Zakochani przechodzą patrząc sobie w oczy. Opaleni, piękni, szczęsliwi. Południe jest złote. Lecz dla nich jest czarne od marzeń o nocy.
Idą prędko, poważni bez przyczyny. Uciekają od ludzi, od hotelowych gości. Tam, daleko, gdzie o miłości szumi ocean siny, usiądą przy sobie jak posążki z gliny.
Powrócili. Zagubili się w tłumie. Każdy się do nich uśmiecha, lecz nikt do nich mówić nie umie, I tylko orkiestra jak siostra śpiewająca tylko ona jedna ich rozumie.