Skip to playerSkip to main contentSkip to footer
  • yesterday
Transcript
00:00KONIEC
00:30KONIEC
01:00KONIEC
01:30KONIEC
01:32KONIEC
01:34KONIEC
01:36KONIEC
01:38KONIEC
01:40KONIEC
01:42KONIEC
01:44KONIEC
01:46KONIEC
01:48KONIEC
01:50KONIEC
01:52KONIEC
01:54KONIEC
01:56KONIEC
01:58Dobra, dobra. Następny.
02:08Ile dostanie?
02:10Wy się o siebie martwcie. Nazwisko?
02:12Koniem. Koniem się martwię. Tak i bardzo.
02:16Wsiadajcie. Nazwisko?
02:19Gabełek Mieczysław.
02:21Gabełek Mieczysław. Lat?
02:2441.
02:26Wykształcenie?
02:28Proszę.
02:30Szkoła. Jaką szkołę skończyłeś?
02:33Szkołę imienia Marii Konupnickiej.
02:48W waszej sprawie było już parę telefonów.
02:50Domyślacie, że po co was wezwałem?
02:52Nie za bardzo.
02:54Nie.
02:56No nie.
02:57Takie będzie czyste sumienie.
02:59Patrzcie mi w oczy, Gabełek.
03:00Patrzcie mi w oczy.
03:02Jak na mój rozum w sam raz.
03:05A nie zdziwiło was?
03:07Co za interes może mieć do was prokurator?
03:09Zdziwiło, zdziwiło.
03:11Tego się nie zagro.
03:13Konie zostawiłem przed budynkiem, obroku nie zadałem.
03:16A więc z koni przyjechaliście tutaj.
03:19Optymista z was Gabełek. Optymista.
03:22A konie?
03:24Państwowe.
03:25Jak najbardziej.
03:26Najlepsze na parku.
03:28To...
03:30Bo pan prokurator wyjrzył oknem.
03:32O, o.
03:33Ten z prawej to ryc.
03:35No teraz już w dyszlu chodzi.
03:38Bo na jesieniu ochwacił się na prawą przednią.
03:41A dawniej to nie było buka w Bieszczadach, żeby go nie zerwał.
03:44A z lewej to flora.
03:46Kupiliśmy ją od cyganów.
03:48Od cyganów kupiliśmy ją.
03:50No...
03:51Chody ma takie...
03:53Że jak gajowy...
03:55Na cmentarz te ściową wióz, to mu ze trzy razy mało trudny nie zgubiła.
04:00Oba konie. Luks.
04:02Konie rzeczywiście ładne.
04:04Słuchajcie Gabełek.
04:06A ktoż to nie mi teraz pojedzie z powrotem?
04:09Co?
04:10A gdzież bym ja od takich koni lejce komu drugiemu oddawał?
04:14Jak to kto pojedzie?
04:16Ja pojadę.
04:18Nie pojedziecie Gabełek.
04:19Ja wam to mówię, że nie pojedziecie.
04:21Skończyły się żarty Gabełek.
04:25Jakie żarty?
04:27Jestem poważny jak kobyła w dziewiątym miesiącu.
04:30Faktycznie, szkoda czasu.
04:33Tu o te wolne soboty się rozchodzi?
04:36O, dalej, dalej, dalej.
04:38Mówcie, mówcie.
04:39Oj, mój ty Boże.
04:41Tu on mnie do pana prokuratora podał, no za co?
04:43Że dwa, trzy razy, żebym go batem przyjechał.
04:46No co za ludzie dzisiaj, co za naród.
04:48Naruszenie nietykalności cielesnej.
04:52Trzy uderzenia batem.
04:54Dwa.
04:56Dwa.
04:57Trzy to już za dużo powiedziane.
04:58Biliście chorego człowieka.
05:00Co mu dolegało?
05:02Gabełek.
05:03Jesteście podejrzani o nieudzielenie na czas pomocy człowiekowi znajdującemu się w śmiertelnym niebezpieczeństwie.
05:08A teraz mówcie, co macie do powiedzenia w tej sprawie.
05:12Ja?
05:13Wiecie dobrze o co chodzi.
05:16Tu jest na was doniesienie.
05:18O.
05:19Proszę.
05:20Dnia 4 czerwca 1977 roku.
05:23Data się zgadza.
05:24Jak najbardziej.
05:25Czwartego.
05:26Wolna sobota była.
05:27Wozak Parku Konnego nr 2 w Chorbatej Niżnej.
05:31Obywatel Gawełek Mieczysław otrzymał polecenie od brygadzisty Borysia Kajana.
05:35Nie, nie, nie.
05:36Siadajcie.
05:38O co chodzi?
05:39Nie, nie polecenie.
05:40Przecież to ja sam.
05:42Sam chciałem człowiekowi pomóc.
05:45Najlepsze konie wziął.
05:47Aha.
05:50A więc to nie brygadzista kazał wam te konia zawszegać.
05:54Nie, brygadzista Borusia.
05:56Najbardziej.
05:58Tylko w zupełnie innej sprawie.
06:06Gawałek.
06:07Gawałek.
06:08Dawaj tu do mnie.
06:11Dzisiaj to mnie możesz pocałować, nie?
06:15Gdzieś ty jest.
06:16A gdzie ma być?
06:17Co te konie dzisiaj takie niespokojne?
06:20Stój.
06:21Jesteś tu?
06:24Gdzieś ty jest.
06:25Chodź.
06:26Dzisiaj nigdzie nie pojedziemy.
06:28Wolna sobota dzisiaj.
06:29Zabieraj dwa konie.
06:30Pojedziesz na PKS.
06:31Dzisiaj.
06:32Zaraz.
06:33Dzisiaj.
06:34Gościa trzeba przywieźć.
06:35No jak tu trafisz.
06:36Goś.
06:37A coś ty nie czytał na kuźni?
06:39Co?
06:40Nie czytałem.
06:41No to trzeba czytać.
06:42No słyszałeś, trzeba czytać.
06:44Magister odczyt ma, czy jest życie na ziemi.
06:48Z Warszawy jedzie.
06:49O Jezu, że mu się chce w taką pogodę do takiego lasu.
06:53Dla paru złotych to człowieka wszędzie zamiar.
06:56A co, wolnej soboty nie uszanuje?
06:58A on nie dla siebie tu jedzie, Gawel.
07:00O.
07:01Dla ciebie.
07:02Żeby ci w głowie umeblował.
07:04A, zostanę kierownikiem, co?
07:06He, he, he.
07:07A co byś ty dzisiaj robił?
07:08Gorzoła.
07:09O, panie Borusiak.
07:11W wolny dzień?
07:12Trzeba odpocząć.
07:14Kino do nas nie przyjedzie, no bo jak?
07:20No jakby nawet przyjechali?
07:22To do czego te aparaty podłączysz?
07:25Do nafty?
07:27Pan to dobrze, a mnie to co miesiąc przy sprawozdawczości cisną,
07:35że na tę działalność kulturalno-oświatową z wami to ja lachę kładę.
07:39No bo i kładzie pan, panie Borusiak.
07:42Co się będziemy czarować?
07:43Od miesiąca chłopaki żebrze, żeby pan kupił nowe talie kart,
07:48bo na tamtych to rosół można ugotować. I co?
07:51Odczyt wam kupiłem.
07:54Nie ma co gadać, Gawel.
07:56Bierz konie i w drogę.
07:58A dlaczego ja? W wolną sobotę?
08:00A co to? Każdy ma wolną sobotę.
08:02Konie złachane, pięć dni zrywki od świtu do nocy.
08:05Mam rozumieć, że odmawiasz polecenia.
08:07Wie pan co, panie Borusiak?
08:10Co?
08:12Niech pan sobie sam przywozi tego magistra.
08:17Znaczy polecenia nie wykonasz, tak?
08:20Panie Borusiak, widział pan woda w rzece jak kryształ, rosówki mam nałapane,
08:25i je trzeba pomoczyć.
08:26A polecenie to możesz mnie pan wydać w poniedziałek.
08:29Co to?
08:44Turysta, żmija go ugryzła.
08:47Uuu, to niedobrze. Gdzie pana ucięła?
08:51W palec.
08:53No to widzę, że nie w dupę, ale pytam w jakim miejscu? Nad Potokiem?
08:57Na... na łące.
08:59Na tym jak to się nazywa panie, na Połoninie.
09:01Leczło zacząłem śniadanie.
09:04Gdyby to było nad Potokiem, to mógłby być padalec, no to wtedy po strachu, nie?
09:10Tak.
09:11Na pewno żmija?
09:12Na pewno.
09:14Zabiłem ją.
09:16Uuu, ktoś pan dwa głupstwa strzelił za jednym razem.
09:20No tak.
09:21Panowie, błagam, na pogotowie.
09:25Siadaj pan.
09:26Pierwsze primo, żeś pan namiot na Połoninie rozbił.
09:32Przecie, słoneczko grzeje, zwierzątko lubi sobie łeb pogrzać na południowym stoku.
09:39Drugie primo, żeś pan ją zabił.
09:41Jadowitą szmiję.
09:43A jaka ma być?
09:44Nie jadowita.
09:46Już pan Bóg dobrze wiedział, dlaczego i po co ją zrobił.
09:51Jak byśmy tu wytrzymali bez żmiji?
09:56Panowie, róbcie coś.
09:59Może macie jakieś zastrzyki, surowice.
10:01Panie, to przed sezonem, to u nas nic nie ma, nie?
10:05To jedźmy gdzieś.
10:06Naprawdę w mojej sytuacji ja nie mogę słuchać, czym jest żmija.
10:10Rypniewski, wal pan do Borusiaka.
10:13Niech daje konie.
10:15Ale piorunem.
10:21No i widzisz pan, sam pan mówisz, że nie wie pan co to jest żmija, a za kamień pan łapie i połubie tłucze.
10:28Panie, błagam pana.
10:29A kto?
10:31Kto myszy w polu rąbie, co?
10:33A szczury, a krety.
10:35To mówię panu, u nas w Bieszczadach to żmije bardziej potrzebne niż turyści.
10:41To mówię panu wprost.
10:42No pokaż pan ten palec.
10:44Żona, ty pan?
10:45Panie, dokąd pan mnie zawiezie?
10:47Może i Felczek, gdzie blisko?
10:48Nawet niedaleko, ale niedawno byłem u niego z leśnikiem i ja tam pana do złego człowieka nie zawiozę.
10:56Żona w namiocie?
10:58Nie, w domu.
10:59W domu?
11:00Aha.
11:01I pan tak, sam w taki świat, że też się panu chciało.
11:05A w domu pewnie łazienka, ciepła woda, nie? Radyjko gra, płytki PCW, że aż miło boso pochodzi.
11:15Tak.
11:16A teraz ten pan zepsuje całą wolną sobotę.
11:19No, panie kierowniku, to może kto inny pojedzie?
11:21Mnie wszystko jedno.
11:22Jak to kto inny?
11:23Co to znaczy wszystko jedno?
11:25Człowiekiem jestem, nie?
11:27Kawełek!
11:28Zmądrzałeś, widzę.
11:30Jedziesz.
11:34Jadę.
11:35Ma pan szczęście, panie Borusiak, że turystę żmija użarła.
11:39Inaczej nie zmarnowałby mi pan tego dnia.
11:45To tu będzie sześć, siedem na, jak, trzy, nie, cztery, cztery dajmy na to.
12:01No, na moje oko to waży pan dosyć, żeby te france przetrzymać.
12:06Tak, tak.
12:07Jadż mi trzeba na wagę ciała obliczać.
12:10Jo, malutki, jo.
12:12Dzieciak to by się przekopertnął od razu.
12:15A pan jeszcze ma przed sobą huk czasu.
12:19Która godzina?
12:22Dziewiąta.
12:24Uspój panu dziabła.
12:26No to...
12:28Do południa to jeszcze panu księdza nie potrzeba.
12:32Jo, malutki, jo.
12:34A, czuję jak mi rośnie ten palec.
12:37Nie mu pan trochę prędzej tych koni pogonić?
12:40Już mechanik z nim zrobi porządek.
12:43Co za mechanik.
12:44Jaki mechanik?
12:45To pan mnie nie do lekarza wiezie?
12:47Pani, nie wtrącaj się pan.
12:48Już ja za pana odpowiedzialność wziąłem.
12:50Jaki mechanik na miłość boską?
12:52No bo kowala nie mamy.
12:54Kuźnia jest, wolno, wolno.
12:57A, kowala nie mamy.
12:59Etatu nie przyznali.
13:01A, panie, konie w lesie pod kowy gubią.
13:05Był pan tu kiewi.
13:20Chociaż dla rybek warto.
13:22Ani żywej duszy.
13:24Tylko pilarze i my.
13:26Czasem turysta się trafi.
13:29Obstrąg to nie żmija.
13:33I palec byłby cały.
13:35I na patelni jest sam władzy.
13:38Wólno.
13:40A lodówka na wieściu.
13:59Zalb.
14:29Palić razem z jadem i po krzyku.
14:40Pani na miłość boską, wierzę bardzo w takie rzeczy?
14:43Jak to, czy wierzę?
14:46Kawałek skoczno po pół litra, tam powinno stać.
14:52Jest!
14:53Dawaj!
14:53A kieliszki?
14:59Panowie, jeżeli już, to na trzeźwo.
15:03Wódka potrzebna mi do dezynfekcji.
15:06Kto panu daje wódkę?
15:10Przy ukąszeniu niech Bóg broni.
15:13Otwarcie mówiąc, wódka krew porusza.
15:17A jak krew prędzej krąży, to czort wie, gdzie ten jad zaniesie.
15:26Zaraz będzie po sprawie.
15:29Kawałek, daj deskę.
15:40Mówiłem panu, że fachowiec. Zawsze sprawdź.
15:50Nie, nie, nie.
15:51Nic się pan nie bój. Zamknij pan oczy i nic pan nie poczuje.
15:54Nigdy, przenigdy.
15:55Panie.
15:55Kawałek, kogoś mi przyprowadził.
15:57No, nie bądź pan kapryśny.
15:59Jak człowiek z panem jadę.
16:01Wolny dzień tracę, pan Jan też.
16:04Bezinteresownie.
16:05No, a sam pan widzi, że fachowiec...
16:07Nie!
16:09Pan widzi, ile flaszce zostało?
16:11No, to przecież mogliśmy sobie z panem Janem dać zmianę.
16:14Te kiszki rozgrzać.
16:16Zamiast czystym płynem na pański brudny palu.
16:18Bez łaski.
16:19Chodź tu kawałek.
16:21Nie chcę, nie trzeba.
16:28Będąc w stanie zamroczenia alkoholowego...
16:31A czym? Jedno zgranko...
16:34Nie przerywajcie.
16:35Będąc w stanie zamroczenia alkoholowego...
16:37Zawieźliście chorego do weterynarza.
16:38Jaki weterynarz, panie prokuratorze, kochany.
16:43Zootechnik.
16:44A jeszcze lepiej.
16:45Do zootechnika.
16:47Musiałem.
16:48Chodziło o świadectwo zdrowie.
16:53Ja...
16:54Poczekaj pan!
16:56Prrr!
17:00Panie, do konnego parku to ja dobrze jadę?
17:03A tam po co?
17:05Nie widzi pan, co to za samochód?
17:06Właśnie widzę, po konie.
17:09Po konie, cholery.
17:13A...
17:14Na szczęście.
17:16Na konserwy, na bewsztyki tatarskie, co kto woli.
17:20No to co?
17:21Pomożesz pan, bo by szybciej.
17:24Nie mogę, kochani, nie mogę.
17:26Po pierwsze, primo chorego wiozę.
17:28Po drugie, primo, to pan drogi pogubił.
17:31O cholera, to to...
17:32U was nigdzie trafić nie można.
17:33To pan nie jedzie z końskiego parku?
17:35Nie, z końskiego.
17:36Dobrze, dobrze.
17:37Widzi pan.
17:38Trzy godziny życia mu zostało.
17:40Co? Co mu jest?
17:41Wie pan, żmi, jak on kończy.
17:44Tak.
17:45Musi pan polecić teraz tędy, w lewo.
17:48To tak, pod górkę i prosto.
17:50Tam będzie przecinka.
17:51Przecinko znowu w lewo.
17:53I tam już prosto, jak źrebak nasiusiał.
17:55Po przecinko w lewo.
17:56Tak, tak.
17:57No.
17:58Do dobrej drogi.
18:03Dlaczego pan go kłamał?
18:05A, ja od wczoraj wiedziałem, że nasze konie coś czują.
18:11Tłukły się po stajni, jak źrebię za matką.
18:15Dwie klacze nam weterynarz na straty przepisy.
18:20Strzałkę i baśnię.
18:22No.
18:24Dopókiś drzewo ciągnęła, to cię cukrem karmili.
18:30A jak siły zabrakło, to na konserwy.
18:33Jak tu ma być dobrze?
18:35Jak tu wojny ma nie być, tej bomby atomowej,
18:38kiedy ludzkie serce twardsze niż kamień?
18:41Wio, mały wio, no.
18:48Dzień dobry, pan doktor.
18:50Dzień dobry.
18:51A pana co w wolny dzień z domu wygnało?
18:54Nieszczęście.
18:56A ten człowiek na wozie to kto?
18:58A, nieważne w tym momencie.
19:00Pani doktor.
19:01No.
19:02Ciężarówkę spotkam po drodze.
19:04No to co?
19:05Szkoda tych klasy.
19:06No co robić?
19:07No nie muszę zrywki robić.
19:09Przecież można do dyszla postawić.
19:11Dostaniecie dwie nowe, młode.
19:13Pani doktor, co one winne, że się w czerwocie złachały?
19:16Zrobię tak, doktor.
19:17Pani wypisze dwa zaświadczenia o podnięciu.
19:20My je skrośnimy do stanu.
19:21No a jakoś je wyżubimy, co?
19:25Lipne świadectwa.
19:26Nie mogę.
19:27Liskę stawiam.
19:30Nie mogę.
19:32A.
19:33Gruziński?
19:34Nie mogę.
19:35No, panie Gabelek.
19:36No przecież pan wierzy.
19:37Ja jeżeli już, no to czysto.
19:39Pani Gazelek?
19:42Panie turysta!
19:44Panie Gazelek!
19:47O, turysta.
19:48A popatrz pan jak ten pecak wygląda.
19:50No to...
19:50Za moich czasów, panie.
19:51Ja jako drużynowa...
19:52Ja tu będę za godzinę, dwie.
19:53To pani zrobi mi te zaświadcze.
19:55Pani doktor, dobra?
19:57Nie, nie, pani ratuje.
19:58Błagam panią.
19:58No co pan, co pan, panie?
20:00Nie widzi za panie, żmija, żmija go ucięła.
20:02A tu, tu, tu.
20:03Widzi panie.
20:04Powinnam tutaj mieć gdzieś tu surowicę przeciwjadową.
20:07Zaraz poszukam.
20:08No nie idziesz pan.
20:10O, jest.
20:12Jest panie Gazelek.
20:13Ale śmie panu żończyk.
20:34Teraz nam już tylko strzykawki znaleźć, nie?
20:37Tak jakby tamta była niedobra.
20:39Niech pan już nic więcej nie mówi.
20:40Błagam pana, tylko prędzej, prędzej.
20:42Co tam jest napisane?
20:43Antitoksinum vipericum.
20:45To znaczy, że co?
20:47A ja nie wiem.
20:48Skąd mam wiedzieć?
20:49To niedobrze.
20:50Języki trzeba znać.
20:52Znam.
20:54Znam, ale nie łacinę.
20:56Mój ojciec też nie znał.
20:58Dlatego ja sierotą zostałem.
21:02Osiem lat wtedy miałem.
21:09Szedł patrol, ojciec naprzejdzie.
21:12No pogoda była piękna, jak dzisiaj, choć to wojna.
21:18Idą, idą.
21:24Idą, idą.
21:25Weszli z lasu na pole.
21:31Tak.
21:34A dzień dobry, panie prezesie.
21:36Tak?
21:41Aha.
21:46Rzeczywiście.
21:52Ale to nie my jesteśmy towarzystwem opieki nad zwierzętami, panie prezesie.
21:57Rozumiem.
21:58No.
21:59Pewnie, że to bestialstwo.
22:01Ale, panie prezesie, co ja mogę?
22:02No tak.
22:05No tyle, mogę, ale to nie załatwia sprawy.
22:09Dobrze.
22:10Do widzenia.
22:13Sierżant nie da sobie rady z tym draniem.
22:15Panie prokuratorze, pan pozwoli.
22:17Skoczę.
22:18Ja też mam bat.
22:20No.
22:21Nie.
22:21Zaraz bym wrócił.
22:24Z takimi łobuzami to trzeba krótko.
22:27Mówi się trudno.
22:31Człowiek jest tylko człowiekiem.
22:35Co?
22:37Zabrali go?
22:39Tak.
22:42No.
22:43I chwała Bóg.
22:44Więc, jak mówiłem, wyszedł ten patron na pole.
22:55A tam na miedzy krzyż.
22:58Znaczy drąg wbity, deska na poprzek.
23:01Widać nie było czasu.
23:02Jak to na wojnie.
23:04Nie, nie, nie.
23:05Niech pan tego nie pisze.
23:06Panie prokuratorze, ja tylko tak sobie.
23:09Na desce napis Achtung Minen.
23:15A mój stary pokręcił głowę, poczytał.
23:18Mówi, o, chłopaki, tu jest pochowany Niemiec.
23:22Bo na imię ma Achtung, na nazwisko Minen.
23:27I wleźli na to pole.
23:31No i tak.
23:34No a gdyby znał język, to mu sierotu nie został.
23:39No.
23:42Cały do czapki się zmieścił.
23:46Tyle z niego zostało.
23:49Tylko guziki zostały całe.
23:51Bo były blaszane.
23:57Nakaz zatrzymania już wystawiłem.
24:00Prześlijcie tylko podkładkę.
24:01Za co? Za co?
24:03Przecież ja tutaj całą prawdę przed panem...
24:08Jaką prawdę?
24:09Co wy mi tu...
24:10Gawałek...
24:12Co wy mi tu opowiadacie o jakichś tam minach?
24:16Nakaz na razie jest na tamtego.
24:20Konkretnie, Gawałek.
24:21Konkretnie.
24:25Konkretnie?
24:28Konkretnie.
24:28Konkretnie.
24:29No to...
24:30Ja z nim jechałem...
24:31Aż spotkałem mnie Mrożczaka.
24:37Trrrr!
24:38Stój!
24:39Trrrr!
24:40Trrrr!
24:40Trrrr!
24:40Trrrr!
24:41Trrrr!
24:42No!
24:42O, głowę bym dobrze kradziony.
24:45Aha.
24:46Jak się żyje, panie Mroszczak?
24:49Pomalutku.
24:52Ładny buczek.
24:55Nie najgorszy.
24:56Jak zdrówko?
24:58Jako tako.
24:59Panie prędzej, jechać, jechać!
25:02Stało się co?
25:04Żmija go ukońsiła.
25:06Gdzie?
25:06Na paswisku pod Maguru.
25:08Panie, panie, panie, a może pan,
25:11może pan ma strzykawkę?
25:13Proszę.
25:14Wypalić się bał.
25:16Strzykawki końskiej przestraszył się, uciekł.
25:19A po co?
25:22Widzi pan gawałek.
25:24Ile mam palców?
25:25Cztery.
25:27Rozumie, pan?
25:29Mnie też żmija użarła.
25:31Wódkę pan pił?
25:32Nie, nie.
25:34Bóg pana strzegł.
25:35Znaczy się jad jeszcze w palcu.
25:37Szkoła mechanika, jak bym go słyszał.
25:40Trzeba jad wyrzucić.
25:42Znaczy co?
25:43Razem z palcem.
25:45Czy?
25:46Siekierką.
25:52Żeby nie skłamać, tą samą.
25:54Weź gawałek, ja nie mogę.
25:56Pomóc panu?
25:58Niech go pan przetrzyma, bo on strachliwy.
26:00Panie turysta, no chodź.
26:05Nie.
26:06Bła, bła.
26:07Panie turysta, no prze to tylko paliec, no.
26:11Panie turysta, chodź.
26:13Nie.
26:14Panie turysta, stój.
26:19Panie turysta, no coś, pan.
26:21Panie turysta, no coś, panie.
26:25Panie turysta, no coś, panie.
26:26Panie.
26:27I tam.
26:28Panie.
26:29Panie.
26:31Panie.
26:51KONIEC
27:21Osteczek
27:37KONIEC
27:39Panie, panie, oszalał pan?
27:41Co, ja nie? Płagam pana.
27:43Ale co? Niech mnie pan ratuje.
27:45Legu uciekłem.
27:47Panie!
27:48Zabierz go pan do miasta, bo mnie się nerwy skończyli.
27:54Ale właściwie o co chodzi?
27:56Pani tukarza, sekunda jest droga.
27:59Żmija mnie ugryzła.
28:01Kochanie, co to za człowiek?
28:03Co to za człowiek?
28:04Jeżeli surowica mi nie pomoże, to ten właśnie człowiek.
28:07Ach ty, żebym ja cię dostał, ty, szlag by cię trafił.
28:14Ty!
28:18Błagam cię, jedźmy stąd.
28:20No ale to wszystko nie można.
28:22Bardzo dobrze, bardzo dobrze, jedźcie państwo we dwoje.
28:24Będę miał świadków, że ten człowiek nie udzielił mi pomocy.
28:27Co?
28:28Że ja ciebie pomocy nie udzieliłem?
28:31To ja przez ciebie całą wolną sobotę, ty!
28:38Jezus Maria, pospiesz się, no.
28:41Dobrze, dokumenty z marynarki.
28:43Chętnie pana podrzucę.
28:48Ale świadkiem wolałbym nie być.
28:50Ja, że tak powiem, niezupełnie jestem w Geszczadach.
28:54Ty mi tu będziesz!
28:56Ty cholero, żeby ci zmijało!
28:59I żeby pan prokurator, o mnie tak, że, że podejrzany,
29:04toż ja całą wolną sobotę straciłem, żeby ratować człowieka.
29:07Tak, to się zgadza.
29:08A, to prowadziliście człowieka do skrajnego wyczerpania.
29:10O, kto kogo?
29:12Ja jego?
29:13Gawałek.
29:14To muszę wam przyznać, że łagodzicie trochę oskarżenia wyznając samopratę.
29:20Więc nie uderzyliście go wtedy tam na łące.
29:23Nie.
29:30Dziękuję.
29:31Dziękuję.
29:34Tak.
29:35Tak, Basiu.
29:36Tak.
29:37Wiem, że przywieźli.
29:38No oczywiście, że, że nie może przepaść.
29:41Ale, Basiu, Basiu, zadzwoń później.
29:43Dobrze?
29:44Teraz przesłuchuję.
29:45O, od miesiąca obiecywali i są.
29:50Jasny Jesion, tak, z daleka patrząc, nie?
29:52Pan prokurator wyjrzył okna.
29:54Tak.
29:55Jesion, jak go dobrze nie wysuszyć, to no kitu.
29:58Po roku musowo na czopach się rozejdzie.
30:01I śpili na takim tapczanie.
30:03No, samemu to jeszcze, ale z żoną, no to trochę tych ruchów
30:08i rozleźnie się na czopach zupełnie.
30:10Nie gadajcie tyle, gawełek.
30:12W końcu przecież tam na łące.
30:15Uderzyliście go.
30:16Ja?
30:17Samiście się do tego przyznali.
30:19Ale to nie tego.
30:21To nie ten łódź mi imię podał, tylko ten drugi?
30:24Drugi?
30:26Jaki drugi, gawełek?
30:32To co, jeszcze raz od początku?
30:35No...
30:37No dobra, no, zdenerwowany byłem.
30:40To pan sam wie, panie prokuratorze.
30:43Człowiekowi pomogłem.
30:44Całą wolną sobotę straciłem.
30:46No żal miałem do siebie.
30:48Potem...
30:49Jeszcze na ten PKS czekaj...
30:51To z tych nerwów to w gospodzie czekałem.
30:54No kazałem sobie sałatkę i coś pod nią.
30:58No...
30:59Potem już bez sałatki.
31:00A PKS-u nie widać.
31:02No cała sobota mi przez palce przeciekła.
31:05No to...
31:06Nie zamówiłbym trzeci?
31:08Tak.
31:09Tak.
31:10Tak.
31:11Tak.
31:12Tak.
31:13Tak.
31:14Tak.
31:15Tak.
31:16Tak.
31:17Tak.
31:18Tak.
31:19Tak.
31:20Tak.
31:21Tak.
31:22Tak.
31:23Tak.
31:24Tak.
31:25Tak.
31:26Tak.
31:27Tak.
31:28Tak.
31:29Tak.
31:30Tak.
31:31Tak.
31:32Tak.
31:33Tak.
31:34Tak.
31:35Tak.
31:36Tak.
31:37Tak.
31:38Tak.
31:39Tak.
31:40Tak.
31:41Tak.
31:42Tak.
31:43Tak.
31:44Tak.
31:45Tak.
31:46Tak.
31:47Tak.
31:48Tak.
31:49Dzień dobry.
32:20Nie mówiłem nic.
32:21Taka mnie złość na mnie wzięła.
32:29A napięcie u was jakie?
32:31Cholerne.
32:32Nie, ale światło.
32:33110 czy 220 wolt, bo projektor wiozę.
32:36Jakie światło?
32:37Jakie światło pan w lesie widział?
32:39Chyba od ogniska.
32:40No to po co ja te przeźrocza wiozę?
32:42No.
32:43Jak wy tu żyjecie na tym pustkowie?
32:46Ale frekwencja to chyba jest zapewniona.
32:48Tak, konie.
32:49Wioła.
32:50A dom kultury czy chociaż jakąś świetlicę macie?
32:53Barak stoi.
32:55Barak?
32:56Ale dla ludzi.
32:57Wszystko panie dla ludzi.
32:59I wódka i lekarstwo.
33:01I kołyska i trumna.
33:03I dom kultury i więzienie.
33:05A pieczątka?
33:06Dla ludzi, dla ludzi.
33:07Pieczątkę czy macie, bo muszę delegację podbić, że byłem.
33:17Co ten wóz?
33:18Nie ma resoru.
33:20Ma jakie ma?
33:20Wszystko spada.
33:24Trzeba trzymać.
33:25Mam nadzieję, że na afiszu zaznaczono temat odczytu.
33:29I co brygadzisz?
33:30O pochodzenie człowieka.
33:32Czy tak?
33:33Możliwe, że tak.
33:37To pana zdaniem od czego człowiek pochodzi?
33:41Dowiecie się.
33:42Po to jadę.
33:43No ale od czego?
33:44Jednym słowem.
33:46No, no, no.
33:48Od małpy.
33:50Od małpy.
33:52No od małpy.
33:56Stoj, stoj, stoj, stoj.
34:07Stoj, gniały.
34:08Stoj, stoj, stoj.
34:09Stoj, stoj, stoj, stoj, stoj.
34:10No trzymaj je, pan.
34:12Nie bój się, nie bój.
34:13Co się tym koniem stało?
34:14Stoj, stoj.
34:15Samochody się boją w dwudziestym wieku.
34:20Miałem rację, że się bawi.
34:21Nie zdążałem.
34:23Koninka.
34:27Znaczy się od małpy.
34:30Co od małpy?
34:31Człowiek.
34:32Ponad wszelką wątpliwość.
34:34Niby kogo ma pan na myśli?
34:36Człowieka.
34:37Dajmy na to i mnie też.
34:39No również.
34:41Może mnie pan to powtórzyć jeszcze raz?
34:44Proszę bardzo.
34:45No więc pochodzi pan w prostej linii od małpy.
34:49Tu u góry nasz...
34:50Możesz...
34:51No panie, coś pan.
34:53Możesz ty, żeby się kobyła osrała?
34:55To ty mnie pierwszy raz, to oczy widzisz, już mnie ubliżasz?
34:58No tylko nie batem, tylko nie batem.
35:00Czym mam lać jak nie batem?
35:01To ja całą wolną sobotę.
35:03Konie od zagłady chciałbym uratować.
35:05A ty mnie od małpy będziesz ubliżał?
35:07Uż ty, to ja ojca matki nie mam?
35:12Może jakby nie te nerwy.
35:15Jakby na dopingu nie był.
35:18Jakby nie ta sobota zmarnowana.
35:22O!
35:23Jakby tych koni nie zabrało.
35:26To może bym nie wziął sobie tego wszystkiego do serca.
35:29No to jak?
35:34Mogę odjechać?
35:40Panie Gawałek!
35:45Nie chcę pana martwić, ale jednak od małpy pan pochodzi.
35:50Mówi się trudno.
35:53Panu wolno, bo pan jest też...
35:55Urzędowa osoba.
35:59KONIEC!
36:29KONIEC!
36:59KONIEC!
37:01KONIEC!
37:02KONIEC!
37:03KONIEC!
37:05KONIEC!
37:06KONIEC!
37:07KONIEC!
37:08KONIEC!
37:09KONIEC!
37:10KONIEC!
37:11KONIEC!
37:12KONIEC!
37:13KONIEC!
37:14KONIEC!
37:15KONIEC!
37:16KONIEC!
37:17KONIEC!
37:18Dziękuję.