrzucał muchy do szklanki.
00:10:37A świętej Małgorzacie śpiewał sprośne piosenki
00:10:42i tak zakłócał jej spokój.
00:10:45A świętą Primogenny to tak łaskotał,
00:10:51że dostała skurczów.
00:10:54Co za prymitywne bzdury.
00:10:56Skąd pan to wziął?
00:10:58Za pozwoleniem.
00:10:59To jest przecież wyciąg z żywotów świętych.
00:11:03Każdy katecheta panu to potwierdzi.
00:11:05Dlaczego nie mielibyśmy więc spróbować tego w długich kabatach?
00:11:10Protestuję.
00:11:13To są przeżytki średniowiecza.
00:11:16To po co ja tutaj haruję?
00:11:18Po co ja pracuję w instytucie?
00:11:22O co chodzi?
00:11:23Opracowałem całkowicie nowe metody
00:11:26w oparciu o najnowsze osiągnięcia psychologii eksperymentalnej.
00:11:30Przede wszystkim należy uruchomić w ludziach zło.
00:11:35Podsyzać rozterki wewnętrzne.
00:11:38Biochemiczne popędy.
00:11:41Sekretne wewnętrzne gruczoły.
00:11:45Hamowane kompleksy.
00:11:47Tym musimy dzisiaj operować.
00:11:50Znaleźć sobie indywidualną szczelinę w psychice ludzkiej
00:11:56i wciskać w nią rozwaite namiętności
00:12:01metodą skoncentrowanego psychologicznego nacisku.
00:12:07Pan nie oprze się tej metodzie.
00:12:10Została ona całkowicie udokumentowana.
00:12:13Tastyczne.
00:12:15Ja wprawdzie pana nie zrozumiałem,
00:12:18ale koncepcję to pan ma.
00:12:20Ci tubani z długich kabatów nie mają tym zielonego pojęcia.
00:12:25Niech pan poruszy tę ich psychę.
00:12:28Będą otwierali oczy, co też się tam w nich wierci.
00:12:33A to dobry pomysł.
00:12:35Solferius, ty jesteś podporą tronu.
00:12:40Dikturio, naprzód.
00:12:44Do długich kabatów.
00:12:46Ależ wasza wysokość.
00:12:47Ja jestem tylko teoretykiem.
00:12:49Gratuluję.
00:12:52Przy obecnym skomplikowanym rozgałęzieniu wiedzy to jest niebezpieczne.
00:12:58Mordewary uczar.
00:13:02Powiedziałem, więc bym się nie sprzeciwiał.
00:13:05A jeżeli gdzieś znajdziesz tego zagubionego łajdaka,
00:13:09to odeślij go do piekła.
00:13:12My już damy popalić temu wałkoniowi.
00:13:28Siotka, nie szalujcie go tak mocno.
00:13:31Przecież ten święty Maciej blednie wam w rękach.
00:13:34O Jezu, ja nie mogę inaczej.
00:13:37No czego bym nie zrobiła to zdziepko za mocno przycisnąć.
00:13:41Jak na słabą babę, to mam za dużo siły.
00:13:46Urwij parę płatków limonii, to mu policzki poczerwienią.
00:13:50Już lecę.
00:13:51Niech pan poruszy tę ich psychę.
00:13:53Kupił mi parę płatków limonii, to mu policzki poczerwieni.
00:13:55Już lecę. Niech jest Maciej ładny.
00:14:08Patrzę, czym tu czego? Nie zgubił.
00:14:10Ano chyba oczy. Aż dziw, że wam przed chwilą nie wylazły.
00:14:14Nie byłby to dziw.
00:14:17Dajcie spokój, nie jestem świętą relikwią, żeby mnie tykać.
00:14:21Bożyczku, ty mój trochę żartów nie zawazi.
00:14:23Już te moje ręce tak same idą od siebie.
00:14:25Moje też same od siebie.
00:14:29Akurat po oczach.
00:14:32Bestia nieużyta.
00:14:39Macie tu ciotka. Ale uważajcie, żeby ksiądz proboszcz nie zmęczył.
00:14:45Wnet będzie jak różyczka.
00:14:47Szkoda, że mojemu Maciejowi nie mogłam tak pomóc.
00:14:52Grabarstwo to nie była dla niego robota.
00:14:55Ciągle dusiły go jakieś zmory, dusiły, dusiły.
00:14:59I na śmierć zadusiły.
00:15:03Sama zostałam jak ten pies.
00:15:10Dlaczego stoi tu jeszcze ten drwal?
00:15:13To przecież święty Maciej.
00:15:15Niebo szczyka księdza proboszcza, patron.
00:15:18Zabierz jego stąd.
00:15:21Ma twarz, moczy mordę, a na nosie gila.
00:15:24Tu będzie stał święty Ignacy Loyola.
00:15:27To jest święty, pełen wzniosłości.
00:15:32Co to jest?
00:15:35A te książki też usuńcie.
00:15:39Chodorla pszczół?
00:15:42Przecież takie zajęte są.
00:15:45Zajęcia odciągają od pobożnych rozmyślań.
00:15:50Co za prostackie kolory.
00:15:53Zabierzcie to zielsko.
00:15:56Jeżeli mają tutaj stać kwiaty, to tylko w kolorze bladoniebieskim.
00:16:01A wy włóżcie coś na siebie.
00:16:04Nie wystawiajcie bezwstydnie na pokaz tych swoich wdzięków.
00:16:08Święta racja.
00:16:11Uczciwy chłop nie wie, gdzie ma oczy podziać.
00:16:15Ten ci jest srogi.
00:16:18Ciotka, też byliście u spowiedzi?
00:16:21A bo ja mam czas grzeszyć.
00:16:26Dzień dobry.
00:16:29Ścierwo nie krata.
00:16:32Jak żyję, nigdy tu czegoś podobnego nie było.
00:16:35Żadnych krat. W dodatku rąbnąłem się w palec.
00:16:38A chodźcie ze mną, przyłożę wam maść.
00:16:41Wnet się zagoi.
00:16:44Anici.
00:16:47No, czego się boczysz?
00:16:50Przyjdź wieczorem nad starym, kwitną już kaczyńce.
00:16:53Ksiądz Prawoszcz nie pozwala.
00:16:56Po zmroku nie wolno mi wychodzić.
00:16:59Ciemność jest pełna grzechu.
00:17:02A jaka tam ciemność?
00:17:05Dziś będzie pełnia. Popatrzymy razem na księżyc.
00:17:08Właśnie. Pan Bóg podobno to widzi.
00:17:11I będzie się gniewał.
00:17:14A ciasno znowu nie będzie.
00:17:17Przycupniemy sobie razem pod czeremcho.
00:17:20Przecież muszę się spowiadać, nie?
00:17:23Ksiądz Prawoszcz kazał dwa razy w tygodniu.
00:17:26A po co? Hanuś, co z miłości to nie grzech.
00:17:29Ale przecież ja się z tego nie spowiadam.
00:17:32Jedno mi się tak wypsnęło, że myślę o kimś.
00:17:35A lubisz o nim myśleć, co?
00:17:38Oj, lubię, Jasiu.
00:17:41To takie ładne, kiedy sobie człowiek to jeszcze raz w myślach powtórzy.
00:17:44To jest grzech. Przedtem tego nie widziałam.
00:17:47Grzech? Samomyślenie, Hanu.
00:17:50Widzisz? Grzeszne myśli.
00:17:53Zaraz dodał mi potem dziesięć ojcze nasz.
00:17:56Puść mnie, Jasiek. Ktoś idzie.
00:18:00A pod czeremchę dziś wieczór przyjdę.
00:18:03Choćby to był, nie wiem, jaki wielki grzech.
00:18:09Jasiek, wieszamy.
00:18:11Naprawdę zakratuję sobie, ksiądz Okna?
00:18:14Popsuję sobie, dobrodziej, widok na świat.
00:18:17Świat jest grzeszny, nie ma na co patrzeć.
00:18:22A te kraty będą mi chociaż przypominać,
00:18:25że ten świat jest dla nas więzieniem.
00:18:28Jeżeli tylko o to chodziło,
00:18:31to nie musiały być takie.
00:18:34Szkoda było żelaza.
00:18:37Nie tylko dlatego.
00:18:39Chcę nauczyć ludzi szacunku dla własności.
00:18:43Pokazać, że mają jej strzec jak świętości,
00:18:46gdyż pochodzi od Boga.
00:18:52Ale biednemu człowiekowi
00:18:55to może psuć krew.
00:18:58Jasiek, przyniesiesz jeszcze skrynię?
00:19:02Zostańcie z Bogiem.
00:19:09Bałwan.
00:19:12Można mi jeszcze uczyć te niewiniątka,
00:19:15jak mają grzeszyć.
00:19:22Czy ksiądz jest sam?
00:19:25Zdawało mi się,
00:19:28że ksiądz z kimś gadał.
00:19:31Gdybyście do dziurki od klucza
00:19:34przyłożyli oko zamiast ucha,
00:19:36to byłbym sam w nabożnym rozmyślaniu.
00:19:39Pan Bóg musiał spojrzeć na nas
00:19:42ekstra łaskawym okiem,
00:19:45skoro przysłał tak świętobliwego pasterza.
00:19:48Tu aż roi się od grzechów.
00:19:51No i właśnie funkcją waszego urzędu
00:19:54jest informować mnie o wszystkich tutejszych grzechach.
00:19:57Bardzo chętnie. Tutejsze grzechy mam w małym palcu.
00:20:00A dużo ich drogi i piszki tle.
00:20:03Całe kopy, fury, chłopy się zapijają,
00:20:06nasze baby podszczypują.
00:20:09Na świniobiciach w każdy piątek
00:20:12obżerają się krwawą kiszką.
00:20:15Barzem, kiszką, głowizną, tłustą.
00:20:18Na trzy palce.
00:20:21Horybile wizzu. A tutejsze kobiety?
00:20:24Baby jeszcze gorsze.
00:20:27Strują się szczerzą zęby do chłopów,
00:20:30a jak kręcą kuperkami.
00:20:33A co sobie opowiadają?
00:20:36Patrzy im z oczu.
00:20:39Sodoma i komorą.
00:20:42A widział dobrodziej?
00:20:45Kowal poszedł z Plaiznerką do jej izby.
00:20:48Hanka Służewna zadaje się z Kowalczukiem.
00:20:51Udaje niewiniątkę, ale jest już docna zepsuta.
00:20:54A Młynarka?
00:20:57Ta, co przyniosła wczoraj tłuste gołąbki.
00:21:00Młynarka pobożna kobieta,
00:21:03ale nie przepuści żadnemu parobczakowi.
00:21:06Więc jedynym sprawiedliwym w długich kabatachy?
00:21:09Tak, księże dobrodzieju, jedynym zupełnie sprawiedliwym.
00:21:12Jestem tutaj ja.
00:21:15A kto jest największym grzesznikiem?
00:21:18Plaiznerka.
00:21:21Wdowa po grabarzu.
00:21:24Zbiera różne diabelskie ziela.
00:21:27Waży z tego trucizny.
00:21:30Miewa jakieś konszachty z babami.
00:21:33Broni ją siła nieczysta.
00:21:36Zostawił jej tu izbę.
00:21:39Trzeba ją ze wsi wygonić.
00:21:42Ta czarownica z diabłem się kuma.
00:21:45Z diabłem?
00:21:48A słyszeliście tu o miejscowym czarcie?
00:21:51Jeżeli tu jest jakiś diabeł,
00:21:54to na pewno siedzi w Plaiznerce.
00:21:57Brawo, biszkitle.
00:22:00Wytrzebimy grzech z długich kabatów.
00:22:03Zaprowadzę porządek i pobożność.
00:22:06Napędzę strachu bożego.
00:22:11Zawołajcie mi tę Plaiznerkę.
00:22:15Co będzie z jej izbą?
00:22:18Mnie by się przydała.
00:22:21Wykadziłbym ją, wysmarowałbym szczeliny świętym olejem.
00:22:24Pokropiłbym święconą wodą.
00:22:27Jeżeli będzie zatwardziała, miejcie nadzieję.
00:22:30Spodobała mi się nasza gorliwość.
00:22:33Hosanna, alleluja.
00:22:36Niech cię piorun czaśnie, Damonio.
00:22:39Spokojnie, Kowalczuku.
00:22:42To grzech przeklinać bliźniego swego.
00:22:45Ładni mi bliźni.
00:22:48Wyrżną mnie głową w żołądek.
00:22:51Gdzie to postawić?
00:22:54Jezuniu, dobrodzieju, kochany.
00:22:57Ja przez całą wieś lecę za tym Kowalczukiem
00:23:00i patrzę, jak mu się łódki nakrężają.
00:23:03Jak mu się plecy kołyszą.
00:23:06Piękne ta skrzynia.
00:23:09Oczywiście, to pewnie na skarby, co?
00:23:12Postawcie ją tam.
00:23:16Ja nie zbieram skarbów, pani młynarko.
00:23:19Ja mam tylko trochę pamiątek.
00:23:22Każdy ma swojego komika.
00:23:27No, to niecha im służy.
00:23:30Ja już pójdę.
00:23:33Boże, jakie on ma ręce.
00:23:36Kiedy będę w potrzebie,
00:23:39to wezwę go do pomocy w młynie.
00:23:42A czym ja mogę pani służyć?
00:23:45Chryste Panie,
00:23:48duchową pociechą, księże proboszczu.
00:23:51Dziś rano miałam dziwny sen.
00:23:55O, cóż tak nadzwyczajnego śniło się pani?
00:24:01Śniło mi się, że byłam w niebie.
00:24:04Ale?
00:24:07Pięknie mnie tam przywitali.
00:24:10Albo też nie przyszłam z próżnymi rękami.
00:24:14Dla księdza dobrodzieja
00:24:17też coś mam.
00:24:20No proszę, proszę się nie krępować.
00:24:23A przy bramie
00:24:26dałam jednemu w łapę
00:24:29i zaraz przyprowadził aniołka.
00:24:31Blondynek z ładnymi lokami
00:24:34ze złotym wąsiczkiem pod nosem
00:24:37i wziął mnie za rękę
00:24:40zaprowadził mnie do komnatki.
00:24:43Jak ona była piękna.
00:24:46A muzyka
00:24:49jak na najbogatszym pogrzebie.
00:24:52A łóżko?
00:24:55Nie mogłam się doczekać.
00:24:58Szybko wyjęłam
00:25:01bukaty i zagiewki
00:25:04ładnie ułożyłam pod poduszką.
00:25:07I już zaczęła mnie ogarniać
00:25:10słodka niemoc.
00:25:13No ale co z tym aniołem?
00:25:16Przytulił się do mnie
00:25:19głaskał mnie po włosach
00:25:22mówię księdzu raj
00:25:25i tak sobie myślę
00:25:28to tak wygląda ta wieczysta szczęśliwość.
00:25:31Ten blondynek
00:25:34kłada rękę pod poduszkę
00:25:37łapie sakiewki
00:25:40i nim zdążyłam krzyknąć uciekł z moimi dukotami.
00:25:43Trafnął ajdus.
00:25:46Chwilę strafu przeżyłam zanim się obudziłam.
00:25:49No co ksiądz na to?
00:25:52To przestroga. Niebo złota nie potrzebuje.
00:25:55Niego pani sama użyje
00:25:58za życia.
00:26:01Ten świat jest taki smutny
00:26:04co umarł ten mój.
00:26:07Źle pani czyni
00:26:10że unika świata i potrzeb
00:26:13nie tylko dusza
00:26:16ale i ciało domaga się swego.
00:26:19A mnie też to już nieraz coś tak szeptało
00:26:22a użyj sobie Magdalena
00:26:25ciągle przecież jesteś jak przepiórka
00:26:28a czy w niebie nie patrzą na to zbyt surowo?
00:26:31Pani nadal pobożna
00:26:34chojna dla kościoła.
00:26:37Mając majątek
00:26:40może pani sprawiać radość swoim bliźnim.
00:26:43No weźmy na przykład takiego kowalczuka
00:26:46jak on ciężko musi pracować młotem
00:26:49a jak trudno mu jest po strawę sięgnąć.
00:26:52Ale
00:26:55gdyby mu upiec kogutka
00:26:58i dodać dzbanek wina
00:27:01i da się namówić do pomocy.
00:27:04Pani zamiar jest bliski Bogu
00:27:07głodnych nakarmić, spragnionych napolić.
00:27:10Niech pani dalej tak postępuje
00:27:13a doczeka się pani szczęśliwości wiecznej.
00:27:16To mi pociecha, jestem jak nowo narodzona.
00:27:25Ale co zrobić z tukatami
00:27:28jak w nocy przez nie to nawet spać nie mogę.
00:27:31Najlepsza byłaby taka skrzynia
00:27:34gdyby pani nie pogardził.
00:27:37Ksiądz by mi je przechował?
00:27:40Tylko na parę dni.
00:27:43Ja zamówię sobie taką skrzynię.
00:27:46Z największą przyjemnością.
00:27:49No może pani przynieść tukaty
00:27:52kiedy pani tylko zechce.
00:27:55Ja się z nimi nie rozstaję ani na krok.
00:27:58Niech ksiądz patrzy.
00:28:01Hm?
00:28:05Proszę.
00:28:08Niech pani je tu włoży.
00:28:11Śpijcie słodko
00:28:14gołąbeczki moje.
00:28:17Będzie wam tu dobrze jak w gniazdeczku.
00:28:20Ostańcie z Bogiem
00:28:23księży proboszczu.
00:28:26Ostańcie z Bogiem.
00:28:28Ostańcie z Bogiem
00:28:31księży proboszczu.
00:28:41Trochę psychologii
00:28:44i już są pieniądze.
00:28:53Ksiądz mnie wołał?
00:28:58Kościelny gwałtuje, jakby się paliło.
00:29:02Grabarko, skarżono się na was.
00:29:05Z przykrością słyszę, że jesteście naczyniem grzechu.
00:29:13Kościelny to księdzu powiedział.
00:29:16Za to on jest przybytkiem świętości.
00:29:21Uspokójcie się.
00:29:24Ja chcę z wami po dobremu bez złości.
00:29:26Moim zadaniem jest usuwać grzech
00:29:29i trzebić podłość.
00:29:32To ksiądz się tu nie napracuje.
00:29:35Tutejsi ludzie nie mają czasu grzeszyć.
00:29:38Omylicie się.
00:29:41Wiem o tym, że w długich kabatach
00:29:44aż roi się od grzechu.
00:29:47Diabeł kusi dniem i nocą.
00:29:50O, taki z rogami.
00:29:53Tutejszy klimat jest wilgotny.
00:29:56Tutejsze kobiety mają do was zaufanie.
00:29:59Ale to nie grzech.
00:30:02Nie należy mieć tajemnic przed uchem duchownego.
00:30:05Trzeba się swojemu pasterzowi zwierzyć ze wszystkiemu.
00:30:09To ja mam donosić, gdzie kto, co chlapnie?
00:30:12Zaglądać do ludzi.
00:30:15Do ich wnętrza.
00:30:18Otwierać ich duszę.
00:30:21Rozumiecie?
00:30:24To chyba jakąś podłość.
00:30:27Wykryjcie ją, a ja ich będę leczył.
00:30:30Człowiek z natury jest grzeszny.
00:30:33No, uklęknijcie, wyspowiadam was.
00:30:38O mnie niech się ksiądz nie martwi.
00:30:41Już ja sobie sama poradzę ze swoimi grzechami.
00:30:44Odmawiacie świętej spowiedzi?
00:30:47Upokórzcie się.
00:30:50Pokornym się przebaczam.
00:30:52Nie chcecie mi żyć?
00:30:55A czego ksiądz właściwie ode mnie chce?
00:30:58Po pierwsze, musicie wyznać własne grzechy.
00:31:01A po drugie, musicie mi pomagać w moim zbożnym dziele.
00:31:04Co?
00:31:07Na przeszpiegi mam chodzić?
00:31:10Donosić?
00:31:13Nigdy!
00:31:16Piszczytle!
00:31:19Słucham ksiądza dobrodzieja.
00:31:22Sama pójdę.
00:31:25Znajdzie się jeszcze we wsi jaka komórka dla mnie.
00:31:28Przecz z długich kabatów!
00:31:31Nie będę chcił, nie będę dawał ślubów, jeżeli was ktoś przygarnie.
00:31:37To pójdę gdzie indziej.
00:31:40Świat jeszcze nie jest taki zły, żeby uczciwa kobieta nie znalazła dachu nad głową.
00:31:48Wyleciała jak z procy.
00:31:50Tylko nie wiem, kto teraz będzie księdzu gotował.
00:31:53Hanka to tłuk.
00:31:56Umie gotować tylko kartoflankę.
00:32:20Znów okazy przyrody.
00:32:25To diabła z całą przyrodą.
00:32:28Leszcze, osy komary, owady, szerszenie, morówki.
00:32:35A na dodatek w tę ruderę może jeszcze piorun trzasnąć.
00:32:37Nie, nie, nie.
00:32:40Przyroda to nie jest dla człowieka wykształconego.
00:32:43Uraczyła mnie jedynie tym zaskońcem.
00:32:46Właśnie rzucał się na żadę, a ja go...
00:32:49Zap!
00:32:52Pożerał innych.
00:32:55Teraz on.
00:32:58Zabój!
00:33:01Zabój!
00:33:04Zabój!
00:33:07Zostanie pożarty?
00:33:10Nie wiem.
00:33:15Takie jest prawo przyrody.
00:33:18Pożeraj innych, żebyś sam nie został pożarty.
00:33:24Co tam rośnie?
00:33:27Aaa!
00:33:30Aaaa!
00:33:33Aaaa!
00:33:36Aaaa!
00:33:59A nie, to piorun trzasnie.
00:34:03Nie warto moknąć dla tych...
00:34:06Starych grzybków.
00:34:11Ładna jest depka.
00:34:14Chociaż łachy sobie wysuszę.
00:34:19I dalej.
00:34:22Do kaczyna.
00:34:25A co to?
00:34:28Co to za licho?
00:34:31Czyżby to były myszy?
00:34:36Aaa!
00:34:39Mam cię!
00:34:42Kozioł!
00:34:45A skąd żeś ty się tu wziął?
00:34:48Nie kozioł, nie kozioł.
00:34:51A co to za licho?
00:34:54To umie mówić.
00:34:57Czyż ty nie diabeł?
00:35:00Straszysz tu ludzi?
00:35:03Diabła tam straszę.
00:35:06W nocy nie ma żyłego ducha.
00:35:09Ja już nawet zapomniałem jak się mówi po ludzku.
00:35:14A to nie straszysz.
00:35:17Nie straszę.
00:35:20No to dobrze.
00:35:23Straszę właśnie, że straszę.
00:35:30No to pokaż, ale tak porządnie.
00:35:32Właśnie.
00:35:37Właśnie.
00:35:40Ja tu robiłem za bezgłowego psa.
00:35:43I to płomienie.
00:35:46Mi błagałeś z skarku.
00:35:49Albo ognistą miotlę.
00:35:52I to.
00:35:55I wtedy byłem naprawdę straszny.
00:35:58Nie gadaj, tylko pokaż.
00:36:00Co?
00:36:03Co ty tam wzdłużysz?
00:36:06Zrób żeś tego psa.
00:36:09Nie, nie, nie.
00:36:12No nie rób tego psa.
00:36:15Zrób lepiej tę miotlę.
00:36:18Uciekaj.
00:36:21Uciekaj.
00:36:24Uciekaj.
00:36:27Uciekaj.
00:36:30Uciekaj.
00:36:33Do tego trzeba coś powiedzieć.
00:36:38Ja byłem i zapomniałem przeklęcia.
00:36:44Zaczynało się tak jakoś.
00:36:47Mordo...
00:36:50Mordusy?
00:36:53Mordołachy?
00:36:56Mordoje, mordoje.
00:36:58Mordoje.
00:37:01To było inaczej.
00:37:06Ja już osiemdziesiąt lat tego nie mówiłam.
00:37:19No to podpal mi chociaż w piecu.
00:37:22No to chyba potrafisz.
00:37:28O!
00:37:31Chociaż tyle.
00:37:34Zaoszczędzi się zapałek.
00:37:37No, skocz po wodę, nastawię na zupę.
00:37:40Mam trochę kartofelków,
00:37:43parę grzybków i skóry od słoniny.
00:37:46Pomachaj.
00:37:49Ty, nauczę cię, Moresku.
00:37:52Jazda mi stąd, babo!
00:37:55Przeklęta, bo się zdenerwuję.
00:37:58Szarpiegi się rozedły na kawałki.
00:38:01Przestań, bo oberwiesz.
00:38:04Miotło ogniste.
00:38:07Kuruca! Fiks!
00:38:10Zgrupię cię jak chrabą z czapą.
00:38:13Wysysam szpik z kości.
00:38:19I to wszystko z tej złości.
00:38:22Masz całolotę i nie możesz rozrabiać jak młodzik.
00:38:25O!
00:38:28Rzęzi w tobie wszystko.
00:38:31W rzeszocie.
00:38:34Marsz na piec!
00:38:43Zaparzę ci trochę lipowego kwiatu.
00:38:48Herod, baba.
00:38:51Czekaj.
00:38:53Grochu.
00:38:56Ci dam bobut.
00:39:01Jak sobie tylko przypomnę.
00:39:04Przeklęcie.
00:39:15Czyja to chałupa?
00:39:18Mocy piekielnych.
00:39:20Ja tu rozrabiam!
00:39:23Czatańsko!
00:39:26Ja też mogę jak mnie bies napadnie.
00:39:31Zostanę tutaj.
00:39:34U księdza nie miałam życia.
00:39:37To spróbuję u diabła.
00:39:40Idź do diabła!
00:39:43Babo! Przeklęta!
00:39:50O!
00:39:53O!
00:39:56Biedaczysko!
00:39:59Niedługo pociągnie.
00:40:02Smarwa, farska.
00:40:05Co z tobą się dzieje?
00:40:08Siotka!
00:40:11A to kowal!
00:40:14Kowal wiesie moje rzeczy do kaczyna.
00:40:17Schowaj się!
00:40:20Jak cię kowal tu zobaczy, to ci żebra pogruchota.
00:40:23Nie wiadomo kto ogrył komu.
00:40:26Schowaj się!
00:40:29Kowalu!
00:40:32Kowalu!
00:40:35Kowalu!
00:40:38Kowalu, to wy?
00:40:41Siotka!
00:40:44Przyłapała was burza?
00:40:47Ale i dobrze, że przyłapała.
00:40:50Chcesz tu zostać?
00:40:53Podobno diabły straszyły w tej chacie.
00:40:56Ta?
00:40:59Chłopa się nie boję, a diabła miałabym się bać.
00:41:02To macie.
00:41:05Dorotka czeka przy wózku.
00:41:08A co się stało, że kowalowa z wami przyjechała?
00:41:11No, wiecie, ma jakąś nowinę.
00:41:14Sama wam to powiem.
00:41:20Poszedł?
00:41:23Siedź tam cicho, bo zaraz przyjdzie.
00:41:26No, zagrywaj się.
00:41:31Poważ mi się to jeszcze raz zrobić.
00:41:34Co to?
00:41:37Co to, ciotka?
00:41:40Rozmawiacie sama ze sobą?
00:41:43A, no tak, z tej radości.
00:41:46Ja pomogę wam.
00:41:48No.
00:41:51O, postawimy przy oknie.
00:41:54Dobra.
00:41:57O, a teraz to wyrzucimy te liście.
00:42:00Po co one tu leżą?
00:42:03O, to diabła, one się ruszają, ciotka.
00:42:06Bo to liście osiki.
00:42:09Trzęsie się to.
00:42:12No, ale żeby się tu nie schowały jakieś włóczyki,
00:42:15to może lepiej robnę w tym kierunku.
00:42:18Woda. Wystarczy tupnąć nogą, o.
00:42:21No, ale gdyby...
00:42:24Będą cicho.
00:42:27A, gdyby tu był jakiś diabeł, to was zawołam na pewno.
00:42:30Jak myślicie, ciotka, dobra jest diabola skóra?
00:42:33A, dobra, zwłaszcza na kowalski fartuch.
00:42:36Trzeba ją tylko na żywym tak dobrze wygarbować.
00:42:41Wziąłbym go na kowadło.
00:42:44Ten by śpiewał, aż by sobie gębę rozdarł.
00:42:47Wyłaź stamtąd.
00:42:50Wyłaź, prędko.
00:42:53Właź do pieca.
00:42:56I siedź tam cicho.
00:42:59Jak cię kowal zobaczy, to zniknie przelewki.
00:43:02Jest zły.
00:43:05Jeszcze został stół, siennik i półmok z pierzynami.
00:43:08Już lecę.
00:43:10Powiadają, że to osika.
00:43:14Ale może na wszelki wypadek...
00:43:18Rąbne ktoś idzie.
00:43:29Dziwne.
00:43:32Nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie.
00:43:35Nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie.
00:43:37Dziwne.
00:43:40Nic tutaj nie ma.
00:43:43Dziękuję wam, kowalko.
00:43:46Wywdzięczę się za to.
00:43:49Nie ma o czym mówić.
00:43:52Ale wiecie, ciotka, co się stało?
00:43:55Ledwie żeście opuścili wieś,
00:43:58przysłał po mnie proboszcz.
00:44:01Mam gotować na plebanii.
00:44:04A czemu właśnie wy?
00:44:07To też powiedziałem Dorotce.
00:44:10Odrąbię ci raczej ręce.
00:44:13Ale z niego gorączka, co?
00:44:16Przetrącę, wygrzmocę, zatłukę, stale to ma na języku.
00:44:19Dajcie spokój, nie gadajcie, ale to dobry chłop.
00:44:22Żeby wszyscy byli tacy...
00:44:25Serce ma złote, ale taki zazdrosny jak ten murzyn z teatru.
00:44:30A ja myślę, Dorotko, że powinnaś tam pójść.
00:44:33Na hanie trzeba mieć oko, a ten kozioł kościelny mógłby ją skrzywdzić.
00:44:35Skrzywdzi?
00:44:38Wystarczy powiedzieć Jaśkowi, a zrobi z niego bewsztyki.
00:44:41A Jaśka potem wsadzą do mamry.
00:44:44Oj, Kowalu, więcej rozumem powinniście pociągnąć niż pięścią.
00:44:47No może, może, ale Dorotki i tak na plebanii nie puszczę.
00:44:50Chodź.
00:44:53Zostaw się z Bogiem, a odwiedzajcie nas czasami.
00:44:56Drzwi dla was zawsze otwarte.
00:44:59Bóg zapłać, przyjdę.
00:45:02Dorotko, udawaj głupią.
00:45:05Ale oczy mi otwarte.
00:45:08Nie bójcie się, ciotka, nie jestem dzisiejsza.
00:45:11Wszystkiego dobrego. Z Bogiem.
00:45:16Wyłaź, bo mi piecy mi.
00:45:19Ja nie chcę, on garbuje skórę.
00:45:22Wyłaź, wyłaź, już poszedł.
00:45:25Nie bój się.
00:45:28Co ty tam mamlesz w gębie?
00:45:31Słoninę ty lupie, Kowalu, Kowalu.
00:45:33Nie bój się, ja się boję.
00:45:36Ja bym był strasznie głodny.
00:45:39Nie miałem w gębie od rana nic,
00:45:42tylko szczypawkę i zaskrońce.
00:45:45Czemu, żeś nic nie gadał.
00:45:48Chodź.
00:45:52Dam ci chleba.
00:45:56Ale pięknie pachnie.
00:45:59Nie ten Kowal.
00:46:02Ognie mi żelazem.
00:46:05Jak w piekle.
00:46:08Żebym ja mógł do piekła
00:46:11chociaż na chwilę zajrzeć.
00:46:14No to, że czemu tam nie wrócisz?
00:46:17Nikt cię tu nie trzyma.
00:46:20Nie mogę, ja się boję.
00:46:23Ja wcale nie straszyłem.
00:46:26Nie oni by mnie roznieśli nam, kupyta.
00:46:29A czemu, żeś nie straszył?
00:46:32Nie.
00:46:38To zostań tutaj.
00:46:41A jak cię nazywają?
00:46:44Treki...
00:46:51Będę ci mówiła
00:46:54Maciej.
00:46:59A co ty się tak trzęsiesz?
00:47:02Nie wiem.
00:47:05Pewnie, że ci zimno. Przecież latasz goły jak święty turecki.
00:47:08Turecki?
00:47:11Mam tu coś po nieboszczyku?
00:47:15O!
00:47:18Włóż tę koszulę
00:47:21i kurtkę.
00:47:24Ale wkładaj prędko, bo się rozmyślę.
00:47:32Ale mi ciepło.
00:47:37Masz jeszcze
00:47:40sukienne portki.
00:47:43Ale ładne.
00:47:46Nie, nie.
00:47:49Nie, nie.
00:47:52Nie, nie.
00:47:55Ale jak ból.
00:47:58Nie, nie.
00:48:00Ale jak ból.
00:48:05Nie mogę ich
00:48:08wciągnąć.
00:48:11No pewnie, z takim omiataczem.
00:48:14Poczekaj.
00:48:17Nie!
00:48:20No, a teraz?
00:48:23Teraz tak.
00:48:26Jak prawdziwy chłop.
00:48:28Jak kochany.
00:48:31Właź na piec.
00:48:34Właź na piec, zaraz ci dam herbaty.
00:48:37Typowej.
00:48:45Tylko pij póki gorąca.
00:48:48Nie, nie.
00:48:51Ale dobre to było.
00:48:54Też mi chłop.
00:48:56Ale lepszy w chałupie taki macie
00:48:59niż żaden.
00:49:02Nie.
00:49:29Aniuś, popatrz.
00:49:32Kupię ci trzepiki na odpuście.
00:49:35Naprawdę?
00:49:38To będą pierwsze w moim życiu prawdziwe trzepiki.
00:49:41Potańcujemy sobie, Aniuś, co?
00:49:44Zaniechajcie rozpusty.
00:49:47Wybacz on mnie.
00:49:51A wy jej nie bałamujcie.
00:49:54W święty związek małżeński i tak wstąpić nie możecie.
00:49:57A dlaczego nie?
00:49:59Tylko postawię jakąś zdepkę.
00:50:02Was czeka inna przyszłość.
00:50:07Nie powinienem wam tego mówić,
00:50:10ale moje chrześcijańskie serce
00:50:13nie pozwala mi milczeć.
00:50:16Będzie poból.
00:50:19Dziś w mieście powiedział mi o tym pan starosta.
00:50:22Długie kabaty muszą dać jednego chłopca.
00:50:25No i wyznaczono pomocnika Kowalskiego Jana Chmurę.
00:50:27Czym zrobił? Co złego?
00:50:30Nie upadajcie na duchu.
00:50:33Może w wojsku wam się spodoba.
00:50:36Przez siedem lat przywykniecie.
00:50:39Siedem lat?
00:50:42No a co będzie z Hanką?
00:50:45Nie macie ochoty, co?
00:50:48Podobno werbownicy przymrużyliby oko.
00:50:51Za dwieście dukatów ominą długie kabaty.
00:50:53Dwieście dukatów?
00:50:57No a skąd je wziąć?
00:51:00A to już wasza sprawa.
00:51:03Będę się za was modlił.
00:51:13Proszę.
00:51:16Hanuś.
00:51:19Oficer werbunkowy przychodzi.
00:51:22Biorą mnie do wojska.
00:51:26Ja ciebie nie dam.
00:51:29Będę prosić za tobą.
00:51:32Padnę do kolen.
00:51:35Hanuś, to nie pomoże.
00:51:38Za dwieście dukatów może wyominęli długie kabaty.
00:51:41Dwieście dukatów.
00:51:45Skąd je wziąć?
00:51:48Hanuś.
00:51:50Hanuś.
00:51:53Ja ukradnę.
00:51:56Jak Boga kocham, ukradnę, żeby tylko zostać z tobą.
00:51:59Ty chcesz kraść?
00:52:02Ja za nic na świecie nie wyjdę za złodzieja.
00:52:05Wolę umrzeć.
00:52:08No to co robić?
00:52:11Hanuś, na mnie już czas.
00:52:14A co będzie, to zobaczymy.
00:52:20Początek dobry.
00:52:23A dalej logicznie i systematycznie.
00:52:34Mogę już sprzątać?
00:52:39Proszę.
00:52:42Zasłużyliście dzisiaj na pochwałę.
00:52:45A gdzie tak wybornie nauczyliście się gotować?
00:52:47Za panny służyłam na zamku w kuchni.
00:52:50Ach, to musieliście się napatrzyć
00:52:53na piękne stroje księżnej pani.
00:52:56Oj, napatrzyłam się, napatrzyłam.
00:52:59Jedwabie złotem przetykane, brokaty, batysty.
00:53:02Piękne koronki i perły.
00:53:05Pewnie nieraz pomyśleliście sobie, jak by to ładnie było,
00:53:08gdyby w te piękne rzeczy ubrała się pełna wdzięku młoda dziewczyna.
00:53:11No, choćby taka jak wy.
00:53:14No, tak.
00:53:17No, nieraz sobie pomyślałam.
00:53:20Ale to chyba nie grzech.
00:53:23Szlachcice by do was zmalili cholewki.
00:53:26Książęta się kłaniali.
00:53:29Piękna jesteś, moja przyjaciółeczko.
00:53:32Pokaż no swoją figurę.
00:53:35Pozwól zadźwięczyć twojemu głosowi.
00:53:38Masz bowiem miły głos i postać pełno powadu.
00:53:41Czy to brodziej sobie nie podpił?
00:53:44Do czego prowadzi ta dziwna mowa?
00:53:47Król Salomon pisząc te słowa,
00:53:50jakby was miał na myśli.
00:53:55O, jakie piękne nogi są twoje w trzewiczkach.
00:53:58Opasania biodor twoich są jak zawieszenia.
00:54:01Ręką dobrego rzemieślnika urobione.
00:54:04Obie piersi twoje są jak dwoje bliźniąt młodych sarn.
00:54:07To nieprawda. Tego tam nie ma.
00:54:10Takie rzeczy to się tylko szeptem wypowiada.
00:54:13Nie wierzycie, macie?
00:54:15Nie wierzycie, macie?
00:54:18Czytajcie!
00:54:21Pę...
00:54:24Pępek twój jako czarza okrągła.
00:54:27To niemożliwe.
00:54:30Jak Boga kocham, Biblia święta.
00:54:34Ale to pewnie jakaś inna.
00:54:37Dla rozrywki księży.
00:54:40Skąd mylicie się?
00:54:43Święta Biblia.
00:54:46Widzicie teraz, że na piękne rzeczy
00:54:49nawet Kościół Święty nie zamyka oczu.
00:54:52Mogę już rozprzątać?
00:54:55Zostawcie mnie samego.
00:54:58Za chwilę was zawołam.
00:55:13Polecony.
00:55:16Do władcy nad władcami,
00:55:19najjaśniejszego pana Belzebuba.
00:55:22W związku z moją ostatnią depeszą
00:55:25melduję do podróża tronu.
00:55:28Sytuacja w długich kabatach na przełomie.
00:55:31Moja metoda skoncentrowanego psychicznego nacisku
00:55:34funkcjonuje bez zarzutu.
00:55:37Typ numer jeden.
00:55:40Pomocnik kowalski Jan Chmura.
00:55:43Kawaler.
00:55:46Moja groźba, że zostanie wzięty do wojska
00:55:49wywołała w nim głęboką frustrację.
00:55:52Otworzyć nawias.
00:55:55Kryzys psychiczny.
00:55:58Zamknąć nawias, z którego wyjścia będzie szukał
00:56:01przy pomocy metod prymitywno-brutalnych.
00:56:04Prognoza.
00:56:07Kradzież albo włamanie.
00:56:10Typ numer dwa.
00:56:13Nie wykazuje gospodyni na plebanii.
00:56:16Nie wykazuje chciwości.
00:56:19W rzeczach srebrnych nie kradnie.
00:56:22Ale udało mi się stwierdzić
00:56:25przy pomocy odpowiednio dobranego tekstu
00:56:28Biblia, że przystępna jej jest subtelna drażliwość
00:56:31w dziedzinie erotycznej fantazji.
00:56:40Agresywną egzaltacją
00:56:43może spowodować w niej
00:56:46intensywną wibrację seksualnego popędu.
00:56:49Prognoza.
00:56:52Rozpusta. Niewierność.
00:56:55Typ numer trzy.
00:56:58Kowal. Jędrzej Tyburec.
00:57:01Mąż wyżej wspomniany.
00:57:06Prymitywny. Silny charakter.
00:57:09Z komplikowaniem seksualnych stosunków
00:57:11do tej wymienionej zamierzam w nim
00:57:14spowodować uczucie zazdrości.
00:57:17Prognoza. Przemoc. Wybuch gniewu.
00:57:20Ciężkie uszkodzenie ciała.
00:57:23Doktor filozofii i teologii
00:57:26Ikturiel.
00:57:41Maledykie infernale.
00:57:44Pistol klejte. Recomando.
00:57:49Krócy papucy.
00:57:52Kropotowarmi. Stare.
00:57:55Dżene. Dynę. Mamandżare.
00:57:58Tyje hadro mortulano?
00:58:01Dżene komprant nyks wersztejen.
00:58:04No kapiszto, signore.
00:58:07I zwyczajny chłopek, a w dodatku śmierdzi.
00:58:09Hypotense.
00:58:12Butelka raczyła panu wypaść z okna.
00:58:15A może pan chciał ją mnie podarować?
00:58:18Niestety przeoczył pan fakt, że jest pusta.
00:58:21A cóż to za zwyczaj włażenia po nocy
00:58:24przez okno do cudzego mieszkania?
00:58:27Takie samo jak rzucanie butelek na głowy przechodniów.
00:58:30Wariat.
00:58:33O, bynajmniej. Artysta.
00:58:36Tragedie, komedie, fantasmagorie.
00:58:39Kostiumy, proszę księdza.
00:58:42A komu panie ukradł?
00:58:45A dlaczego zaraz ukradł?
00:58:48Pomagałem je nieść.
00:58:51Nasz pryncypał ledwie ciągnął cały ten Majdan za sobą.
00:58:54A i tak zapewniał mnie często Lupino.
00:58:57Ty jesteś jedynym moim następcą tronu w królestwie komedii.
00:59:00Lupino?
00:59:03Chyba Lumpino. Książę Lumpino z Gałganowa.
00:59:06A jak ksiądz myśli, z czego robi się książąt?
00:59:09Z ogonów, z szat.
00:59:12Gdybym miał w żołądku więcej inspiracji.
00:59:15Gdyby ta butelka nie była pusta, pokazałbym księdzu takiego księcia,
00:59:18że ksiądz by dopiero oczy postawił.
00:59:21Odda mi pan pustą butelkę,
00:59:24a ja panu przyniosę pełną.
00:59:27Proszę wejść.
00:59:30Te resztki też pan może zjeść.
00:59:32Witajcie.
00:59:35Witajcie.
00:59:38Dzień dobry.
00:59:41Dzień dobry.
01:00:02Kurwa.
01:00:25Książę panie,
01:00:28jak pan będzie teraz pił wino,
01:00:31to wpadł pan w pułapkę.
01:00:34No zaraz zawołam kościelnego, żeby pana obił.
01:00:37Proszę mi wybaczyć. Uległem głupiej pokusie.
01:00:40Już od czterech dni mam pusty brzuch.
01:00:43Kmiotek mnie złapał na czereśni i trzymał w chlewiku.
01:00:46A przedtem chciałem sobie upiec za skońca,
01:00:49ale porwał mi go diabeł.
01:00:52Diabeł? A co pan mi pleci o diable?
01:00:55Diabeł to jest pojęcie.
01:00:58Teologiczne określenie.
01:01:01A tą teologią podrapało mi rękę.
01:01:04A, więc pan widział ucieleśnionego diabła.
01:01:07Gdzieś tu w pobliżu.
01:01:10Naprawdę, a w dodatku kopnął mnie w lędźwie.
01:01:13Piszkitle!
01:01:16Jestem w księdze, proboszczu.
01:01:19Wybacząc, dobrodziej, ja że nie wiedział, że tu jest zacny gość.
01:01:22Mówicie o tym panu z wąsikiem? To jest...
01:01:25Proszę nie wymieniać mego tytułu, drogi Abbe.
01:01:28Przybyłem tu in covinito.
01:01:31Christu, wasza wysokość.
01:01:34Chryste Panie, prawdziwy książę.
01:01:37To dopiero będzie, jak się to rozniesie.
01:01:40Spokojnie, drogi piszkitle.
01:01:43Chciałem wam powiedzieć, żebyście temu panu...
01:01:46Już się robi, niech się ksiądz spuści na mnie.
01:01:49No i co? Księże?
01:01:52Jestem księciem, czy nie?
01:01:55No, jak ma brud za pańskim paznokciem, to gra jest dość dobra.
01:01:58Tylko, że ten kościelny to jest zwykły dureń.
01:02:01Nie nadaje się nawet do pasienia świ.
01:02:04Choć, czy być może, szczęśliwy traw.
01:02:07Niech mnie ksiądz weźmie na kościelnego.
01:02:10Będę służył domuszy, intonował pieśni.
01:02:13Wolnego!
01:02:16Wolnego.
01:02:19Jeszcze tego diabła wam przeprowadzę na łańcuchu.
01:02:22Na razie jest pan księciem, a ja ciągle mam ochotę kazać pana obić.
01:02:25Jest wino, wasza wysokość.
01:02:28Dobry wieczór.
01:02:31Szybko, czy z drogą już?
01:02:35Jakie to piękne.
01:02:38Samo złoto i koronki.
01:02:41Prawdziwy księże.
01:02:44Szkoda, że nie ma pan też miecza.
01:02:47Na co mi miecz, ślicznotko?
01:02:50Przecież nie idę na wojnę.
01:02:53W domu mam chmilich tuzin, rapiery, kordy, szable.
01:02:56A wszystko primissima damascyńska stalu.
01:02:58To pan także służy wojsku?
01:03:01No pewnie.
01:03:04Jestem generałem, tym ze wszystkich najważniejszym.
01:03:07Najważniejszym?
01:03:10I przyjechał pan tu na werbunek?
01:03:13Wynoś się, niezgło. Masz do kuchni.
01:03:16Wasza wysokość.
01:03:21A słowo stało się ciałem.
01:03:24Nie trudno było o sukces.
01:03:26Jeden głupek i jedno głupie jagnie.
01:03:30Wie pan, co lubi?
01:03:33Jest tu jeszcze kucharka.
01:03:36Ta służyła na zamku prawdziwych książąt.
01:03:39Jeżeli ją pan przekona, daruje panu to lanie.
01:03:42Młoda, ładna?
01:03:45Kwiat róży.
01:03:48Zamężna?
01:03:51Za zwykłego kmiotka.
01:03:53Święta trójca szczęśliwych zbiegów okoliczności.
01:03:59Gdyby wszystko w świecie było takie proste jak uwodzenie,
01:04:02tu mi dajek.
01:04:05Mogę spróbować?
01:04:10Cudzołóstwo. Jako pobocz.
01:04:13Nie mogę przecież.
01:04:16Jak zgrzeszy, to ją ksiądz rozgrzeszy.
01:04:19No dobrze. W interesie czystej wiedzy.
01:04:22Moment.
01:04:25Zaraz.
01:04:28Moment.
01:04:33Już.
01:04:36Kowalowa.
01:04:39Czemu sobie ksiądz grzeszy?
01:04:45Ach, sapryści.
01:04:49Nie wstydźcie się.
01:04:52Jestem synem mojego starego przyjaciela.
01:04:55A oto najpiękniejsza ze wszystkich kowalowych.
01:05:00Jestem książe Lupino.
01:05:03Moja śliczna.
01:05:06Ach, rozumiem.
01:05:09Zróbcie wszystko, ażeby dom biednego pasterza
01:05:12był dla gościa serdeczny i gościnny.
01:05:15Mam nadzieję, drogie książe, że będzie pan się u nas czuł dobrze.
01:05:18Wspaniale, drogi Abbe.
01:05:20Te słodkie ręce, w które ksiądz mnie oddaje,
01:05:23są mi droższe od anielskich.
01:05:26Któreś to imię dostąpiło zaszczytu,
01:05:29że pani je nosi?
01:05:32Kiedy byłam panną, mówiono mi Dorotka.
01:05:35Dorotka!
01:05:38Dorotera!
01:05:41Znałem kiedyś pewną księżniczkę śliczną,
01:05:44pełną temperamentu, wspaniałą dziewczynę.
01:05:47Ale pani muruje nad nią wdziękiem.
01:05:50Nie mogę zwracać się do pani.
01:05:53Dorotka? Dora? Dorcia?
01:05:56Dorcia! Ależ tak, tak, tak! Dorcia!
01:05:59To imię pełne subtelności i poesji.
01:06:06Podajcie księciu kolację
01:06:09i jeszcze jedną butelkę rejskiego.
01:06:12Sobie też możecie nalać, zasłużyliście na to.
01:06:15Ale gdzie tam? Wino jest niebezpieczne.
01:06:17Jeszcze bym zrobiła jakie głupstwo.
01:06:20Niech żyją słodkie głupstwa, moja śliczna, rozkoszna.
01:06:27Widział ksiądz jak mnie pożerał oczyma?
01:06:30A ten jej uśmiech swawolny.
01:06:33To jest bestyjka, znam ten typ.
01:06:36Proszę pana, a o tym diable to prawda?
01:06:39No naturalnie!
01:06:42Ja żyję tylko prawdą.
01:06:44Dorciu!
01:06:56Uzupełnienie sprawozdania.
01:06:59Dzięki dobremu psychologicznemu przygotowaniu z mojej strony
01:07:02już teraz następuje agresywna egzaltacja Doroty Tyburcowej.
01:07:05W ciągu trzech dni dopuści się kompletnej strady.
01:07:10Uzupełniam z cudzołówstwem.
01:07:12Żądze zostały rozegrane.
01:07:15Kropka.
01:07:18We Krzychnik.
01:07:21Matetyki infernale.
01:07:24Ale ekspres!